Dla niego kluby NBA chcą być najgorsze. To już kosmita, a nie jednorożec

Łukasz Cegliński
To będzie szalony sezon, bo lista zespołów pragnących tytułu jest równie długa, co tych, które będą celowo przegrywać ile się da. Do lądowania na planecie NBA szykuje się 18-letni kosmita, choć on sam przekonuje, że tak jak my, posiada duszę. Victor Wembanyama jeszcze nie postawił swej gigantycznej stopy na parkiecie NBA, a już wiemy, że koszykówkę odmieni na zawsze.

Golden State Warriors pokonali Los Angeles Lakers, Boston Celtics wygrali z Philadelphia 76ers, do wyścigu po mistrzostwo NBA startują kolejni faworyci – Milwaukee Bucks, Los Angeles Clippers czy Phoenix Suns. A wielki LeBron James ruszył na ostatni etap pogoni za rekordem Kareema Abdula-Jabbara, zdobywcy 38387 punktów w historii, i w meczu otwarcia zdobył w 31 punktów.

Zobacz wideo Woda zamiast piwa i ulubione steki. Co Gamrot robił w Disneylandzie?

Ale ten sezon będzie wyjątkowy także ze względu na to, co będzie się działo na ligowym dnie. Tam też zaczyna się wyścig – o to, kto będzie najgorszy. Do batalii szykują się San Antonio Spurs, Utah Jazz, czy Indiana Pacers, którzy w lecie oddali czołowych graczy i odmłodzili składy. Ale im bliżej końca, tym chętnych do hurtowego przegrywania przybędzie. Powód jest jeden: Victor Wembanyama.

Młody Kareem Abdul-Jabbar i Rudy Gobert rzucający za trzy

"Brick for Vic", "Play bad for the French lad", "Loserama for Wembanyama" – amerykańscy dziennikarze wymyślają nazwy dla koszykarskiej konkurencji, w której chodzi o to, by przegrać jak najwięcej meczów. W NBA nie jest to konkurencja nowa, od lat działa prosty mechanizm – im słabszy zespół, tym większe szanse na wylosowanie pierwszego numeru w drafcie, czyli prawa wyboru najbardziej utalentowanego gracza z całego świata. A w 2023 roku tym najbardziej utalentowanym, najlepszym, będzie koszykarz wręcz z innej planety.

- Nazywamy wyjątkowych graczy jednorożcami, w ostatnich latach byli nimi chyba wszyscy. Ale on jest bardziej jak kosmita. Nigdy nie widziałem… Nikt nigdy nie widział kogoś tak wysokiego, a jednocześnie poruszającego się tak płynnie i wdzięcznie – szukał słów LeBron James, który wkraczając do NBA w 2003 roku, mimo niespełna 19 lat, był już określany mianem "Wybrańca".

Victor Wembanyama to rzeczywiście fenomen. 4 stycznia skończy dopiero 19 lat, mierzy 221 cm wzrostu. – Na bosaka – podkreśla sam zawodnik, bo przecież w USA wzrost koszykarzy mierzony jest w butach. Jak gra? Zacznijmy od porównań, one zawsze malują efektowne obrazy – jak młody Kareem Abdul-Jabbar, jak Rudy Gobert rzucający za trzy punkty, jak swobodnie dryblujący Kristaps Porzingis, jak wyżsi Kevin Durant czy Janis Andetokunmbo. Innymi słowy – jak najlepszy strzelec w historii NBA, jak jej czołowy obrońca ostatnich lat, jak pierwszy jednorożec, bo tak nazwano kilka lat temu mierzącego 221 cm wzrostu i rzucającego za trzy Łotysza, jak najlepsi strzelcy i MVP ligi. Andetokunmbo ma ksywę "Greek Freak"? Wembanyama może być jeszcze większym odmieńcem.

NBA przygotowała scenę, a on zagrał fenomenalnie

Świetnie porusza się po parkiecie – jest szybki, zwinny i skoczny. Swobodnie czuje się z piłką – kozłuje jak skrzydłowy, potrafi zmienić kierunek, regulować tempo. Jest skuteczny z każdego miejsca na parkiecie – potężne wsady i rzuty z bliska są dla niego tak samo powszechne jak serie trójek. Ale to tylko jedna strona parkietu – po drugiej Wembanyama jest wyjątkowym obrońcą, na co wpływa jego niesamowity zasięg rąk, wyczucie oraz sprawne poruszanie się na nogach. Jest tak wielki, że pokrywa większość przestrzeni w pobliżu obręczy i nawet jeśli nie zalicza bloków, to wpływa na decyzje rywali.

Konkretne liczby? W październiku Wembanyama zagrał w dwóch meczach swojego francuskiego zespołu Metropolitans 92 przeciwko drużynie G League Ignite – meczach zorganizowanych niejako specjalnie dla niego, by mógł się zaprezentować szerokiemu gronu trenerów, skautów, ekspertów. Na trybunach zasiadło ich około 200, a Francuz zaprezentował się wyśmienicie – w dwóch spotkaniach zdobywał średnio 36,5 punktu, miał po 7,5 zbiórki oraz 4,5 bloku. Trafił aż dziewięć z 18 rzutów za trzy. "To nie do obrony", "Co możesz mu zrobić?" - amerykańscy komentatorzy co chwila powtarzali to samo.

 

- Czyli co, teraz 25 zespołów szykuje się do tankowania? – takie słowa doświadczonego skauta wychwycił po pierwszym meczu dziennikarz "San Antonio Express-News". Wembanyama zdobył w nim 37 punktów i zablokował pięć rzutów, a dla wszystkich stało się jasne, że w oparciu o Francuza można budować zespół na miarę mistrzostwa. I że warto poświęcić sezon bez widoków na sukcesy, by przegrywać i mieć większą szansę w drafcie. Czyli tankować, inaczej zaliczyć jak największą liczbę porażek. W NBA nie ma tak prostej metody uszeregowania kolejności wyboru w drafcie jak np. w NFL, gdzie najsłabsza drużyna zakończonego sezonu wybiera jako pierwsza. W lidze koszykarzy obowiązuje tzw. loteria, numery są losowane, ale najsłabszy zespół w sezonie ma w niej największe szanse.

Koszykówką nasiąkał od dawna. Były też piłka i dżudo

O tym, że będzie wielki, wiadomo od dawna. Victor urodził się w sportowej rodzinie – pochodzący z Demokratycznej Republiki Kongo ojciec Felix skakał w dal, matka, Elodie de Fautereau, grała w koszykówkę, po latach nazywano ją żeńskim Kedrickiem Perkinsem. Połączenie skoczności i dynamiki z umiejętnością poruszania się pod koszem Victor wyniósł zatem z domu.

Elodie po karierze została trenerką w podparyskim Le Chesnay, zabawy pomarańczową piłką uczyła najmłodsze dzieci. Także Victora. – Moja wszechstronność wzięła się stąd, że odbijałem piłkę od małego, jeszcze zanim zacząłem trenować. Miałem pięć czy sześć lat i zawsze miałem przy sobie piłkę – mówił Wembanyama w rozmowie z ESPN. I podkreślał, że lubił nie tylko koszykówkę. – Byłem niezły w piłkę nożną, grałem na bramce, ćwiczyłem dżudo. W końcu zdecydowałem się na kosza, ale nie było tak, że zacząłem grać w jakimś konkretnym momencie. Koszykówką nasiąkałem od zawsze.

Kolejne kroki wyjątkowego dzieciaka były typowe, choć coraz częściej odbywały się w obecności kamer i reflektorów. Zawsze najwyższy, zwykle grał ze starszymi, podbijał kolejne rozgrywki – najpierw we Francji, potem w całej Europie. Skauci go chwalili, media społecznościowe zalewały kolejne kompilacje jego zagrań, w wieku 15 lat zadebiutował we francuskiej ekstraklasie, a przed 18. urodzinami po raz pierwszy zagrał w Eurolidze. Szedł ścieżką, którą kilka lat wcześniej przeszedł Luka Doncić - obecnie jedna z największych gwiazd NBA z Dallas Mavericks. Tyle, że Francuz jest 20 cm wyższy, dzięki czemu dużo bardziej unikalny.

Opowiadania młodego Victora. V jak rzymskie pięć

Wembanyama jest wyjątkowy i od dawna o tym wie. "New York Times", który wysłał ostatnio reportera do Nanterre, opisuje historię, jak trener Michael Bur urządzał z nastoletnimi koszykarzami zabawy w skojarzenia. Prosił np. o wypowiedzenie słowa na pierwszą literę własnego imienia. – Trenerze, ja mam na imię Victor. Czyli od jakiej litery zaczynam? – podchwytliwie zaczął zawodnik. – No, od V – odpowiedział trener. – Tak, ale V to także rzymska liczba pięć. I ja mam na imię Victor, bo potrafię grać na wszystkich pięciu pozycjach – odparł młody koszykarz. – Pomyślałem wtedy, że mam do czynienia z naprawdę niebanalnym szesnastolatkiem – relacjonował Bur "New York Times".

Kolejna anegdota: na lekcji francuskiego w liceum klasa Wembanyamy miała przygotować krótkie opowiadanie o marzeniach. Temat był ogólny, część kolegów z drużyny potraktowała go wąsko – napisała o tym, że chce zostać sławnymi koszykarzami. Natomiast Victor z jednym z uczniów napisali opowiadanie zatytułowane "Alice et Jules". Była to historia małżeństwa, którego życie się załamało, gdy Jules prowadząc pod wpływem alkoholu spowodował wypadek i zapadł w śpiączkę. Po wybudzeniu okazało się, że stracił kontakt z Alice, ostatecznie małżonkowie ponownie się zeszli.

- Tak, zawsze był wyjątkowy, choć tę koszykarską wyjątkowość ja postrzegam tak, że ktoś coś robi na boisku po raz pierwszy, odkrywa nieznane – mówi Aaron Cel, wychowany we Francji reprezentant Polski. - Magic Johnson był pierwszym tak wysokim graczem, który świetnie podawał. Michael Jordan miał wyjątkowy gen zwycięzcy i lidera. Stephen Curry zaczął trafiać trójki z 10 metrów. Victor? Oglądam jego mecze od dawna i nigdy nie widziałem zawodnika, który przy takim wzroście łączyłby umiejętność kozłowania, zmiany kierunku, rzuty za trzy, wyczucie do bloków – dodaje Cel.

"Zawsze czułem, że jestem na innym poziomie"

Reprezentant Polski kontynuuje: - Pojawia się pytanie o to, czy Wembanyama wytrzyma presję, ale tu jestem spokojny. Słucham tego, co i jak mówi – nic go nie zaskakuje, widać, że wszystko ma przemyślane, jest elokwentny. Przypomina mi nastoletniego Kyliana Mbappe, o którym mówiono, że jest dojrzały jak na swój wiek, a on tłumaczył, że to dlatego, że jako dziecko bawił się z rodzicami w konferencje prasowe, wywiady, odpowiadanie na pytania.

Wembanyama ma poczucie własnej wartości. – Zawsze czułem, że jestem na innym poziomie. Żyłem innym życiem niż koledzy z podstawówki, w inny sposób o wszystkim myślałem. Zawsze starałem się być oryginalny w tym, co robiłem i to naprawdę tkwi w mojej duszy: być oryginalnym, jedynym w swoim rodzaju. Nie wiem, czym to wytłumaczyć, po prostu taki się urodziłem – mówił ostatnio nastolatek w rozmowie z „New York Times".

Jedyny w swoim rodzaju Wembanyama w ostatnim sezonie przed wejściem do NBA wykonał też niebanalny krok w tył – z euroligowego ASVEL Villeurbanne przeniósł się do słabszego Metropolitans 92. Żeby nie zwiększać obciążeń, nie prowokować kontuzji, grać raz w tygodniu, poświęcać się treningom u Vincenta Colleta, doświadczonego trenera reprezentacji Francji.

- Rozmawiałem z Vincentem podczas EuroBasketu i on mówił mi, że czuł się trochę zmęczony, myślał o odpoczynku od pracy w klubie. Ale jak dowiedział się, że będzie pracował z Wembanyamą, zgodził się na kolejny rok – opowiada Cel. I to Collet wykona ostatnie szlify przed wypuszczeniem nastolatka w wielki świat NBA.

Z jasno sprecyzowanym celem. – Powiedziałem Victorowi, że nie mam zamiaru doprowadzić go pozycji numeru 1 w drafcie. Chcemy go przygotować do kolejnego etapu, w którym jest dominacja w NBA – zapowiada Collet.

I jak tu dla Wembanyamy nie przegrywać?

Więcej o: