Co za bezduszność! Słynny mural Kobe'ego Bryanta ma zniknąć. Kuriozalny powód

Ten mural zna prawie cały świat, a już na pewno wszyscy mieszkańcy Los Angeles. Niestety właściciel kamienicy, na której namalowany jest legendarny Kobe Bryant, chce zamalować słynny mural. Dlaczego?

To był 26 stycznia 2020 roku. I nagle cały sportowy świat stanął. Stanął, bo świat obiegła wiadomość, że Kobe Bryant, jeden z najwybitniejszych sportowców w historii, zginął w katastrofie helikoptera. Kobe nie był tylko gwiazdą NBA, ale śmiało można napisać, że amerykańskiej popkultury. 

Zobacz wideo Piotr Lisek stoczy dwie walki na jednej gali? "Jeśli wam będzie mało..."

Niedługo po jego śmierci, nieopodal hali, w której mecze rozgrywali Lakersi, pojawił się imponujący mural. Na niemal całej ścianie siłowni "Hardcore Fitness" w Los Angeles można było zobaczyć Bryanta wraz z nastoletnią córką Gianną, która także zginęła w katastrofie. 

- To dzieło sztuki, które honoruje kultową osobę - powiedziała właścicielka siłowni, Cecilia Moran, w piątkowym wywiadzie dla "The Times". Problem w tym, że kultowy mural może zniknąć, bo Moran właśnie została poinformowana, że do końca miesiąca mural ma zostać usunięty. Dlaczego? Trzeba zrobić miejsce... na reklamę. Właścicielka siłowni powiedziała, że tego nie zrobi, choć właściciel budynku poinformował ją, że w takim razie przyśle jej rachunek do zapłacenia.

Kobe Bryant Anniversary Basketball
Kobe Bryant Anniversary Basketball Fot. Ashley Landis / AP Photo

- Ten mural jest przecież korzystny dla reklam i ma duże znaczenie dla miasta i fanów Kobe'ego. Powiedziałam więc, że się nie zgadzam. Nie chcę denerwować fanów, nie chcę okazywać braku szacunku i nie uważam, że ten mural powinien zostać usunięty - oświadczyła. Jej zdanie podziela Louie Palsino, artysta, który namalował ten mural.

- Ktoś powinien się zastanowić nad tym i pomyśleć, czym ten mural jest dla Los Angeles. I czym jest dla turystów z całego świata, którzy tu przyjeżdżają. Nie widzę większego sensu w zdejmowaniu go dla reklamy - oświadczył artysta. Co ważne: właściciel budynku wyraził zgodę na mural i nigdy się mu nie sprzeciwiał. Nie wydał też na niego nawet dolara, bo to właśnie Moran osobiście sfinansowała projekt, wydając około 2 500 dolarów na niezbędne materiały. Artysta wykonał pracę pro bono.

Podaj piłkę, Kobe. Albo nie podawaj, rzucaj. Bądź, po prostu.

"Wyjątkowy był nie tylko dlatego, że dobrze grał w koszykówkę. Kobe połączył dwie epoki. Spoił koniec lat 90. i w pewnym sensie analogowe jeszcze czasy Michaela Jordana rzucającego z półdystansu, z cyfrową NBA Stephena Curry’ego trafiającego niemal z połowy boiska. Zaczynał karierę, gdy internet raczkował, a kończył, gdy kontrolę nad publicznym dyskursem przejmować zaczęły social media. Kobe też miał swoje czasy. Moment, w którym to on był najważniejszy, najlepszy, najbardziej szanowany. W latach 2008-2012 trzy razy grał w finale NBA, dwukrotnie w nim triumfował. A do tego wywalczył dwa złote medale igrzysk. Przez dwie dekady reprezentowania Los Angeles Lakers pokazał nam wiele twarzy. Bezczelnego dzieciaka, krnąbrnego gwiazdora, boiskowego egoisty, wielkiego mistrza, kontuzjowanego weterana, cenionego mentora. Gdy w wieku 18 lat wchodził do NBA, chciał naśladować Jordana. Gdy w wieku niemal 38 lat ligę opuszczał, najmłodsi gracze NBA chcieli być jak on" - pisał o nim na Sport.pl Łukasz Cegliński. I jest to lektura obowiązkowa nie tylko dla fanów koszykówki.

Więcej o: