Stephen Curry najlepszy w historii NBA! Rekord w centrum wszechświata

Łukasz Cegliński
Stephen Curry przeszedł do historii NBA w wyjątkowych okolicznościach. W nowojorskiej Madison Square Garden, w centrum koszykarskiego wszechświata, trafił pięć rzutów za trzy w meczu przeciwko New York Knicks i ustanowił nowy rekord NBA. W sumie gwiazdor Golden State Warriors ma już 2977 celnych trójek.

Wszyscy wiedzieli, że Stephen Curry pobije ten rekord we wtorek. Gwiazdorowi Golden State Warriors brakowało ledwie dwóch trójek, by wyprzedzić Raya Allena (2973 w karierze). A skoro w tym sezonie trafia średnio 5,4 takiego rzutu na mecz? Tak, to po prostu musiało się wydarzyć. – Wszystko gotowe, scena przygotowana pięknie, czekamy, aż pan Curry usiądzie na tronie – mówił tuż przed meczem Reggie Miller, dziś komentator, kiedyś znakomity strzelec. On na liście wszech czasów pod względem trójek zajmuje trzecie miejsce.

Zobacz wideo

Pierwszą, wyrównującą rekord trójkę Curry trafił po minucie i trzech sekundach. I mało kto koncentrował się na przebiegu spotkania. Niesamowite, ale publiczność w Madison Square Garden podnosiła się z miejsc już w momencie, gdy Warriors przeprowadzali piłkę przez połowę. Wszyscy patrzyli na Curry'ego. – Nigdy się tutaj tak nie czułem. Miałem w tej hali kilka wspaniałych spotkań, grałem w niej mecze nr 7, ale dziś atmosfera jest nieprawdopodobna – mówił Miller.

Rekordowa wygrana Memphis Grizzlies w NBA Szokujący wynik w NBA! Najwyższe zwycięstwo w historii ligi

Curry, jak na artystę przystało, budował napięcie. Drugiego rzutu za trzy nie trafił, ale też nie droczył się z kibicami zbyt długo. W piątej minucie dostał podanie od Andrew Wigginsa i mimo próby obrony ze strony Aleca Burksa czysto trafił do kosza. Uniósł ręce do góry, a potem je ucałował, uderzył się w tors. Madison Square Garden eksplodowała.

Świętowanie trwało kilka minut. Z oklaskami poderwał się Allen, który chwilę później wyściskał Curry’ego, trener Warriors Steve Kerr po gratulacjach przekazał Stephowi piłkę. Ten pobiegł z nią na parkiet, gdzie czekał już jego ojciec, Dell Curry, były gracz NBA, też specjalista od trójek. Można powiedzieć, że jeden z pionierów. To on zajął się piłką, która przeleciała przez nowojorski kosz do historii.

- To najlepszy strzelec w historii koszykówki - powie potem o jego synu Reggie Miller.

Stephen Curry już podbił Nowy Jork. "Mogę wszystko"

To zresztą niesamowite, że Curry pobił ten rekord akurat w Nowym Jorku, w określanej mianem mekki koszykówki Madison Square Garden. W sobotę w Filadelfii trafił tylko trzy trójki, w poniedziałek w Indianapolis też nie był w najwyższej rzutowej formie – do kosza wpadło pięć z 15 prób. Trudno było go oczywiście podejrzewać o intencjonalne pudłowanie, Kerr wskazywał, że Curry wręcz za bardzo chciał jak najszybciej pobić rekord. Gdyby był skuteczniejszy, mógłby to zrobić w Filadelfii lub Indianapolis, ale koszykarscy bogowie najwyraźniej chcieli, by historia dokonała się właśnie w Nowym Jorku.

Dla Curry’ego Madison Square Garden od dawna była zresztą wyjątkowa, bo to właśnie w niej Steph rozegrał jeden ze swoich najlepszych meczów w życiu. Mecz, który pokazał, że NBA może należeć do niego. Choć akurat w tamtym spotkaniu z 27 lutego 2013 roku rozkręcał się powoli – w pierwszej kwarcie przeciwko Knicks rzucił tylko cztery punkty. Ale już w drugiej – aż 23! Kolejne trójki po zwodach i obrotach, kolejne wejścia pod kosz i rzuty wysokim lobem zmieniały płynące z trybun pomruki aprobaty w coraz głośniejsze zachwyty, a w końcu szaleństwo. Wpadało mu wszystko.

Może dlatego, że na przyszykowanych na ten mecz butach napisał flamastrem "I can do all things"? Fragment biblijnego cytatu oznacza po prostu "Mogę wszystko". A Steph mógł.

 

Zdobył 54 punkty. Trafił niesamowite 11 z 13 trójek. Z parkietu nie zszedł ani na sekundę. – Myślę, że naprawdę mieliśmy szansę wygrać ten mecz – wspominał po latach były rozgrywający Knicks Jason Kidd. A kiedy dziennikarz Bleacher Report przypomniał mu, że przecież Knicks ten mecz wygrali, 109:105, Kidd tylko się zaśmiał. Bo wszyscy zapamiętali z tego spotkania występ Curry’ego.

Obręcz na słupie i rzuty ze schodka

Na trójki Steph był w pewnym sensie skazany. Słynne jest zdjęcie z 1992 roku z meczu gwiazd w Orlando, gdy Dell Curry trzyma czteroletniego synka na kolanach w oczekiwaniu na swoją kolej rzutów w konkursie trójek. Obok siedzą znani snajperzy – Mitch Richmond i Drażen Petrović. Podczas konkursu, gdy Curry senior rzucał, juniora pilnowała Biserka, mama Petrovicia. Wybitny chorwacki koszykarz niedługo potem zginął tragicznie w wypadku samochodowym, ale Curry zapamiętał go na całe życie. Po zdobyciu mistrzostwa NBA w 2015 roku wysłał mamie Petrovicia swoją koszulkę, by ta umieściła ją w muzeum poświęconym synowi.

Dla Stephena ważne, a być może najważniejsze, były rzuty, które oddawał na kosz przed domem dziadka. Nie był to specjalny, domowy kosz kupiony w sklepie. Wardell Curry, po którym Stephen odziedziczył zresztą pierwsze imię (nazywa się Wardell Stephen Curry II), zawiesił małą tablicę z cienką obręczą na słupie energetycznym. By piłka wpadła do kosza, należało trafić idealnie. Mało tego - trzeba było to zrobić, by uniknąć pogoni za nią w błoto, bo kosz stał na miękkim, rozjeżdżonym przez samochody podłożu. - Cel był jeden: trafić każdy - każdy - rzut - mówił Curry.

Phoenix Suns wyrównali rekord NBA i wygrali hit. Stephen Curry zawiódł [WIDEO] Phoenix Suns wyrównali rekord NBA i wygrali hit. Stephen Curry zawiódł [WIDEO]

Stephen na nierównym terenie kozłował i rzucał godzinami, a wyzwaniem było nie tylko rywalizowanie z o dwa lata młodszym bratem Sethem (obecnie gra w Philadephia 76ers), ale też trafienie z jak najdziwniejszej pozycji - z 18 metrów, tyłem do kosza, zza rogu domu, ze schodka. - Czuję się dziwnie, gdy pomyślę, że wszystko zaczęło się właśnie przy tym starym koszu - wspominał Stephen.

Trójkowa rewolucja w NBA. "To pan Curry jest odpowiedzialny"

Wszystko, czyli piękna kariera NBA. Kariera naznaczona nie tylko mistrzowskimi pierścieniami, nagrodami MVP czy tytułami króla strzelców. Kariera, o której regularnie mówi się już, że zrewolucjonizowała NBA. Bo choć w 2009 roku, kiedy Curry wchodził do ligi, koszykarski świat był już zaznajomiony z szybkim rozgrywaniem ataku i przedkładaniem trójek nad rzuty za dwa, to jednak Steph przeniósł myślenie o grze w basket na inny poziom.

Świadczą o tym podstawowe statystyki dotyczące rzutów za trzy. W jego pierwszym sezonie ligowa średnia trójek wynosiła 6,4 celnych oraz 18,1 oddanych. W obecnych rozgrywkach te liczby wzrosły do odpowiednio 12,3 oraz 35,4. Czyli dwukrotnie. – I to pan Curry jest odpowiedzialny za tę zmianę – mówił we wtorek Miller. Były znakomity strzelec kilka dni wcześniej wymieniał innych graczy, którzy w swoich czasach byli koszykarskimi rewolucjonistami – Wilta Chamberlaina, Kareema Abdula-Jabbara, Magica Johnsona, Michaela Jordana, Shaquille'a O'Neala czy Allena Iversona.

Curry, zdaniem największych koszykarskich sław, stoi w tym samym szeregu. W gronie dzisiejszych strzelców 33-letni obecnie rozgrywający jest graczem wyjątkowym. I nie chodzi tylko o skuteczność, technikę, inteligencję czy błyskotliwość. Curry praktycznie nie ma ograniczeń, jeśli chodzi o zasięg rzutu, trzeba go ściśle pilnować właściwie już w momencie, w którym przechodzi z piłką przez połowę. Atutów ma dużo więcej, ale ten nieprawdopodobny zasięg rzutu można uznać za kluczowy.

Dlatego, że grożąc trójką z dziewięciu metrów, Curry wyciąga do siebie obrońców. – Jest jak wir, który wsysa ludzi stojących bliżej kosza – obrazowo opisywał jego wpływ na grę Miller. Po ustawionych daleko za linią trójek zasłonach rywale często zostają przy Currym, pod koszem robi się luźniej, a Steph doskonale potrafi dostarczać tam piłki. Jego średnia z kariery, to 6,5 asyst na mecz.

Co za wynik! Trzy dogrywki i sensacyjna porażka LA Lakers. Pierwszy raz od 43 lat Co za wynik! Trzy dogrywki i sensacyjna porażka LA Lakers. Pierwszy raz od 43 lat

Warriors w drodze po mistrzostwo – we wtorek w Nowym Jorku... wygrali

Ligowy rekord trójek Curry’ego to przystanek efektowny, ale jednak tylko przystanek. Cele zespołu są zdecydowanie wyższe. Warriors od początku sezonu błyszczą, znakomicie grają w obronie, wygrywają większość spotkań. Z bilansem 23-5 są najlepsi w całej NBA i są głównym faworytem do mistrzostwa.

We wtorek w Nowym Jorku... No tak, wygrali. Było 105:96 dla gości. Curry nie zagrał wybitnego meczu, zdobył 22 punkty, miał 5/14 za trzy. Ale jak w przypadku jego przełomowego meczu i 54 punktów sprzed ośmiu lat – nikt nie będzie o tym pamiętał.

Liczy się to, że rekord został pobity na scenie największego koszykarskiego teatru.

Więcej o: