Legendarny występ Kobego Bryanta. "To było jak podziwianie cudu"

Raptem cztery dni temu obchodziliśmy 14. rocznicę niebywałego popisu Kobego Bryanta. Amerykanin, który zginął w niedzielę w katastrofie śmigłowca, w styczniu 2006 roku zaliczył jeden z najlepszych, indywidualnych występów w historii NBA. W meczu przeciwko Toronto Raptors Bryant rzucił aż 81 punktów.

Kobe Bryant nie żyje. Jeden z najlepszych koszykarzy w historii NBA zginął w niedzielę, w katastrofie śmigłowca w Calabasas, mieście w hrabstwie Los Angeles w Kalifornii. Kobe pięciokrotnie zdobył pierścień mistrzowski ligi, dwukrotnie uznany został MVP finałów, a także był MVP ligi w 2008 roku. Przez całą karierę był zawodnikiem Los Angeles Lakers. Numery, z którymi występował - 8 i 24 - zostały zastrzeżone przez klub. Po karierze, już bez NBA, radził sobie równie doskonale.

Zobacz wideo

Legendarny występ Kobe Bryanta

22 stycznia 2006 roku Bryant zaliczył jeden z najlepszych i najbardziej pamiętnych występów w historii NBA. W meczu przeciwko Toronto Raptors Amerykanin rzucił aż 81 punktów, co jest drugim wynikiem w historii ligi. Więcej punktów w jednym spotkaniu rzucił tylko legendarny Wilt Chamberlain. W marcu 1962 roku, w meczu przeciwko New York Knicks, Amerykanin rzucił aż 100 punktów.

Kobemu do tego wyniku zabrakło 19 "oczek", ale występ przeciwko Toronto i tak był spektakularny. Bryant był niekwestionowaną gwiazdą tamtej drużyny. Amerykanin uratował "Jeziorowcom" i tak słaby sezon, który LA Lakers zakończyli na 7. miejscu w konferencji zachodniej i pierwszej rundzie play-off. Bryant niemal w pojedynkę musiał ciągnąć przeciętny zespół i mecz z Toronto jest tego najlepszym dowodem.

Do przerwy Kanadyjczycy prowadzili 14 punktami, a Kobe na koncie miał już 26 "oczek". Prawdziwy popis Bryant dał jednak dopiero w drugiej połowie. W niej rzucił aż 55 punktów, prowadząc Lakers do zwycięstwa 122:104.  Na jego całkowity dorobek złożyło się 28 celnych z 46 oddanych rzutów z gry. W tym: 7/13 z dystansu, i 18 z 20 wolnych. Oprócz tego w 42 minuty spędzone na parkiecie zanotował jeszcze sześć zbiórek, dwie asysty, trzy przechwyty i blok.

 

– To było jak podziwianie cudu – mówił o tamtym wydarzeniu właściciel LA Lakers, Jerry Buss.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.