Absurd w NBA. Durant podczas meczu dowiedział się, że nie ma prawa grać. Został wyprowadzony z hali

Jakub Kręcidło
Wypuśćcie mnie! - apelował na Twitterze Kevin Durant. Gwiazdor Brooklyn Nets najpierw nie mógł grać, później jednak mógł, a na koniec został wyprowadzony z hali. Wszystko za sprawą protokołu zdrowotnego. Amerykanie zastanawiają się, o co tu chodzi?

Zacznijmy od początku. Koszykarze Brooklyn Nets rozgrzewali się do meczu z Toronto Raptors. Ekipa z Nowego Jorku poinformowała NBA, że osoba, z którą Kevin Durant miał kontakt, dała niejednoznaczny wynik testu na koronawirusa. Na dwie minuty przed ogłoszeniem składów, NBA zadecydowała, że znakomity skrzydłowy grać nie może. Ale szybko zmieniła zdanie. KD tuż po starcie pierwszej kwarty wyszedł na parkiet, pierwszy raz w karierze rozpoczynając mecz z ławki rezerwowych. Amerykanin zagrał 19 minut, zdobył osiem punktów, do których dołożył sześć zbiórek i pięć asyst. Ale po trzech minutach musiał opuścić boisko. NBA uznała, że jednak nie może kontynuować gry, bo jego znajomy miał pozytywny wynik testu. Zrezygnowany 32-latek zszedł z parkietu, kręcąc głową i rzucił butelką z wodą. Mecz został dokończony, Nets przegrali 117:123.

Durant apeluje: "Wypuśćcie mnie!" i krytykuje "głupie PR-owe gierki" ze strony NBA

Jeszcze w czwartej kwarcie Durant apelował na Twitterze: "Wypuśćcie mnie!".

NBA wydała komunikat, w którym tłumaczyła, że choć zawodnik miał trzy negatywne wyniki testów PCR w ostatnich 24 godzinach, to ze względu na "niesamowite środki ostrożności" zdecydowała się wycofać koszykarza z meczu i "prześledzić jego kontakty z osobą, która dała pozytywny wynik testu". Na odpowiedź ze strony Amerykanina nie trzeba było długo czekać. "NBA, twoi kibice nie są głupi! Nie oszukasz ich swoimi głupimi PR-owymi gierkami" – napisał KD.

Masz trzy negatywne testy w 24 godziny? Masz przeciwciała? To żadna wymówka

Absurdów w tej sytuacji nie brakuje. Durant regularnie otrzymywał negatywne wyniki testów na koronawirusa, ale to nie może dziwić, bo latem przeszedł on chorobę i – jak wynikało z niedawnych testów – dalej ma przeciwciała. Ligowe protokoły nie biorą tego jednak pod uwagę. Niezależnie od tego, czy masz przeciwciała, reguły są takie same. 32-latka, który w tym sezonie rzucał średnio prawie 31 punktów na mecz, czeka najprawdopodobniej już druga w tym sezonie przymusowa pauza ze względu na kontakt z zakażoną osobą. W grudniu opuścił z tego powodu trzy mecze. Teraz nie wiemy, jak długo potrwa kwarantanna, ale pewne jest, że nie zobaczymy KD w sobotnim meczu z Philadelphią 76ers.

Absurd śledzenia kontaktu. Co z zawodnikami, którzy grali z Durantem?

– Kompletnie nie rozumiem, co się stało – przyznał James Harden. – To przytłaczające. Gramy trudny mecz, który może być kluczowy dla rozstawienia w play-offach, a dzieją się takie rzeczy. Jak mamy złapać rytm? Nie rozumiem, o co chodzi z Kevinem, który przecież codziennie jest testowany na koronawirusa i za każdym razem daje negatywny wynik – dodał gwiazdor, który zwrócił uwagę na absurdy związane z protokołem NBA. – Wycofali go z gry ze względu na śledzenie kontaktów. I okej. Ale przecież Kevin grał w tym meczu, rozgrzewał się, był wokół nas. Zatem dlaczego w tym przypadku nie doszło do złamania protokołów związanych ze śledzeniem kontaktu? I dlaczego całe spotkanie nie zostało odwołane lub przełożone? – pytał koszykarz, który niedawno trafił na Brooklyn z Houston Rockets. A trener Steve Nash mówił, że ze względu na zamieszanie nie mógł odpowiednio zarządzać zespołem. – Zamiast skupiać się na grze, zastanawiałem się, co brak Kevina będzie długoterminowo oznaczać dla naszego zespołu – powiedział szkoleniowiec.

"Żyjemy w bańce, choć nie jesteśmy w bańce". Koszykarze nie mogą nawet wyjść na spacer

NBA ma jeden z najbardziej restrykcyjnych koronawirusowych protokołów w świecie sportu. Amerykanie stoją przed wielkim wyzwaniem logistycznym, mając 30 klubów w 28 miastach na terenie USA (Toronto Raptors grają w Tampie). Na początku stycznia liga zmagała się ze znacznym wzrostem zakażeń na koronawirusa, przez co przekładanych musiało być wiele meczów (szczególnie Washington Wizards czy Memphis Grizzlies), ale teraz udało się ustabilizować sytuację i ostatnio żaden zawodnik nie dał pozytywnego wyniku. W ten sposób wyciszone zostały głosy osób nawołujących do powrotu do bańki, która sprawdziła się na finiszu poprzedniego sezonu. Koszykarze zwracają jednak uwagę, że obecne restrykcje są na tyle poważne, że "wolność" nie różni się zbytnio od "bańki", bo praktycznie uniemożliwia im się normalne życie. – Podczas wyjazdowych meczów żyjemy jak w bańce, choć nie jesteśmy w bańce – mówił Myles Turner z Indiana Pacers w rozmowie z ESPN, zwracając uwagę, że koszykarze nie mogą nawet wyjść z hotelowych pokoi na spacer.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.