Ależ otwarcie sezonu NBA! Antetokounmpo już w wysokiej formie. Curry z triple-double [WIDEO]

Od zwycięstwa rozpoczęli 75. sezon NBA obrońcy trofeum - koszykarze Milwaukee Bucks. Pokonali przed własną publicznością innego faworyta rozgrywek - Brooklyn Nets 127:104.

Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl.

Przed rozpoczęciem spotkania koszykarze Milwaukee zostali uhonorowani za zdobycie tytułu. W hali odsłonięto pamiątkowy baner, a zawodnicy najlepszej drużyny NBA otrzymali pierścienie. - Jesteśmy częścią historii, ale teraz trzeba skupić się, by iść do przodu. Mam nadzieję, że powtórzymy mistrzostwo w przyszłym roku. W momencie, jak puszczano nam nagrania wideo, nie można było powstrzymać emocji - mówił Giannis Antetokounmpo.

Zobacz wideo Milicić zastąpił Taylora. "Spodziewam się odmłodzenia kadry"

Antetokounmpo i Durant na remis

Największy gwiazdor Milwaukee już w pierwszym meczu pokazał wysoką formę. W 31 minut zdobył 32 punkty przy blisko 50 proc. skuteczności z gry, miał czternaście asyst oraz siedem zbiórek. Miał on solidne wsparcie w duecie: Khris Middleton i Pat Connaughton. Obaj zdobyli po dwadzieścia punktów.

Taki sam dorobek punktowy co Giannis Antetokounmpo miał Kevin Durant, skrzydłowy gości. Zaliczył również jedenaście zbiórek. Nieźle zagrał debiutujący w zespole Brooklynu, australijski rozgrywający Patty Mills, który tego lata odszedł z San Antonio Spurs. Mecz zakończył z 21 punktami. Goście nie mogli liczyć na wsparcie siedmiokrotnego uczestnika All-Star - Kyriego Irvinga, który wciąż się nie zaszczepił. - Brooklyn Nets odsunęli od zespołu Kyriego Irvinga - buntownika, który jako jedyny się nie szczepi. A ten w trakcie długiej przemowy na Instagramie tłumaczył swoją decyzję. - Nie chodzi o pieniądze - przekonywał. Więc o co? - pisał o nim Piotr Wesołowicz, dziennikarz sport.pl.

 

W drugim spotkaniu tej nocy, innych faworytów do tytułu, Los Angeles Lakers przegrali u siebie z Golden State Warriors 114:121. Było to starcie drużyn, które w przedsezonowych pojedynkach spisywały się całkowicie odmiennie. Lakers przegrali wszystkie sześć meczów, a zawodnicy Golden mieli komplet pięciu zwycięstw. Jeszcze przed rozpoczęciem ostatniej kwarty gospodarze prowadzili 85:84. Ostatnią odsłonę goście wygrali jednak 38:29.

Do zwycięstwa poprowadził ich Stephen Curry. Miał triple-double (trzycyfrowa liczba w trzech statystykach) - zdobył 21 punktów i miał po dziesięć punktów oraz zbiórek, ale też fatalną skuteczność z gry (5/21 - 23 proc.). Lakers nie pomogło dobra dyspozycja Lebrona Jamesa oraz Antonio Davisa, którzy zdobyli odpowiednio 34 i 33 punktów i mieli po jedenaście zbiórek. Słabo zadebiutował Russell Westbrook (8 punktów, skuteczność 4/13 i tylko cztery asysty).

 
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.