Jeremy Sochan przed debiutem w NBA wrzucony w środek pożaru. "Zobaczymy, kto przetrwa"

Łukasz Cegliński
19-letni Jeremy Sochan odlicza dni do debiutu w NBA jako koszykarz odmłodzonych San Antonio Spurs, którzy właśnie zaczynają przygotowania. Plany trenera? - Po prostu wrzucimy ich w środek pożaru i zobaczymy, kto przetrwa. Dowiemy się komu przyda się więcej pewności siebie, a komu kopniak w tyłek, cokolwiek to będzie oznaczać - mówi o młodych graczach Gregg Popovich.

To, jak będzie wyglądał pierwszy sezon Jeremiego Sochana w NBA, pozostaje zagadką. Ale już możemy się cieszyć, że reprezentant Polski trafił do San Antonio Spurs, gdzie będzie pracował z Greggiem Popovichem. Od lat podziwiamy jego trenerski kunszt, od lat z zainteresowaniem słuchamy jego słów. I to się nie zmieni.

Zobacz wideo Ring girls KSW. "Ta praca wcale nie jest łatwa. Dziewczyny często zjadał stres"

- Raczej nie powinienem tego mówić, ale i tak powiem, do cholery z tym – niech nikt nie jedzie do Las Vegas i nie stawia na to, że zdobędziemy mistrzostwo. I tak, wiem, że zaraz ktoś powie: "O rany, ale z niego Debbie Downer [postać ze znanych amerykańskich skeczów, uosobienie pesymizmu – red.], przecież zawsze jest szansa, a co jeśli będą ciężko pracować?" Ale ja wiem, że to się raczej nie wydarzy. I nie w tym rzecz. Szczerze mówiąc, w ogóle się tym nie martwię. Wszyscy dobrze wiecie, na czym mi zależy – mówił w poniedziałek do dziennikarzy Gregg Popovich podczas tradycyjnego, otwierającego przygotowania do sezonu spotkania z mediami.

Mówił w swoim stylu, bo 74-letni, utytułowany szkoleniowiec, który poprowadził Spurs do pięciu tytułów mistrzowskich i wygrał 1344 mecze w rundzie zasadniczej, co jest rekordem NBA, znany jest z bezpośrednich wypowiedzi. W poniedziałek powtórzył zresztą jedną z tych znanych. - Moja wypłata – odpowiedział krótko na pytanie o motywację do pracy przed swoim 27. sezonem w San Antonio. Wypłata, czyli 11 mln dolarów za sezon, najwyższy trenerski kontrakt w lidze.

Ale poza pieniędzmi Popovichowi zależy też na budowie młodego zespołu Spurs. – Celem na ten sezon jest rozwijanie tej grupy, postawienie moich koszykarzy przed jak największą szansą na długą karierę w NBA i czerpanie z tego jak największej przyjemności. Tak, żeby ktokolwiek, kto przyjdzie po mnie, miał szansę, by wznieść ich na jeszcze wyższy poziom – dodał Popovich, którego obecny kontrakt wygasa za rok.

Rozwój, młodość, szansa – już same te słowa określają to, czego mogą spodziewać się kibice Spurs w najbliższym sezonie. Młody zespół z San Antonio, którego liderem jest 23-letni Keldon Johnson, ma po prostu zdobywać doświadczenie. Wygrywanie? Sami koszykarze mówią o walce o play-off, ale specyfika NBA jest taka, że im mniej meczów wygrasz, tym zwiększasz swoje szanse na wybór większego talentu w kolejnym drafcie. Porażki to po prostu rodzaj inwestycji, na którą często decydują się kluby, które znalazły się w martwym punkcie – nie mają szans na walkę o tytuł w obecnym składzie, więc decydują się na przebudowę.

Spurs, którzy od lat są wzorem dla całej NBA, jeśli chodzi o zarządzanie i planowanie, są w o tyle dobrej sytuacji, że mają też w kogo inwestować na parkiecie. Popovich będzie miał w składzie aż sześciu graczy, których wybierał w ostatnich czterech latach w pierwszej rundzie draftu – w tym wybranego w czerwcu z numerem 9. Jeremiego Sochana.

19-letni skrzydłowy, który będzie jedynym Polakiem w NBA, intryguje nie tylko nas, intryguje nie tylko pod względem koszykarskim. W nim właściwie wszystko jest intrygujące: pochodzenie (syn Polki i Amerykanina wychowany w Wielkiej Brytanii), umiejętności (może grać na kilku pozycjach w ataku i w obronie), podejście do życia (luz, energia, ale i niemała już dojrzałość), a nawet wygląd. Kolor włosów Sochan zmienia tak często jak kiedyś robił to Dennis Rodman, obecnie jego fryzura jest seledynowo-różowo-pomarańczowa i nawiązuje do kolorystki logo Spurs z lat 90. I już choćby tą zmianą reprezentant Polski ponownie ucieszył kibiców z San Antonio.

To jednak tylko dodatki, zaraz najważniejsza będzie koszykówka. 3 października Spurs rozegrają w Houston pierwszy sparing, a sezon NBA zainaugurują 20 października meczem z Charlotte Hornets. Wtedy przekonamy się, jakie plany względem Sochana ma Popovich – w poniedziałek doświadczony trener mówił ogólnie o grupie młodych graczy i mówił, oczywiście, w swoim stylu.

- Nasza praca będzie polegać po prostu na jak najlepszym przygotowaniu ich do startu. Będzie podobna do opieki nad małym dzieckiem, któremu najpierw dostarcza się odpowiednie składniki odżywcze, by rosło i rozwijało się dobrze w jak najlepszym środowisku.

- Niektórzy z tych chłopców dostaną większe minuty na boisku szybciej, niż się tego będą spodziewać. I to będzie fajne, bo po prostu wrzucimy ich w środek pożaru i zobaczymy, kto przetrwa. Dowiemy się komu przyda się więcej pewności siebie, a komu kopniak w tyłek, cokolwiek to będzie oznaczać – obrazowo tłumaczył swoje zamiary Popovich.

Co się przyda Sochanowi? W akademickiej NCAA, gdzie przez rok grał na uczelni Baylor, mierzący 204 cm wzrostu skrzydłowy w 30 meczach zdobywał średnio 9,2 punktu, 6,4 zbiórki oraz 1,8 asysty. Dał się poznać jako bardzo wszechstronny gracz, który może grać na obu pozycjach na skrzydłach, ale w pewnych ustawieniach także jako środkowy. Jego dużym atutem jest bardzo dobra gra w obronie, gdzie po zasłonach może przejmować graczy właściwie z każdej pozycji. Teraz trzeba "tylko" przenieść to na poziom najlepszej ligi na świecie.

No i poprawić rzut, bo jeśli w analizach stylu gry Sochana przed czerwcowym draftem pojawiały się znaki zapytania, to była to właśnie regularność w rzutach z dystansu. Reprezentant Polski mówił o tym na niedawnym spotkaniu z dziennikarzami w San Antonio, ale już wcześniej zwracał na to uwagę w długiej rozmowie ze Sport.pl. - Wiele osób mówi, że on nie jest najlepszy, że muszę go poprawić. Ja uważam, że potrafię rzucać skutecznie, ludzie, z którymi trenuję, też to wiedzą.

- Ale oczywiście ciężko pracuję nas tym, by ten rzut był jak najbardziej stabilny, żeby każda próba pod względem mechanicznym wyglądała tak samo. Myślę, że robię postępy. Ćwiczę, oglądam te próby na wideo, oglądam też mechanikę innych graczy. Poprawa rzutu jest dla mnie wyzwaniem, ale nie problemem - mówił nam Sochan, który w lecie miał pecha, bo ze względu na zakażenie koronawirusem nie mógł wziąć udziału w rozgrywkach ligi letniej.

Dlatego pierwszą próbą dotknięcia NBA będą dla niego przedsezonowe sparingi - ten pierwszy 3 października w Houston. Młodzi gracze Spurs mogą dostać w nich więcej minut także dlatego, że uraz barku najpewniej eliminuje z przygotowań 23-letniego skrzydłowego Keldona Johnsona, najlepszego obecnie zawodnika zespołu. Gregg Popovich powoli rozpala już ognisko...

Więcej o: