To pierwsza publiczna wypowiedź Irvinga, odkąd Nets ogłosili, że siedmiokrotny All-Star nie będzie trenował ani brał udziału w meczach, dopóki nie stanie się "pełnoetatowym członkiem zespołu". Słowem – dopóki się nie zaszczepi.
Jeszcze niedawno wydawało się, że Irving przystąpi do rozgrywek, ale na specjalnych warunkach. Jako gracz niezaszczepiony miał występować tylko w meczach wyjazdowych (udziału w imprezach masowych w Nowym Jorku zabraniają niezaszczepionym stanowe przepisy), mógł też trenować z zespołem, bo miejskie władze uznały bowiem obiekty treningowe Brooklyn Nets za teren prywatny.
Władze klubu z Brooklynu okazały się bezkompromisowe. Dyrektor generalny Sean Marks i właściciel Nets Joe Tsai poinformowali, że Irving straci tylko połowę pensji – za mecze, których z powodu złamania umowy nie mógłby rozegrać w Nowym Jorku. Resztę – ok. 16 mln dol. – dostanie na konto.
– Czy naprawdę myślicie, że chcę stracić te pieniądze? Że chcę zrezygnować z marzenia o mistrzostwie? Że wolę siedzieć w domu zamiast być teraz z kolegami z zespołu? Że chcę zrezygnować ze środków do życia, bo jestem niezaszczepiony? Dajcie spokój – mówił na Instagramie.
Czym sprawił, że kibicom NBA kręci się już w głowie od domysłów, dlaczego nie chce się zaszczepić.
Początkowo sądzono, że jest zagorzałym przeciwnikiem szczepionek. Fani zauważyli, że na Instagramie lajkuje i udostępnia spiskowe teorie dotyczące szczepionek, miał też prowadził – jak napisali dziennikarze "Rolling Stone" – "kampanię dezinformacyjną" w szatniach NBA. W środowym wideo przekonuje jednak, że brak szczepionki to forma protestu i wsparcie dla tych, którzy z powodu nieszczepienia się są zwalniani z pracy, traktowani jako gorsi. – Kyrie chce być głosem dla tych, którzy tego głosu nie mają – mówi jedno ze źródeł. – Będę robił to, w co wierzę. Nie jestem antyszczepionkowcem, nie stoję po żadnej ze stron. Staję w obronie wszystkich, którzy chcą podejmować decyzje słuszne ze samym sobą – mówił Irving. Podkreślał, że szanuje lekarzy, którzy ratują chorych na koronawirusa, ale z drugiej strony wspiera prawa tych, którzy się nie zaszczepili.
To oczywiście nie pierwszy raz, gdy Irving próbuje walczyć z systemem. Tym razem – jak zwracają uwagę amerykańskie media – jego wywody o solidarności z niezaszczepionymi są jednak nielogiczne i szkodliwe.
"Niektóre opinie Irvinga były bardziej zrozumiałe, inne mniej. Jedna rzecz pozostaje niezmienna: jeśli Kyrie coś postanowi, zwykle się z tego nie wycofuje (oprócz teorii o płaskiej Ziemi)" – pisze w The Athletic Sam Amick, nawiązując do czasów, gdy Irving wygłaszał niepokojące tezy o planecie.
Nets nie tylko odsunęli Irvinga od zespołu, ale także wycofali ofertę przedłużenia kontraktu, która latem leżała ponoć na biurku koszykarza. "Ekipa z Brooklynu miała mu zaoferować nową umowę wartą 186 mln dol. Ale to już nieaktualne" – pisze znany dziennikarz Shams Charania.
Zapewne nie byłoby tak ostrej decyzji, gdyby nie błogosławieństwo dla władz klubu ze strony największych gwiazd – Jamesa Hardena i Kevina Duranta. – Szanuję decyzję Kyriego, ale mamy tu robotę do wykonania – powiedział Harden, dając do zrozumienia, że chce walczyć o pierścień. Z Irvingiem czy bez niego.
Amerykańskie media zastanawiają się, co dalej Nets poczną z niepokornym koszykarzem. Czy spróbują oddać go do innego klubu? A jeżeli tak, to czy znajdą się chętni na gracza, który psuł atmosferę wszędzie, gdzie się pojawił? A może Irving – jak plotkowano – skończy karierę, jeśli Nets sróbują się go pozbyć? – Nie zamierzam kończyć. Mam jeszcze wiele do zrobienia. Jest sporo młodych ludzi, których mogę zainspirować – skończył swój wywód Irving.