Sochan wyznacza trendy. Szef Spurs: Nasz największy dzieciak, Wembanyama, już to zrobił

Łukasz Cegliński
- Kibice widzą to, co na zewnątrz, a na pierwszy rzut oka są to właśnie kolorowe włosy, ale my widzimy codziennie, jak Jeremy oraz inni nasi koszykarze pracują na treningach, ćwiczą na siłowni, starają się rozwijać jako koszykarze i ludzie - mówi Sport.pl szef San Antonio Spurs Brian Wright.

W piątek w hali WKK Wrocław rozpoczął się organizowany przez NBA kamp "Basketball Without Borders". Wśród jego uczestników jest jedyny Polak w NBA Jeremi Sochan, ale także generalny menedżer, czyli szef jego klubu San Antonio Spurs.

Zobacz wideo "Nie mogłam się wkurzyć". Anita Włodarczyk po odpadnięciu w eliminacjach

40-letni Wright szefem Spurs jest od lipca 2019 roku. Wcześniej był asystentem generalnego menedżera, przedtem pełnił taką funkcję w Detroit Pistons. A zanim trafił do Detroit, pracował w Orlando Magic, w których zatrudniony został jako koordynator ds. skautingu. I ciekawostka - chwilę później do Magic dołączył Marcin Gortat, obaj znają się doskonale.

We Wrocławiu pytaliśmy jednak Wrighta przede wszystkim o Sochana. I to nie tylko o jego poziom gry, lecz także o niezwykłą osobowość. Bo Sochan - w dużym skrócie i uproszczeniu - to nowe wcielenie Dennisa Rodmana. Numer 10 na koszulce, co rusz inny kolor włosów, waleczność i zadziorność na boisku.

Jak oceniają osobowość Sochana w San Antonio? - Testowaliśmy Jeremiego przed draftem, więc doskonale wiedzieliśmy, jakim koszykarzem i jakim człowiekiem jest - mówi Sport.pl Wright. - Cieszymy się, że jest w Spurs, od pierwszego dnia obserwujemy jego rozwój. Jak dla każdego debiutanta początek sezonu był niełatwy, ale Jeremi się rozkręcał, w połowie rozgrywek zrobił ogromny postęp w ataku.

W debiutanckim sezonie Sochan zagrał w 56 spotkaniach - zdobywał średnio 11 punktów, notował po 5,3 zbiórki oraz 2,5 asysty. Pokazywał wszechstronność, występował na różnych pozycjach, grał na boisku różne role. Zdarzało się, że grał nawet jako rozgrywający i zanosi się na to, że nie były to jednorazowe próby, tylko część szerszego planu.

- Nasz zespół się zmienia, ewoluuje, tak samo jak gracze - opowiada Wright. - Jeremi jest bardzo wszechstronny, rozwija swoją grę. W lecie pracował nad kozłowaniem i rzutem, niewykluczone, że będzie miał większą rolę, jeśli chodzi o grę na obwodzie. Ale warto pamiętać, że już w minionym sezonie grał jako rozgrywający.

Wróćmy jednak do kolorowej osobowości Sochana. Jak na jego zachowanie poza boiskiem patrzą w San Antonio? - Chcemy, żeby wszyscy nasi gracze byli sobą. I Jeremi jest sobą pod każdym względem - farbuje włosy, udziela się w social mediach, ma dobry kontakt z kibicami. My się z tego cieszymy, bo on w każdym elemencie robi swoje, angażuje się w 100 proc. - zaznacza Wright.

- Kibice widzą to, co jest na zewnątrz, a na pierwszy rzut oka są to właśnie kolorowe włosy, ale my widzimy codziennie, jak Jeremy oraz inni nasi koszykarze pracują na treningach, ćwiczą na siłowni, starają się rozwijać jako koszykarze i jako ludzie. I jeśli przy tym są sobą, to świetnie. Kibice i dzieciaki w San Antonio uwielbiają Jeremiego, spodziewam się, że coraz więcej z nich będzie farbowało włosy. Nasz największy dzieciak, Victor Wembanyama, już to zresztą zrobił - śmieje się Wright.

Ten największy dzieciak to francuski fenomen, numer jeden draftu. Mierzący 224 cm wzrostu 19-letni podkoszowy ma odmienić los Spurs, którzy ostatnio wygrali tylko 22 z 82 spotkań, byli jednym z najgorszych zespołów w NBA. Na razie Wembanyama, czy też "Wemby", jak w skrócie mówią o nim Amerykanie, zakumplował się z Sochanem i, tak jak on, przefarbował swoje włosy.

O co będą w tym sezonie walczyć Spurs, czy awans do play-off jest możliwy? Wright odpowiada tak, jak na generalnego menedżera poważnej organizacji przystało. - Zwycięstwa są ważne, ale równie istotne jest, żeby drużyna rozwijała się od podstaw. Żeby koszykarze robili progres pod każdym względem, żeby zespół miał mocne fundamenty.

- Nie wyznaczamy sobie celów, nie mówimy, że w tym sezonie na pewno chcemy awansować na play-off. Chcemy po prostu widzieć, że droga, którą idziemy, jest słuszna, że drużyna się rozwija - kończy szef Spurs.

Więcej o: