Obrazek pierwszy: trybuny
Ma na oko 40 lat. Nosi koszulkę Shaquille'a O'Neala z czasów jego gry Miami Heat. Na ramieniu przewieszoną kolejną – tym razem z ery Shaqa w Lakers. W ręce trzyma piłkę będącą symbolem polskich boisk i osiedli lat 90. – z promocyjnym logo KFC i odbitą gigantyczną dłonią Shaqa.
– Na podwórku wszyscy powtarzali tylko Jordan, Jordan. A ja gdzieś w połowie lat 90. zobaczyłem reklamę z O'Nealem i wiedziałem, że to będzie mój ulubiony gracz. Długo prosiłem mamę o tę piłkę, ale kosztowała 30 zł – wtedy to było mnóstwo kasy. Ale w końcu dała się ubłagać – śmieje się po latach.
Aby zobaczyć idola z lat dzieciństwa, Krzysztof przyjechał aż z Pyrzowic. To prawie trzy godziny drogi. Wsiadł rano do auta, spakował nastoletniego syna (jego też uzbroił w koszulkę Shaqa) i kilku znajomych.
– Shaq to nie tylko mój ulubiony koszykarz, ale też świetny człowiek, wzór dla dzieciaków. Chciałbym, żeby mój syn wyrósł na takiego faceta! Na autograf czy zdjęcie nie ma dzisiaj szans, ale nie przeszkadza mi to. I tak spełniłem marzenie – kończy Krzysztof. Nie zostają w Warszawie, nazajutrz trzeba wstać do pracy.
Obrazek drugi: parkiet
Jest ich cała chmara. Pięćdziesiąt? Sto? Raczej bliżej setki. Siedzą na parkiecie i wpatrują się w giganta. Kiedy on demolował obręcze w NBA, ich nie było nawet w planach. W zasadzie – urodziły się już po tym, jak Shaq w 2011 r. skończył karierę.
Przed chwilą skończył się turniej młodzieżowy koszykówki dla chłopców i dziewczynek. Teraz więc podziwiają byłego koszykarza, filmując go telefonami komórkowymi i próbując zrobić z nim selfie.
Po chwili pojawiają się celebryci – Joanna Jędrzejczyk, Jan Błachowicz, Agnieszka Kobus-Zawojska, Cezary Trybański, Przemysław Zamojski. Potężnymi wsadami popisuje się "Lipek", jeden z najlepszych dunkerów na świecie.
Ale wtedy Shaq zarządza turniej rzutów za trzy dla dzieciaków. Zapowiada, że jeśli któryś z ośmiu przedstawicieli drużyn trzynastolatków biorących udział dzisiaj w turnieju trafi za trzy, to wszystkie dzieciaki z turnieju dostaną od niego po parze nowiutkich butów.
I wtedy dzieją się cuda – trafia już pierwszy chłopiec z Dzików Warszawa. Radość jest nie do opisania. Strzelca oblegają nie tylko koledzy z zespołu, ale wszystkie dzieciaki, a nawet Shaq, który poderwał się z kanapy. Trwa taniec, dzieciaki skaczą, krzyczą. Mimowolnie się szeroko uśmiecham.
Ale Shaq mówi – moment, dajmy jeszcze szansę dziewczynkom. Ma rację, na boisku są też zespoły dziewczęce. Zawodniczka z Rzeszowa chwyta więc piłkę – i tak, jak jej poprzednik z Dzików – trafia za pierwszym razem. Co za taniec radości! Dzieciaki dostają nie tylko buty, ale i pamiątkę na całe życie.
Dlaczego wybrałem akurat te dwa momenty, by opisać wizytę Shaqa w Warszawie? Bo gdybym nie przyszedł i na własne oczy nie zobaczył tej imprezy, musiałbym uwierzyć w lamenty, które słyszałem, czy też przeczytałem w internecie. Poza tym – te obrazki uświadamiają, dla kogo kierowana była impreza.
Ale od początku. Shaquille O'Neal to czterokrotny mistrz NBA, legendarny koszykarz Orlando Magic, Los Angeles Lakers czy Miami Heat. Boiskowy dominator, jeden z najlepszych graczy w historii, ale też osobowość wykraczająca poza sport. Napisać, że w Polsce takie gwiazdy gościmy rzadko, to nie napisać nic. W celach biznesowych lub promocyjnych przyjeżdżali do nas m.in. Dennis Rodman, Kareem Abdul-Jabbar, Allen Iverson czy Carmelo Anthony, wielkie gwiazdy NBA, ale obecności takich postaci ze świata basketu w Polsce wciąż są incydentalne.
To dlatego wizyta Shaqa wzbudziła takie poruszenie – nie tylko w środowisku koszykarskim. Informacja o jego przyjeździe przebiła się do mainstreamu, pisały i mówiły o nim największe media.
Shaq przyleciał, aby promować swoje buty w sieci CCC. I – mówiąc eufemistycznie – trudno było tego nie zauważyć. O'Neal do bólu, a nawet do ciar żenady opowiadał o tym, jak świetne oferuje produkty i w jak przystępnej są cenie.
Apogeum był wywiad w Kanale Zero. Prowadzący go Krzysztof Stanowski, choć nie jest specjalistą od koszykówki, przygotował się dobrze, zadawał interesujące pytania, ale niemal na każde słyszał tę samą odpowiedź: o walorach butów, o ich cenowej przystępności, o znakomitej współpracy z CCC…
Internet zalały memy. "Co sądzę o Marcinie Gortacie? Zacznijmy od tego, że jest tak dobry, jak moja współpraca z CCC i buty, które produkujemy". Internauci pisali też drwiąco: "czy wiecie może, gdzie kupię buty przystępne cenowo?".
Z wywiadu tłumaczył się sam Stanowski, komentując, iż sam czuje się zażenowany rozmową z Shaqiem.
To nie był koniec drwin i złośliwości. Czuć było zawód tym, jak Shaq zaprezentował się na evencie w Warszawie. Jeszcze na Bemowie słychać było, że jest za mało otwarty, że nie mówi o koszykówce, że nie mówi o rapie, że nie podpisuje autografów…
Skąd to poczucie zawodu? Wygląda na to, że każdy oczekiwał Shaqa dla siebie. Raperzy chcieli usłyszeć od niego kulisy jego płyt. Sportowi dziennikarze chcieli porozmawiać o dzisiejszej NBA, Stanowski liczył na poważną rozmowę o życiu.
Ale obie strony miały rozbieżne cele – Shaq przyleciał do Polski promować swoje produkty, a przy okazji dać ludziom nieco dobrej zabawy i samemu się także pobawić. Ci, którzy oczekiwali od byłego koszykarza czegoś dla siebie – czuli się rozczarowani. I głośno o tym mówili.
Najlepiej bawili się ci, którzy nie mieli wygórowanych oczekiwań. Wiedzieli, że Shaq przyjeżdża do Polski, aby sprzedawać buty. I wszystko, co uda się uszczknąć ponad to, będzie bonusem.
Jak kibice na trybunach, dla których fajnie było zobaczyć idola z dzieciństwa i pokazać go swoim dzieciom. Jak nastolatkowie na parkiecie, którzy zagrali w turnieju, a potem dostali od znanego koszykarza buty i wspomnienie, które z nimi pozostanie. Jak ludzie, którzy wieczorem przyszli na dziedziniec dawnego Domu Partii, by pobujać się w rytm muzyki puszczanej przez Shaqa – o, przepraszam, przez DJ Diesela, bo taki pseudonim za deckami nosi Shaquille O'Neal.
Tym ludziom na zawsze zostanie w pamięci, że widzieli Shaqa na żywo, że bawili się przy jego muzyce. No i oczywiście, jak znakomite i w jak przystępnej cenie są jego najnowsze buty…
PS
Swoją drogą – środowy event to mocny sygnał dla władz Warszawy, by na poważnie wziąć się za budowę obiektów sportowych. Shaqa ugoszczono w hali na Bemowie – tej samej, w której na co dzień grają koszykarze Legii. I choć doceniają, że ich dom jest remontowany i ulepszany, to się w nim męczą.
Nie chodzi o to, że koszykarska impreza Shaqa przyciągnęłaby do hali kilkanaście tysięcy osób. Chodzi raczej o budowę skromnych, ale nowoczesnych hal dzielnicowych – dla lokalnych klubów i sportowców. Przyjmować legendę sportu na Bemowie – nawet będącym po remoncie – to obciach.