O tym, że Malcolm Brogdon chce grać dla Polski, a PZKosz czyni starania, by tak się stało, poinformował "Przegląd Sportowy" – z wtorkowego tekstu wynika, że związek jest przygotowany na to, by w momencie, w którym koszykarz powie "tak", jak najszybciej załatwić niezbędne formalności. Słowem, chcą wszyscy, pozostały formalności.
- Takie działania lubią ciszę, pracujemy nad pewnymi rozwiązaniami – mówi Radosław Piesiewicz, prezes PZKosz. Ale dodaje: - W tym temacie jestem dobrej myśli. Na przełomie czerwca i lipca mamy ważne mecze w eliminacjach mistrzostw świata, a we wrześniu imprezę główną, czyli EuroBasket. Liczymy, że do gry wróci Mateusz Ponitka, pojawi się Jeremy Sochan i wzmocni nas gracz naturalizowany.
Ponitka to kapitan reprezentacji i najlepszy polski koszykarz, który ostatnio w kadrze nie grał ze względu na konflikt terminów z rozgrywkami Euroligi, a także urazy. Sochan to z kolei nasza największa nadzieja – niespełna 19-letni skrzydłowy rozgrywa dobry debiutancki sezon na uczelni Baylor, wymienia się go w gronie kandydatów do tegorocznego draftu do NBA.
Ale niewątpliwie to Brogdon jest w tym gronie największym nazwiskiem i potencjalną gwiazdą. 29-letni gracz mierzący 196 cm wzrostu rozgrywa swój szósty sezon w NBA – w minionych rozgrywkach rzucał dla Indiana Pacers po 21,2 punktu, obecnie zdobywa średnio po 18,5. Niezły strzelec grywa także jako rozgrywający – w sezonie 2019/20 zaliczał średnio po 7,1 asysty w meczu, obecnie notuje ich ponad pięć.
Brogdon, co ważne w całej układance, jest związany z Polską. Jego żona ma polskie korzenie, jej bliscy mieszkają w okolicach Słupska, zresztą w minione wakacje Brogdon był w Polsce i odbył nawet kilka towarzyskich treningów z Pawłem Leończykiem, byłym reprezentantem Polski, obecnie zawodnikiem Trefl Sopot.
O tym, że PZKosz szuka możliwości naturalizacji amerykańskiego gracza, wiadomo od dawna. Europejskie federacje wykorzystują furtkę, którą daje FIBA i wzmacniają się koszykarzami z USA, Polska nie jest tu wyjątkiem. Od 2015 roku biało-czerwonych reprezentuje A.J. Slaughter, który na ostatnie mecze z Estonią w eliminacjach mistrzostw świata nie przyjechał tylko dlatego, że kilka dni przed meczem urodził mu się syn i sztab po rozmowie z zawodnikiem uznał, że nie ma sensu ściągać do kadry w tak wyjątkowej sytuacji.
Z drugiej strony - Slaughter ma blisko 35 lat i choć wciąż gra na wysokim poziomie w lidze hiszpańskiej, to jednak jego czas jako gracza, na podstawie którego można budować reprezentację na kolejne turnieje, powoli się kończy.
Na liście kandydatów do naturalizacji Brogdon wygląda oczywiście na numer jeden pod względem umiejętności, doświadczenia i tego, co mógłby dać polskiej kadrze. Ale nie jest jedynym. O polski paszport stara się Geoffrey Groselle – 29-letni środkowy o wzroście 213 cm w poprzednim sezonie grał w Zielonej Górze, a jego wniosek o przyznanie obywatelstwa czeka na rozpatrzenie w kancelarii prezydenta Andrzeja Dudy.
W ostatnich tygodniach pojawił się też kolejny kandydat – wyróżniający się w ekstraklasie Jonah Mathews z Anwilu Włocławek. 24-letni wszechstronny obwodowy rzuca średnio po 18,9 punktu, w meczu z mistrzem Polski Stalą Ostrów Wlkp. zdobył ich nawet 38. – Jesteśmy po rozmowie z jego agentem, wszystko jest na dobrej drodze – mówi Piesiewicz. – Teraz potrzebne są konkretne dokumenty od zawodnika i jeśli on je dostarczy, to będziemy się starali, by otrzymał polskie obywatelstwo – dodaje prezes PZKosz.
Na koniec listy kandydatów zsunął się natomiast Will Cummings, 29-letni rozgrywający francuskiego Metropolitans 92. Jego umiejętności i CV są wyraźnie słabsze niż Brogdona, natomiast w porównaniu z Mathewsem na niekorzyść Cummingsa działa wiek. To Mathews ma teoretycznie większe pole do rozwoju i może stać się klasowym graczem w perspektywie najbliższych lat.
Wśród meandrów regulaminowych i sportowych warto jednak podkreślić zawirowaną specyfikę międzynarodowych rozgrywek koszykarskich. Listopadowe i lutowe okienka reprezentacyjne wykluczają występy graczy z NBA, a w dużej części – także ze skonfliktowanej z FIBA Euroligi. Innymi słowy – taki Brogdon mógłby grać dla Polski tylko w lecie: w okienku czerwcowo-lipcowym oraz wrześniowych imprezach mistrzowskich.
I tu jest paradoks, bo w eliminacjach mistrzostw świata Polacy zajmują ostatnie miejsce w grupie D z bilansem 1-3 i szanse ich awansu na przyszłoroczny turniej wyglądają marnie. Mało tego, jeśli rozgrywki zakończą na ostatnim miejscu, to będą musieli przedzierać się przez eliminacje do eliminacji EuroBasketu 2025. Ale z drugiej strony – miejsce na tym najbliższym, wrześniowym już mają i PZKosz liczy, że w najsilniejszym składzie, z naturalizowanym graczem, będzie szansa powalczyć o dobry wynik, czyli choćby ćwierćfinał.
Więcej sportowych treści znajdziesz na Gazeta.pl >>
- Pracujemy. Czas pokaże, czy uda się zrealizować nasze plany dotyczące naturalizacji. Jeśli tak, to będziemy mieli kilka opcji do wyboru dla trenera – mówi Piesiewicz.
Te opcje są ważne, bo i braki w polskiej reprezentacji są widoczne – rozgrywający, strzelec, środkowy… Polski basket jest w takiej sytuacji, że reprezentacji pomógłby każdy z wymienionych w tym tekście graczy.