LeBron zakrzywia czasoprzestrzeń. Cały koszykarski świat czeka na LeBron&Bronny

Łukasz Cegliński
O tym, że LeBron James jest koszykarskim fenomenem, wiedzieliśmy już 20 lat temu. Dziś już tylko cmokamy z zachwytu, delektujemy się jego mądrością, finezją i wciąż wyjątkową dynamiką. 37-letni LeBron zakrzywia czasoprzestrzeń - w przyszłym sezonie zostanie najlepszym strzelcem w historii NBA, a za dwa lata zagra w niej razem ze swoim synem. Bo czy może być inaczej?

W niedzielę został pierwszym graczem w historii NBA z dorobkiem ponad 10 tys. punktów, zbiórek i asyst. Tych ostatnich w meczu z Phoenix Suns miał sześć, a całej karierze zgromadził ich już 10004. "LeTriple-Double" – piszą internauci.

Zobacz wideo

W poprzednim tygodniu został pierwszym graczem w historii NBA, który dwukrotnie zdobył ponad 50 punktów po ukończeniu 35. roku życia. 6 marca przeciwko Golden State Warriors rzucił 56, 12 marca w starciu z Washington Wizards zdobył 50. To była koszykarska poezja.

W poprzednim miesiącu oddał rzut na zwycięstwo w meczu gwiazd. W spotkaniu oczywiście rozrywkowym, ale jednak oddany na pozór od niechcenia, wykonany z jednej nogi rzut miał swoją wagę. Mecz odbywał się w "jego" Cleveland, a LeBron James po raz kolejny pokazał, że jest najlepszy.

I zostawmy na boku kiepskie wyniki Los Angeles Lakers, którzy z bilansem 29-38 są na krawędzi wypadnięcia z walki o play-off. Sam "Król James" w wieku 37 lat, w swoim 19. sezonie w NBA, gra koszykówkę wyjątkową.

Najlepszym strzelcem w historii zostanie w przyszłym sezonie

O tym, że jest wyjątkowy, wiemy od 20 lat. To właśnie w lutym 2002 roku "Sports Illustrated" zaprezentował słynną okładkę ze zdjęciem Jamesa i podpisem "Wybraniec". LeBron był wówczas licealistą, miał ledwo ukończone 17 lat, ale już wtedy jasne było, że kombinacja talentu i warunków fizycznych zaprowadzi go wysoko. Dynamika, szybkość, siła, skoczność, wszechstronność, chęć do podawania, umiejętność zdobywania punktów, efektowność – wiadomo było, że James ma wszystko, by podbić NBA.

I podbił, o czym napisano i wypowiedziano tysiące słów. Cztery mistrzostwa NBA, cztery nagrody MVP, cztery statuetki MVP finału i dziesiątki innych wyróżnień już dawno wprowadziły Jamesa do wąskiej elity najlepszych graczy w historii ligi. Ale on nie schodzi z wysokiego poziomu i wciąż wydłuża listę niesamowitych osiągnięć.

Najlepszym strzelcem w historii NBA zostanie już niedługo. W tej chwili ma 36824 punktów – drugiego Karla Malone’a (36928) wyprzedzi zapewne w ciągu dwóch tygodni, pierwszego Kareema Abdula-Jabbara (38387) powinien złapać w przyszłym sezonie. W trwających rozgrywkach może natomiast zostać najstarszym królem strzelców – ze średnią 29,7 punktu na mecz jest w tej chwili liderem listy najlepiej punktujących.

I jeśli James utrzyma przewagę nad Giannisem Antetokounmpo oraz Joelem Embiidem, to poprawi osiągnięcie Michaela Jordana, który w sezonie 1997/98 został królem strzelców w wieku 35 lat. James, przypomnijmy, ma ich 37. I dużo większy przebieg w NBA niż wówczas miał Jordan.

Szczyt kariery przez całą karierę. W 19. sezonie – przepaść

Długowieczność LeBrona jest imponująca, ale oczywiście nie o sam wiek chodzi – w NBA grały w jej historii trzy dziesiątki czterdziestolatków, jeszcze dwa lata temu po parkiecie biegał 43-letni Vince Carter. Większość z nich ostatnie sezony w lidze po prostu zaliczała - wspomagała kolegów doświadczeniem, pełniła rolę mentorów, imponujące przebłyski zdarzały im się rzadko. Pod tym względem James jest w innej lidze.

29,7 punktu, 8,2 zbiórki oraz 6,3 asysty w średnio 37 minut spędzanych na parkiecie – to aktualne statystyki LeBrona. Imponujące na tle jego dotychczasowej kariery, bo zbliżając się do czterdziestki, James utrzymuje doskonały poziom, imponujące także porównaniu do historycznej konkurencji, bo żadna z wielkich gwiazd ligi nie grała tak dobrze w tym wieku.

Owszem, 38-letni Jordan notował 22,9 punktu, 5,7 zbiórki oraz 5,2 asysty dla Washington Wizards, 37-letni Abdul-Jabbar miał 22,0 punktu oraz 7,9 zbiórki dla Los Angeles Lakers, a 37-letni Malone zdobywał dla Utah Jazz po 23,3 punktu, 8,3 zbiórki oraz 4,5 asysty. To również wybitne osiągnięcia, ale po pierwsze: LeBron ma lepsze. A po drugie, ważniejsze i już wspomniane, żaden z wyżej wymienionych graczy w tym wieku nie miał tyle w nogach, ile ma James.

LeBron na pełnych obrotach gra od 19 sezonów i w każdym z nich był absolutnie pierwszoplanową postacią swoich zespołów, niekwestionowanym liderem. Nie obniżał poziomu jak Abdul-Jabbar, nie miał przerw w karierze jak Jordan. Jego tzw. "prime", jak w koszykarskim slangu określa się szczyt kariery, trwa bez przerwy od 2003 roku. W historii ligi tylko ośmiu graczy rozegrało więcej sezonów niż on, a statystyka zdobywanych punktów w 19. z nich nie pozostawia złudzeń – LeBron rzuca po 29,7, a drugi na takiej liście Abdul-Jabbar zdobywał po 14,6. Przepaść.

"Umysł czyni go wielkim"

Oczywiście, długowieczny James bryluje w czasach, w których łatwiej o podtrzymywanie formy. Rozwój medycyny, możliwości regeneracji, wygodniejsze podróże, świadoma dieta – to wszystko ma wpływ na przedłużanie karier. Ale silnik w czołgu Jamesa i tak w wyjątkowy sposób wytrzymuje kolejne obciążenia.

Wrażenie robi także jego totalna wszechstronność i nie chodzi tylko o statystyki, w których jego punkty nigdy nie przyćmiewały zbiórek i asyst. LeBron, idealny skrzydłowy, który potrafi się wcielić w każdą rolę, w ostatnich latach robi to dosłownie. W sezonie 2019/20, kiedy prowadził Lakers do mistrzostwa, grał jako rozgrywający. W obecnych rozgrywkach zdarza się, że występuje jako środkowy. Ale równocześnie oddala się od kosza i coraz bardziej efektywnie rzuca za trzy.

- On jest prawdopodobnie najmądrzejszym graczem, jaki kiedykolwiek grał w koszykówkę – mówił dwa lata temu ceniony trener Doc Rivers. – Myślę, że zbyt dużo uwagi poświęcamy jego możliwościom fizycznym i częściej powinniśmy doceniać jego koszykarski umysł. To on czyni go wielkim. W lidze jest wielu graczy z ciałem takim, jakie ma LeBron. Ale nie ma w lidze nikogo, kto miałby taką głowę.

 

Z tym stwierdzeniem można polemizować w tym sensie, że ciało James ma jednak wyjątkowe – przez 19 lat gry na najwyższych obrotach unikał poważnych kontuzji, które przyspieszyły proces kończenia kariery choćby u Kobe Bryanta. Owszem, od kilku lat LeBron miewa problemy zdrowotne – a to z pachwiną, a to z kostką, a to z mięśniami brzucha, a to z kolanem. W tym sezonie zagrał w 48 z 67 spotkań Lakers. Ale jak już gra, to na najwyższym poziomie – w sześciu marcowych meczach ma średnio 36,2 punktu, 10,2 zbiórki oraz 6,0 asysty.

LeBron i Bronny razem na parkiecie – to możliwe w 2024 roku

O długowieczności LeBrona można pisać na różne sposoby, wyliczając najbardziej niesamowite statystyki. Jedna z nich dotyczy ojców i synów, przeciwko którym zagrał w NBA. Takich rodzinnych duetów było aż sześć – Gary Payton i Gary Payton II, Kenyon Martin i Kenyon Martin Jr, Gary Trent i Gary Trent Jr, Rick Brunson i Jalen Brunson, Glenn Robinson i Glenn Robinson III oraz Glen Rice i Glen Rice Jr. Seniorzy kończyli kariery, juniorzy dorastali i wchodzili do ligi, a LeBron wciąż grał na najwyższym poziomie.

I teraz koszykarski świat czeka właściwie już tylko na jeden historyczny moment – chwilę, w której na parkiet NBA razem wyjdą LeBron James i LeBron James Jr, znany po prostu jako Bronny. Senior daje do zrozumienia, że wspólna gra z synem to jego marzenie – junior w tym roku kończy 18 lat, ma 191 cm wzrostu i gra jako rozgrywający lub rzucający w liceum Sierra Canyon High w Los Angeles.

 

Bronny ma talent, ale nie jest takim fenomenem, jakim był w jego wieku LeBron. Nie ma wątpliwości, że choćby ze względów marketingowych kluby NBA chciałby mieć go u siebie – tym bardziej że James senior niemal na pewno podpisałby kontrakt tam, gdzie syn. Bronny najwcześniej do NBA może trafić w 2024 roku, co dla LeBrona oznaczałoby 22. sezon w lidze, w wieku 40 lat.

I patrząc na to, co James robi na boisku w tym sezonie, nikt nie powie, że to niemożliwe.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.