Kobe Bryant dokładnie rok temu koszykarz zginął w katastrofie helikoptera, którym podróżował m.in. w towarzystwie córki Gianny. Jego śmierć zszokowała świat sportu. Legenda NBA cieszyła się świetnym zdrowiem, miała mnóstwo planów na życie po zakończeniu kariery, choć żyła w cieniu, wychodząc z niego np. podczas wręczania Oskarów czy mistrzostw świata w koszykówce. Z pierwszego planu zeszła 13 kwietnia 2016 roku, po rozegraniu ostatniego meczu w barwach Los Angeles Lakers, a potem wracała na niego przy okazji różnego rodzaju rocznic, w tym np. 81 punktów rzuconych Toronto Raptors.
Kobe Bryant jest jak Elvis Presley. Nie żyje, ale wydaje się, jakby wciąż był z nami
Dziś, jak podsumowują Amerykanie, Kobe jest jak Elvis Presley. Nie żyje, ale jednak czujemy się jakby żył. Dobrze widać to w podsumowaniu ostatniego roku, które przygotował dziennik "MARCA". Tuż po śmierci Kobe'ego hołd oddawali mu wielcy świata sportu, z innymi koszykarzami czy Robertem Lewandowskim oraz Neymarem włącznie. Koszykarza wspominano podczas rozdań Oskarów, nagród muzycznych Grammy, SuperBowl czy Meczu Gwiazd NBA, na którym nagroda dla najlepszego zawodnika została imieniem Bryanta. Pod koniec lutego odbyło się też pożegnanie dawnej gwiazdy Lakers, podczas którego wzruszające przemówienia wygłosili Michael Jordan czy Shaquille O’Neal.
Los Angeles Lakers wygrywali dla Kobe'ego, Bryant upamiętniony po wygraniu NBA
Pamięć o Bryancie żyła w koszykarzach Lakers, gdy ci zdobywali mistrzostwo. Anthony Davis tuż po trafieniu rzutu przesądzającego o zwycięstwie z Denver Nuggets krzyczał "KOBE". W piątym meczu finałów NBA ekipa z Los Angeles zagrała nawet w koszulkach upamiętniających Black Mambę, jednak tytuł udało im się przypieczętować dopiero w szóstym starciu rywalizacji z Miami Heat. Na pierścieniach, które otrzymali gracze Lakers, Kobe również został upamiętniony, a LeBron James opisywał, że otrzymując mistrzowski pierścień czuł się, jakby starszy kolega był obok niego.
Kobe Bryant stał się ikoną popkultury, Trump chciał umieścić go wśród legend
Pamięć o Bryancie podtrzymać pomagają nam trwające sprawy sądowe dotyczące majątku czy wyjaśniania przyczyn katastrofy śmigłowca, ale też niezliczone murale z wizerunkiem koszykarza. I nie tylko one. Jego nazwisko pojawia się w ponad tysiącu piosenek. Był twarzą najnowszej edycji gry NBA 2K. Pisał książki dla dzieci. Należące do niego studio specjalizuje się w nagrywaniu filmów przedstawiających inspirujące historie, bo te najbardziej trafiają do dzieci, tak jak dotarło nagrodzone Oskarem "Dear Basketball" z 2018 roku. O tym, jakie sukcesy odnosił Kobe-nauczyciel, dobrze świadczyła miłość do koszykówki jego córki Gianny. Stworzył fundacje pomagające młodym zawodnikom w dotarciu do NBA. Odnosił sukcesy jako przedsiębiorca, inwestując np. w "The Players Tribune" czy w różnego rodzaju firmy technologiczne. Majątek jego spółki sięgał dwóch miliardów dolarów! Tuż przed opuszczeniem Białego Domu Donald Trump ogłosił stworzenie "ogrodu amerykańskich legend". Wśród 250 postaci, które miałyby zostać upamiętnione, znalazł się też oczywiście Kobe.
"Jeśli tak zostanę zapamiętany, będzie wspaniale"
– Chciałbym, by zapamiętano mnie jako człowieka umiejącego inspirować dzieci, by marzyć. Ale nie chciałbym, by marzyły dla samego marzenia. Zależy mi na tym, by przekazać im, że warto jest wstawać każdego ranka i robić wszystko, by spełnić to marzenie. Jeśli tak zostanę zapamiętany, będzie wspaniale – powiedział Bryant niedługo przed śmiercią. Ten cel, jak wiele innych w życiu zwycięzcy nietolerującego niedoskonałości, też został zrealizowany.