Ależ zwrot akcji w finale NBA! Nieprawdopodobny mecz. Drugie mistrzostwo w historii o krok

Milwaukee Bucks pokonali na wyjeździe Phoenix Suns 123:119 w piątym meczu finałowym NBA. Zespół Mike'a Budenholzera jest o krok od drugiego w historii mistrzostwa ligi. Pierwsze zdobyli równo 30 lat temu.

To była końcówka meczu godna finałów NBA! Chociaż Phoenix Suns przegrywali już 112:120, to udało im się zdobyć siedem punktów z rzędu, dojść rywali na zaledwie jeden punkt i odzyskać szanse na zwycięstwo w meczu i wyjście na prowadzenie w finałowej serii z Milwaukee Bucks. Szanse gospodarzy były tym większe, że na 30 sekund przed końcem spotkania mieli piłkę, a akcję przeprowadzić miał Devin Booker, który kilka chwil wcześniej trafił imponujący rzut za trzy punkty.

Zobacz wideo Kto zostanie mistrzem NBA? "Dawno nie było takiej sytuacji"

W decydującym momencie lider Phoenix Suns jednak zawiódł. Piłkę z rąk wydarł mu Jrue Holiday, który pomknął w stronę kosza gospodarzy, a akcję zakończył efektownym lobem do Giannisa Antetokounmpo, który nie tylko wykonał efektowny wsad, ale był też faulowany, ponownie wywalczając piłkę dla Milwaukee Bucks.

Chociaż Grek rzutu osobistego nie trafił, to zachował przytomność umysłu, ruszył na piłkę i zebrał ją w ataku, podając do Khrisa Middletona! Gospodarze byli zmuszeni faulować, a Middleton trafił jeszcze jeden z dwóch rzutów osobistych. 123:119 dla Milwaukee Bucks - z takim wynikiem na 10 sekund przed końcem spotkania i jedną przerwą na żądanie Phoenix Suns nie mogli nic już zrobić.

Milwaukee Bucks o krok od tytułu

Milwaukee Bucks wygrali wyjazdowe spotkanie i objęli prowadzenie w finałowej serii do czterech zwycięstw (3:2). Gościom udało się wygrać w Phoenix, mimo że pierwszą kwartę przegrali aż 21:37. W drugiej jednak koszykarze z Milwaukee zagrali wspaniale, wygrali ją 43:23 i na przerwę schodzili z jednym punktem przewagi. 

To wyczyn historyczny. Wcześniej tylko jeden zespół w historii finałów NBA odrobił co najmniej 15-ounktową stratę po pierwszej kwarcie. Miało to miejsce w 1957 roku, gdy Boston Celtics skutecznie gonili St. Louis Hawks.

Wygrana Milwaukee Bucks może mieć kluczowe znaczenie w walce o mistrzowski tytuł. Zespół Mike'a Budenholzera potrzebuje już tylko jednej wygranej do ostatecznego sukcesu. Zespół z Milwaukee zyskał też przewagę parkietu, bo kolejny mecz rozegra przed własną publicznością. Będzie miał on miejsce w nocy z wtorku na środę o 3:00 polskiego czasu.

Milwaukee Bucks są pierwszą od 2006 roku drużyną, która w finały NBA rozpoczęła od dwóch porażek, a która wygrała kolejne trzy mecze. Ostatnim takim zespołem byli Miami Heats, którzy 15 lat temu rywalizację z Dallas Mavericks zaczęli od 0:2, by ostatecznie wygrać ją 4:2 i zdobyć mistrzostwo ligi. Czy z Milwaukee Bucks będzie identycznie?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.