NBA twardo: nic nas nie powstrzyma, ośmiu wystarczy. Ale najgorsze dopiero nadchodzi

Jakub Kręcidło
Mimo dużego wzrostu zakażeń koronawirusem NBA nie ma zamiaru wstrzymywać sezonu. Amerykanie przewidują, że styczeń będzie dla niej najgorszym miesiącem pod względem liczby zachorowań na Covid-19.

Ledwie miesiąc po starcie gry w NBA rozpoczął się pierwszy pandemiczny kryzys. Liga, która poprzedni sezon dokańczała w bańce na Florydzie, teraz gra w 28 miastach rozsianych po całych Stanach Zjednoczonych. I choć dokonano różnych zmian kalendarzowych, zmniejszających konieczność podróży i teoretycznie minimalizujących ryzyko zakażeniem koronawirusem, to problem i tak się pojawił. 

"Spodziewaliśmy się, że niektóre mecze trzeba będzie przełożyć"

W niedzielę konieczne było przełożenie meczu Boston Celtics z Miami Heat, bo drużyna gości miała ledwie siedmiu zdrowych zawodników, jednego mniej niż wymaga regulamin. Ale sytuacja w Celtics nie była dużo lepsza, bo byli oni na granicy spełnienia wymagań. "Spodziewaliśmy się, że niektóre mecze trzeba będzie przełożyć i dostosowaliśmy do tego terminarz" – napisał w oświadczeniu rzecznik NBA Mike Bass. 

Zobacz wideo Niemcy prawie 20 lat czekają na wygraną w TCS. "Trudny okres przed Horngacherem"

Było to drugie spotkanie, które nie zostało rozegrane w pierwotnie zakładanym dniu. Pierwszym był mecz Houston Rockets z Oklahoma City Thunder już w drugim dniu sezonu. Teraz jednak sytuacja jest poważniejsza. Bo gdy na starcie rozgrywek pandemiczny problem dotykał głównie ekipy z Teksasu, teraz jest on rozsiany po całej lidze. Heat mają dostępnych ledwie siedmiu graczy, niespełna połowę składu. Celtics ośmiu, podobnie jak i Philadelphia 76ers, których przetrzebioną ławkę widać na poniższym zdjęciu.

Nuggets 76ers Basketball
Nuggets 76ers Basketball Fot. Chris Szagola / AP Photo

Dowiedział się o zakażeniu w trakcie meczu

Seth Curry, rzucający obrońca Sixers, o pozytywnym wyniku testu dowiedział się w trakcie meczu z Brooklyn Nets (109:122). Został odizolowany od drużyny, a w kolejnym spotkaniu, z Denver Nuggets (103:115) trener Doc Rivers mógł skorzystać z zaledwie siedmiu zawodników, bo by spełnić regulaminowe wymogi, do kadry wpisany został rekonwalescent Mike Scott. – Nie wydaje mi się, by granie w takich okolicznościach było dobrym rozwiązaniem. Martwię się o zdrowie naszych graczy – mówił szkoleniowiec drużyny, która w najbliższym meczu ma zmierzyć się z Celtics.

Problem rozsiany po lidze

Poza Sixers, Heat i Celtics, jeszcze Dallas Mavericks i Chicago Bulls mają w składach przynajmniej trzech zawodników wykluczonych z gry przez protokół antykoronawirusowy. – Gdyby nie on, moglibyśmy w ogóle nie grać – przekonuje komisarz Adam Silver. Protokół zakłada, że zawodnik, którego test da wynik pozytywny, trafia do izolacji na przynajmniej 10 dni, a każdy, kto miał z nim bezpośredni kontakt, również jest odsuwany od zespołu. I niekoniecznie dotyka to kolegów z zespołu. Po piątkowym meczu Celtics z Washington Wizards (116:107) gwiazdor ekipy z Bostonu Jason Tatum rozmawiał z liderem stołecznej ekipy Bradleyem Bealem. Niedługo później okazało się, że Tatum jest zakażony koronawirusem, przez co z sobotniego starcia Czarodziei z Heat (124:128) wykluczony został Beal. A jeszcze bardziej skomplikowana jest sytuacja Michaela Portera Jr. z Nuggets, który w styczniu nie zagrał ani razu i nie wiadomo, kiedy wróci.

"Nie planujemy przerwania sezonu"

W pierwszym tygodniu gry nie było ani jednego zakażonego sportowca, w drugim było ich dwóch, a w trzecim czterech. Najbliższy raport zostanie opublikowany w środę i, jak podaje ESPN, będzie w nim co najmniej siedmiu graczy, a kolejnych dwudziestu będzie poza grą w związku ze śledzeniem kontaktu i minimalizowaniem ryzyka. Trenerzy narzekają, że muszą wpuszczać na parkiety nieprzygotowanych zawodników czy przyspieszać rekonwalescencję kontuzjowanych koszykarzy, ale to jedyny sposób, by show trwał. "Nie planujemy przerwania sezonu" – przekonuje Brass. 

Więcej o: