– O tym zagraniu mówiło się "Gortat screen", ale trzeba już oficjalnie przemianować je na "f*cking Gortat screen". Tak powinno brzmieć nowe hasło w Wikipedii – śmieje się Marcin Gortat w rozmowie ze Sport.pl.
Były koszykarz nawiązuje oczywiście do nagrania, które stało się viralem w sieci. W ostatnim odcinku podcastu "Mind The Game" LeBron James i JJ Reddick poświęcili "zasłonie Gortata" długi fragment. Dwaj weterani analizują zagranie, które Polak wymyślił, wprowadził na parkiety NBA, doprowadził do perfekcji i o którym – mimo że Gortata nie ma w lidze od pięciu lat – do dziś mówi się do dziś "Gortat screen".
– Nawet nie muszę oglądać, żeby wiedzieć, co to jest – mówi James do Reddicka, gdy ten pokazuje mu na telefonie fragment meczu. – To pier… "Gortat screen" (f*cking "Gortat screen" – oryg.) – śmieje się LeBron. – To zagrywka, której nie da się zatrzymać, jeżeli zostanie dobrze rozegrana – dodaje.
Fragment podcastu o "zasłonach Gortata" rozszedł się po sieci w setkach tysięcy udostępnień i polubień. Z Gortatem rozmawiamy dzień po tym – jak przyznał sam były koszykarz – jego telefon niemal eksplodował.
– Zaczęło się wieczorem. Dostałem jednego SMS-a, po chwili drugiego, a za chwilę nadeszła lawina wiadomości. Na początku nie wiedziałem, o co chodzi, bałem się, że komuś coś się stało. A jak włączyłem Twittera i zobaczyłem kolejne setki powiadomień, to wystraszyłem się, że media wyciągnęły mi jakąś polityczną wypowiedź i jest klasyczne pranie brudów – śmieje się Gortat. – Ale kiedy zobaczyłem twarz JJ Reddicka, LeBrona Jamesa i poznałem kontekst, to odetchnąłem z ulgą – dodaje Polak.
"Mind The Game" to dziś jeden z najpopularniejszych podcastów o koszykówce. Prowadzą go JJ Reddick, czyli były ligowy weteran, a dziś ceniony komentator ESPN, oraz LeBron James, jeden z najwybitniejszych graczy w historii tej dyscypliny.
Obaj celebrują miłość do koszykówki, rozmawiając o samej istocie gry – o tym, co dzieje się na parkiecie i co jest niewidoczne dla oczu kibiców. A dla słuchaczy jest to wyjątkowa uczta. W ostatnim odcinku "zasłony Gortata" były jednym z tematów analizy Reddicka i Jamesa.
Czym w zasadzie "Gortat screen"? To zagranie, które jest modyfikacją pick&rolla – jednego z podstawowych, najbardziej klasycznych i eleganckich zagrań w koszykówce. Wysoki zawodnik stawia – tak, jak w pick&rollu – zasłonę graczowi z piłką, ale potem dodatkowo toruje mu drogę do kosza – stawiając kolejną zasłonę obok wysokiego zawodnika, którego zadaniem jest chronić obręcz. W ten sposób gracz z piłką – w dwóch ratach i po dwóch zasłonach – ma prostą drogę do zdobycia punktów.
– Wpadłem na to jeszcze w czasach gry w Orlando Magic, u Stana Van Gundy'ego – mówi nam Gortat. – To ten trener nauczył mnie, jak stawiać zasłony, pod jakim kątem i na jakiej wysokości. Można powiedzieć, że oddając siebie, poświęcając swoje statystyki i obserwując to, czego potrzebuje drużyna, wymyśliłem "zasłony Gortata". Ale nazwałem je dopiero, będąc w Washington Wizards – kontynuuje.
Gortat zaczynał karierę w Magic, rozwinął ją w Phoenix Suns, ale jego prime time w NBA przypadł na lata gry w Washington Wizards – z "Czarodziejami" trzykrotnie dochodził do półfinału Konferencji Wschodniej, tworząc kultową drużynę z Johnem Wallem i Bradley’em Bealem.
– Stworzyliśmy fantastyczną chemię. Postawić dobrą zasłonę to jedno, a druga rzecz, to znaleźć strzelca, który zdobędzie po niej punkty. Beal to czysty shooter. Dla niego nie było i nie ma problemu, by trafiać seriami i z każdej pozycji. Ale Wall był "streaky shooterem", który mógł trafić kilka trójek z rzędu, albo zaciąć i pudłować seriami – tłumaczy Gortat. A to wymagało od Polaka kreatywności. Obrońcy celowo odpuszczali Walla na obwodzie, przechodząc pod zasłoną, a wysoki rywal już czekał pod koszem na Walla, wiedząc, że ten będzie atakować obręcz. Tak narodził się "Gortat screen".
– Pamiętam nawet ten moment. Graliśmy z New York Knicks w Madison Square Garden. Powiedziałem do trenera Scotta Brooksa, że to ja rozrysuję zagrywkę – specjalnie dla mnie i Johna. Powiedziałem Johnowi, żeby wybiegł zza moich pleców i obserwował, co robię. Pamiętam wzrok trenera i kolegów z drużyny: co on, k… kombinuje?! – śmieje się dziś Gortat. – Ale już nazajutrz, gdy Brooks zobaczył, że "Gortat screen" działa, zorganizowaliśmy spotkanie, żeby doszlifować zagrywkę, która stała się naszym wielkim atutem.
– Ta zagrywka jest szalona – mówił w podcaście "Mind The Game" JJ Reddick, który z Gortatem spotkał się na początku jego kariery w Magic. A LeBron James dodawał, że sam stosuje tę sztuczkę i dziś w NBA drużyny uczą się "Gortat screens". Mówił o tym niedawno Luka Doncić, który stosuje "zasłony Gortata" w Dallas Mavericks.
– Czy to było miłe, że LeBron James wspomniał o mnie w podcaście? Tak, aczkolwiek z perspektywy czasu jest to dla mnie normalne, byliśmy kolegami z parkietu – tłumaczy nam Gortat. I dodaje: – Skoro ktoś taki jak LeBron James jest stanie mnie docenić, na pewno jest czymś bardzo sympatycznym.
– Swoją drogą jestem zdziwiony, że LeBron tak ciepło o mnie mówi. Kilka razy wykonałem na nim "zasłonę Gortata" i miał wtedy do mnie pretensje, że stawiam nielegalną zasłonę. Odpowiadałem mu wtedy: przestań beczeć! Jesteś zbudowany jak gladiator, a płaczesz jak dziecko. Trochę na siebie pokrzyczeliśmy – śmieje się "Polish Hammer". I już na poważnie dodaje, że z Jamesem spotkał się nie tylko na parkietach NBA, ale też na letnich treningach w Los Angeles i za każdym razem mieli dobre relacje.
Justin Russo, dziennikarz śledzący losy Los Angeles Clippers, w których Gortat kończył karierę, napisał, że "Gortat screen" to rodzaj sztuki. I spuścizna Polaka w NBA być może cenniejsza niż mistrzowski pierścień.
– Tak, to moje "legacy" – twierdzi Gortat. – Było "Iverson cut", był jordanowski "hang time", było "Hack-a-Shaq". I jest też "f*cking Gortat screen". To moja akcja, którą wprowadziłem do NBA i tak już będzie na zawsze – kończy Gortat.