W Bostonie wszystko było gotowe do świętowania pierwszego od 12 lat awansu do finałów NBA. Celtics prowadzili 3:2 z Miami Heat i szósty mecz grali przed własną publicznością. Kibice, którzy liczyli, że powtórzy się scenariusz z meczu numer cztery, kiedy Celtics pewnie wygrali u siebie 102:82, srogo się jednak rozczarowali.
Tym razem lepsi byli goście, a na parkiecie błyszczała ich gwiazda - Jimmy Butler. 32-letni Amerykanin zdobył aż 47 punktów, do których dołożył dziewięć zbiórek i osiem asyst. To najlepszy dorobek punktowy Butlera w meczu playoff.
Mecz lepiej zaczął się dla Miami Heat, które wygrało pierwszą kwartę siedmioma punktami. Chociaż do przerwy ich przewaga stopniała do raptem dwóch punktów, to druga połowa znów należała do gości. Dzięki kapitalnej grze Butlera Miami Heat wygrało kwarty numer trzy i cztery, a cały mecz 111:103.
Wynik meczu w Bostonie oznacza, że o tym, kto awansuje do finału NBA z konferencji wschodniej, zdecyduje siódmy mecz. Rywalizacja Celtics z Heat jest bardzo zacięta. W pierwszym meczu lepsza była ekipa z Miami (118:107), w drugim goście z Bostonu doprowadzili do remisu (127:102).
Bostończycy mieli remis i dwa mecze przed własną publicznością, ale wygrali tylko raz. Najpierw lepsi byli Heat (109:103), później Celtics (102:82). Zespół z Bostonu przewagę osiągnął w czwartek, kiedy wygrał na wyjeździe 93:80. Teraz jednak znów mamy remis, a o awansie do finału zdecyduje mecz, który zostanie rozegrany w Miami w nocy z niedzieli na poniedziałek polskiego meczu.
W finale NBA na zwycięzcę tej rywalizacji czekają Golden State Warriors, którzy w finale konferencji zachodniej pewnie pokonali Dallas Mavericks 4:1.