Trzy dni po wygranej nad finalistami ubiegłego sezonu NBA Miami Heat 120:104, do rywalizacji z Houston Rockets San Antonio Spurs przystąpili mocno osłabieni, jako że trener Gregg Popovich zdecydował się nie uwzględniać w składzie trzech ważnych zawodników - Victora Wembanyamy, Devina Vassella i Tre Jonesa.
W większym wymiarze czasowym zagrał za to ponownie Jeremy Sochan, dla którego był to dopiero drugi mecz po siedmiomiesięcznej przerwie. Pierwszy miał miejsce przeciwko Heat, gdy polski skrzydłowy zdobył 10 punktów, 6 zbiórek i 3 asysty przez 25 minut.
W starciu z Rockets Sochan także grał przez około 25 minut i zdobył dwucyfrową liczbę punktów. Do 13 "oczek" dołożył 2 zbiórki oraz 4 przechwyty. Grał na dobrej, 56-procentowej skuteczności z gry (5/9), trafił jeden z dwóch rzutów za trzy, a także oba rzuty osobiste, które wykonywał. Co ważne, z nim na parkiecie Spurs zdobyli 11 punktów więcej od przeciwnika.
Jednak samo spotkanie drużyna Sochana przegrała. Jego losy rozstrzygnęły się w czwartej kwarcie, w której Polaka na parkiecie już nie było ani przez chwilę. Po trzech kwartach San Antonio Spurs prowadzili 76:63, ale w ostatniej odsłonie zupełnie się rozsypali. W tych 12 minutach gry ulegli rywalom różnicą aż 23 punktów (13:36), a w całym meczu 89:99.
Dla Spurs więcej punktów od Sochana zdobył tylko środkowy Zach Collins - 18. Dla Rockets po 15 "oczek" zdobyli Cam Whitmore i Amen Thompson.
Przed San Antonio Spurs jeszcze dwa mecze przedsezonowe - w nocy ze środy na czwartek zmierzą się oni ponownie z Houston Rockets (2:00), a następnie w nocy z piątku na sobotę zagrają z Golden State Warriors. Pierwszy mecz sezonu zasadniczego NBA drużyna Gregga Popovicha rozegra w nocy z 25 na 26 października, gdy podejmie we własnej hali Dallas Mavericks.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!