- Doskonale wiemy, że nikomu nie udało się odwrócić rywalizacji od stanu 0:3, ale my doskonale wiemy, że jeszcze nie wszystko stracone. Wygraliśmy jeden mecz i chcemy kolejne. W San Francisco gra się bardzo trudno, ale możemy tam wygrać i wrócić do własnej hali - mówił przed piątym pojedynkiem Luka Doncić, gwiazdor Dallas Mavericks.
Od początku spotkania to jednak zawodnicy Golden State Warriors dyktowali warunki gry. Po pierwszej połowie prowadzili już 69:52, a Klay Thompson, który dwa ostatnie sezony stracił z powodu kontuzji, zdobył w tym okresie 19 punktów. Po zmianie stron goście nie byli w stanie odrobić strat. Jedynie trzecią kwartę wygrali siedmioma punktami. Nie pomogła im dobra dyspozycja Doncicia (28 punktów, dziewięć zbiórek i sześć asyst) i Spencera Dinwiddie'a (26 punktów). To jednak wspomniany Thompson był najskuteczniejszym zawodnikiem spotkania. Zdobył 32 punkty i aż osiem razy trafił za trzy (na 16 prób).
Najlepszym zawodnikiem finału konferencji zachodniej został wybrany Stephen Curry. Jako pierwszy zawodnik w historii odebrał statuetkę im. Magica Johnsona.
Golden State Warriors ma znakomitą serię, dziewięciu wygranych z rzędu przed własną publicznością w tegorocznym play-off. Ostatni raz mieli taką w 2017 roku.
Dla Golden State Warriors będzie to pierwszy finał od 2019 roku (wtedy przegrali z Toronto Raptors 2:4), a dwunasty w historii klubu. Są też pierwszą drużyną od czasów Chicago Bulls z Michalem Jordanem w składzie, której udało awansować się do sześciu finałów w ciągu ośmiu sezonów.
Warriors wygrali NBA w latach 1947, 1956, 1975, 2015, 2017 i 2018. Więcej zwycięstw mają tylko dwie drużyny: Los Angeles Lakers i Boston Celtic (po siedemnaście).
W tegorocznym finale Warriors zmierzą się ze zwycięzcą starcia Boston Celtics - Miami Heat. Na razie bliżej triumfu na wschodzie są ci pierwsi, bo w rywalizacji do czterech zwycięstw prowadzą 3:2. Szósty pojedynek w nocy z piątku na sobotę w Bostonie.