"Messi koszykówki" zadebiutuje w NBA. Błąd w systemie. "Chcieliśmy go od dwóch lat"

Choć nijak nie pasuje na gwiazdę koszykówki, Facundo Campazzo przebija kolejny szklany sufit. - Chcieliśmy go u siebie od dwóch lat - mówi Sport.pl skaut Denver Nuggets Rafał Juć.

Campazzo to błąd w koszykarskim systemie. Ktoś, kto wypełniał notkę Argentyńczyka na Wikipedii, musiał być osobą życzliwą, bo oficjalne 181 cm w rubryce „wzrost” to – według mediów – ciut więcej niż w rzeczywistości. Tak czy inaczej – co taki mikrus robi na parkiecie?

Zobacz wideo Romain Grosjean był wielkim przeciwnikiem tej zmiany. Teraz może jej dziękować za życie

Mikrus, który miał zostać piłkarzem

No i ten wiek. Debiutować w NBA przed trzydziestką, gdy wielu graczy najlepszy czas ma już za sobą? A wszystko to w czasach, gdy era rozgrywających w stylu Steve’a Nasha i Jasona Kidda, czyli skupionych na podawaniu, a nie zdobywaniu punktów, już dawno minęła?

Tymczasem Facundo Campazzo – filigranowy, 29-letni rozgrywający z Cordoby – rozpoczyna właśnie przygodę życia w NBA. – Poświęcił wiele, żeby być w tym miejscu – mówi Sport.pl, skaut Denver Nuggets, czyli klubu, w którym od nowego sezonu występował będzie Argentyńczyk.

Jeszcze latem 2019 r. mówił: – Kiedyś byłem opętany wizją gry w NBA. Ale to przeszłość.

Nic dziwnego. Argentyńczyk przedłużał właśnie gwiazdorską umowę z Realem Madryt, która wiązała go z klubem do 2024 r. Choć zarobków Campazzo nigdy nie ujawniono, nie trudno zgadnąć, że były rekordowo wysokie. Campazzo w roli lidera poprowadził Real do dwóch z rzędu tytułów mistrzowskich w Hiszpanii, zwyciężył w Eurolidze. Sierpniowo-wrześniowy mundial w Chinach tylko potwierdził, że rozgrywający Realu jest w życiowej formie – w mistrzostwach świata Argentyna zdobyła srebro, a Campazzo nie tylko przejął rolę lidera drużyny, ale i czarował grą – podaniami, gracją w poruszaniu się po parkiecie, łatwością w oszukiwaniu dużo wyższych rywali. To właśnie po turnieju w Chinach utrwalił się slogan mówiący o tym, że Campazzo jest „Messim koszykówki”.

 

Facu długo zresztą zapowiadał się na niezłego piłkarza. Jako dziecko trenował w klubie Defensores Juveniles i był uzdolnionym pomocnikiem. Pochodził ze sportowej rodziny. Jego mama, María Elena Avedano, była mistrzynią kraju w hokeja, ojciec Ricardo grał w piłkę dla klubu Martín Ferreyra.

– Gdy miałem 13 lat, musiałem wybrać, czy chcę trenować koszykówkę, czy piłkę. Nie stać nas było na opłacenie dwóch szkółek – wspominał Campazzo. Jego ojciec opuścił rodzinę, dom i wychowanie synów zostawiając na głowie matki Facundo, Maríi. Była silną kobietą, która w wypadku straciła pierwszego męża, a drugi odszedł od niej. Jak twierdzi Campazzo, to właśnie mama zaszczepiła w nim hart ducha w walce z przeciwnościami losu.

13-letni Facundo podjął decyzję wbrew logice, ale już niedługo miało się okazać, że koszykarsko jest uzdolniony ponad miarę, a o jego talencie usłyszała cała Argentyna. Gdy Campazzo miał 16 lat, wyjechał do Peñarolu de Mar del Plata. I w cztery lata wygrał w ojczyźnie, co tylko się da.

Po czterech latach wyjechał do Hiszpanii, ale na szczyt wspinał się powoli. Real szybko oddał go na dwuletnie wypożyczenie do Murcii, jakby w Madrycie nie do końca wierzono, że ich liderem może być drobny Argentyńczyk. Ale kiedy już wrócił, stał się mózgiem "Królewskich" i znów zgarnął wszystko, co się dało.

Marzenie o NBA warte niemal 6 mln dol.

Na angaż w NBA również musiał czekać długo. Do najlepszej ligi świata próbował dostać się w 2013 r., ale w drafcie został pominięty. Umowę z Nuggets podpisał dopiero w wieku 29 lat. 

– Na transfer Campazzo namawiałem naszego szefa już dwa lata temu, w zeszłym roku byliśmy krok od porozumienia. Teraz w końcu się udało. To nasz spory sukces – mówi Sport.pl skaut Nuggets Rafał Juć. – Facu był zresztą bardzo zdeterminowany, by przejść do NBA. Musiał sam pokryć ogromne odstępne i zgodzić się na obniżkę pensji – dodaje.

Kwota odstępnego zapisania w umowie z Realem wynosiła ponoć 6 mln dol. Według przepisów NBA, władze klubu z Denver mogły dopłacić jedynie 725 tys. dol. Resztę z własnej kieszeni musiał dołożyć Campazzo, który w Nuggets zarobi 6,4 mln dol. płatne w dwa lata - a to zdecydowanie mniej niż mógłby zarobić w Realu.

– To wcale nie była łatwa decyzja – mówił w wywiadzie dla oficjalnej strony Realu, już po oficjalnym angażu w NBA.  – Spędziłem wiele miesięcy dyskutując o tym z rodziną, analizując różne scenariusze. Chcę jednak spełniać swoje marzenia. To było trudne, bo Real ukształtował mnie jako człowieka, ale nie chciałbym, aby za kilka lat, gdy skończę karierę, wyrzucać sobie, że chociaż nie spróbowałem.

To, czy Campazzo sprawdzi się w NBA tak, jak sprawdzał się w Europie, jest jednak zagadką. W przeszłości wielu graczy robiących furorę na Starym Kontynencie, za Oceanem sobie nie poradziło. Milos Teodosić, jeden z najlepszych graczy w historii europejskiej koszykówki, w wieku 30 lat podpisał umowę z Los Angeles Clippers. I choć z obu stron oczekiwania były ogromne, to hitowy transfer okazał się całkowitym niewypałem. Po dwóch latach, w trakcie których Teodosić głównie siedział na ławce rezerwowych Clippers bądź się leczył, Serb wrócił do Europy. I znów czaruje swoją grą. Ale w Los Angeles za nim nie tęsknią.

Czy Campazzo podbije także NBA?

– Campazzo i Teodosić to dwa inne przypadki. Serb miał problemy ze zdrowiem, długo nie grał przez kontuzje. Trafił też na okres przebudowy Clippers. Poza tym dość szybko się poddał, nie było w nim determinacji, by walczyć o miejsce w składzie. Facu dużo lepiej pasuje do dzisiejszej NBA jako zawodnik który myśli niezwykle szybko, umie grać z kontry i kreuje sytuacje dla kolegów w akcjach pick&roll – tłumaczy Rafał Juć. Campazzo jest też zdecydowanie lepszy obrońcą i strzelcem, choć w Nuggets ma pełnić rolę kreatora gry, a nie zdobywcy punktów.

Nuggets to drużyna, która w ostatnim sezonie pokazała, jak ogromny drzemie w niej potencjał. W "bańce" doszła do finału Konferencji Zachodniej, eliminując Utah Jazz, Los Angeles Clippers. Dopiero Los Angeles Lakers okazali się rywalem nie do przejścia.

Perspektywa gry w Nuggets nigdy nie była kusząca dla największych gwiazd NBA. Dlatego drużyna z Kolorado od lat buduje zespół na swój sposób: szukając perełek spośród graczy z drugiego szeregu i wypatrując ich na europejskich parkietach.

W ten sposób do drużyny - także dzięki skautingowi Jucia - trafił Serb Nikola Jokić (41. numer draftu), Kanadyjczyk Jamal Murray (7. w drafcie), Michael Porter Jr (14.) czy grający już w innych zespołach Jusuf Nurkić czy Juan Hernangomez. Teraz czas na Campazzo.

"Facu Campazzo ma pewne ograniczenia fizyczne, ale sprowadzając go, Nuggets zyskali elitarnego rozgrywającego. Jeśli jesteście fanami efektownych podań, zakochacie się w grze Argentyńczyka" - zachwala nowego gracza NBA oficjalna strona ligi.

– Co powiem o tym, że Campazzo trafił do NBA? Nie mam się z czego cieszyć, bo to genialny gracz i  trudny rywal. A mówiąc poważnie, jestem szczęśliwy, że tu trafił. Będę trzymał za niego kciuki, poza meczami z Mavs – powiedział Luka Doncić, który pokonał tę samą drogę, co Facu – z Realu do NBA.

Doncić już dziś jest wielką gwiazdą najlepszej ligi świata. A jaka przyszłość czeka w niej Campazzo?

Więcej o:
Copyright © Agora SA