Patrick Beverley jest jednym z czołowych obrońców w lidze NBA, znanym ze swoich specyficznych zachowań. Zawodnik Chicago Bulls, który pod koniec lutego został wytransferowany z Los Angeles Lakers, ponownie dał o sobie znać w meczu z byłymi kolegami. Choć sam rozgrywający nie zagrał znakomitego meczu, udało mu się upokorzyć samego LeBrona Jamesa.
W nocy z niedzieli na poniedziałek drużyna Lakers podejmowała na własnym parkiecie Bulls, wciąż walcząc o awans do fazy play-off. Dla obu zespołów stojących pod ścianą był to więc niezwykle ważny mecz, który ostatecznie może zdecydować o ich być albo nie być w decydującej części sezonu. W związku z tym, w barwach "Jeziorowców" do gry wrócił LeBron James, który przez cały marzec walczył z kontuzją.
Choć na początku meczu wydawało się, że gospodarze mogą dopiąć swego i odnieść kluczowe zwycięstwo, z czasem drużyna Bulls zaczęła grać znacznie lepiej, uciekając nawet na dwadzieścia oczek. Duży w tym udział miał bardzo dobrze broniący Patrick Beverley, który w istotnych momentach krył samego LeBrona Jamesa.
Do sytuacji, o której mówi cały koszykarski świat, doszło jednak na sam koniec spotkania. Nieco ponad minutę przed finałową syreną, Beverley zdołał zdobyć punkty w trumnie, z ogromną łatwością ogrywając Jamesa. Mniej znany z Amerykanów zdecydował się wówczas na wymowny gest, pokazujący przeciwnikowi, że zagrał "małe" spotkanie, nie przekraczając granicy 20 punktów.
Nie był to jedyny wybryk Beverleya w trakcie ostatniego spotkania. Wcześniej rozgrywający Bulls zdecydował się m.in. pokazywać swoim byłym kolegom, że ich klub śmierdzi. W ten sposób prostym trash talkiem udawało mu się ich nieco rozkojarzyć.
Po kolejnej porażce drużyna Los Angeles Lakers zajmuje dziewiąte miejsce w konferencji zachodniej, tracąc dwie wygrane do szóstych Golden State Warriors na siedem kolejek do końca sezonu zasadniczego. Jednocześnie Dallas Mavericks, zajmujący 11. miejsce, są zaledwie jeden triumf za "Jeziorowcami", mogąc wyrzucić ich nawet z fazy play-in.
W przypadku Bulls, triumf w nocy z niedzieli na poniedziałek umocnił ich 10. pozycję w konferencji wschodniej. DeMar DeRozan i spółka są już praktycznie pewni awansu do fazy play-in, w której zmierzą się najprawdopodobniej z Miami Heat lub Brooklyn Nets.