Na zakończenie weekendu w Indianapolis odbyła się 73. edycja NBA All-Star Game, czyli Meczu Gwiazd zawodowej ligi koszykówki. W tym roku NBA powróciło do starego formatu Wschód kontra Zachód, który ostatni raz obowiązywał w 2017 roku. W ostatnich latach drużyny powstawały na podstawie wyborów dwóch kapitanów, którzy byli wytypowani przez fanów poprzez głosowanie. Jednakże nawet to nie pomogło powstrzymać spadku jakości Meczu Gwiazd.
Ostatecznie padło wiele rekordów, a Wschód zwyciężył z wynikiem 211:186. W ten sposób stali się pierwszą drużyną w długiej historii All-Star, która zdobyła ponad 200 punktów. W dodatku w całym meczu rzucono 397 punktów, co również jest historycznym wydarzeniem. "Najwięcej punktów zdobył Wschód... Cóż, gratulacje" - powiedział nonszalancko Adam Silver, ogłaszając zwycięzcę.
Komisarz ligi był zawiedziony całkowitym brakiem energii i poczucia rywalizacji. Mecz gwiazd od dawna budzi wielkie wątpliwości z uwagi na brak zaangażowania - zwłaszcza w grze w obronie - ale w tym roku sytuacja jest wyjątkowa. Popełniono tylko trzy faule, co również jest absolutnym rekordem i najlepiej oddaje obraz gry na parkiecie.
- Muszą coś zmienić. Z punktu widzenia zawodnika fajnie jest tylko rzucać - powiedział LeBron James, który po raz 20. wystąpił w Meczu Gwiazd NBA. To również rekord. - Dla mnie jest jasne, że fani chcą zobaczyć konkurencyjny mecz, ale nie chcemy też zostać kontynuowali - przyznał jego klubowy kolega Anthony Davis. Obaj grają w Los Angeles Lakers.
MVP Meczu Gwiazd NBA został Damian Lillard, a najlepszym strzelcem Karl-Anthony Towns, autor 50 punktów. - Dla mnie spotkanie All-Star nigdy nie było emocjonujące. Rozumiem, że są gracze, którzy chcą rywalizować, ale dla mnie to po prostu dobra zabawa. Nie wiem, co NBA może zrobić, aby to zmienić - stwierdził gracz Minnesoty Timberwolves.
Koszykarze NBA do prawdziwej rywalizacji wrócą za kilka dni. 23 lutego zostaną rozegrane kolejne mecze sezonu zasadniczego. Dotychczas każda z drużyn rozegrała około 55 z 82 spotkań.