Do końca meczu w Miami zostawała 0,1 sek., kiedy zawodnik Boston Celtics - Derrick White - ambitnie wepchnął piłkę do kosza po nieskutecznym rzucie z dystansu Marcusa Smarta. Tuż po wybrzmieniu końcowej syreny zawodnicy gości rzucili się sobie w ramiona, a koszykarze Miami Heat pokazywali sędziom, że punkty nie mogą zostać zaliczone.
W tamtym momencie gospodarze prowadzili jeszcze 103:102 i byli o kroczek od finałów NBA i rywalizacji z Denver Nuggets. By rozstrzygnąć, czy White zdobył punkty w sposób zgodny z przepisami, sędziowie musieli skorzystać z powtórek w zwolnionym tempie.
- To było najdłuższe 10 sek. w moim życiu. Oczekiwanie na decyzję sędziów było straszne - mówił po meczu ze łzami w oczach lider Boston Celtics - Jayson Tatum. - To po prostu koszykówka. Koszykówka w najlepszym wydaniu dla was wszystkich - krótko odpowiedział najlepszy zawodnik Miami Heat - Jimmy Butler.
"To najbardziej szalony mecz w historii NBA, jaki widziałem", "Jestem w szoku", "Wow! Wow! Wow!" - komentowali eksperci stacji telewizyjnej TNT.
Dopiero na dokładnych powtórkach widać, że piłka opuściła rękę White'a dokładnie na 0,1 sek. przed zakończeniem meczu. 104:103 dla Boston Celtics, w rywalizacji do siedmiu zwycięstw 3:3. Mecz numer siedem przed nami, a zawodnicy z Bostonu są o krok od dokonania czegoś, czego nie zrobił jeszcze nikt w historii NBA.
Do tej pory tylko trzy razy zdarzyło się, by drużyna, która zaczęła serię play-off od 0:3, doprowadzała do siódmego meczu. W 1951 r. zrobili to Rochester Royals przeciwko New York Knicks, w 1994 r. Utah Jazz przeciwko Denver Nuggets, a dziewięć lat później Dallas Mavericks przeciwko Portland Trail Blazers.
Żadnej z tych drużyn nie udało się jednak wygrać decydującego spotkania. Boston Celtics mogą więc zostać pierwszą drużyną w historii, która nie tylko doprowadziła do siódmego meczu, ale w ogóle wygrała serię w cudowny sposób. Jeśli weźmiemy pod uwagę to, co wydarzyło się w Miami w nocy z soboty na niedzielę polskiego czasu, "cud" nie będzie przesadnym określeniem.
Finał konferencji wschodniej zaczął się od trzech zwycięstw Miami Heat. Najpierw były dwa triumfy w Bostonie (123:116 i 111:105) oraz jedno w Miami (128:102). Kiedy wydawało się, że w tym sezonie emocji w finałach konferencji nie będzie, Boston zaczął odwracać losy rywalizacji. Najpierw w Miami (1116:99), potem u siebie (110:97) i teraz znowu w Miami.
Mecz numer siedem w nocy z poniedziałku na wtorek polskiego czasu. Początek o 2:30.