NBA. Co sprawiło, że Phoenix Suns nie są już beznadziejni?

Po trzech kompromitujących porażkach zwolnili trenera, zawiesili jedną z gwiazd po tweecie, że nie chce tam grać i od tamtej pory wygrali cztery z pięciu meczów. Jak to się stało, że Phoenix Suns już nie są najsłabszą drużyną NBA?

Suns przed sezonem mieli być raczej zespołem z ogona stawki, ale sezon zaczęli jeszcze gorzej niż ktokolwiek się spodziewał. W kompromitującym stylu przegrali trzy pierwsze spotkania, co kosztowało pracę trenera Earla Watsona. Nikt wcześniej tak szybko z trenerskiej posady w NBA wylany nie został.

Tego samego dnia, niemal w tym samym momencie, Eric Bledsoe, jedna z gwiazd drużyny, zatweetował, że już dłużej nie chce tam grać. Został wezwany na dywanik do prezesa i zawieszony. Od tamtej pory nie zagrał w ani jednym meczu, a klub szuka chętnych do przejęcia kontraktu zawodnika. Na razie bezskutecznie.

Tzw. efekt nowej miotły w NBA zazwyczaj wystarcza na mecz lub dwa. W Phoenix, gdzie stery objął Jay Triano, przynosi niesamowite rezultaty. Zespół wygrał cztery z pięciu ostatnich spotkań, z bilansem 4-4 zajmuje 11. miejsce na Zachodzie. Jak na potencjał i przedsezonowe prognozy - rewelacja.

Suns pokonali Sacramento Kings i solidnych Utah Jazz u siebie, a z trzech meczów wyjazdowych wygrali dwa. Ulegli tylko Portland Trail Blazers, ale potem ograli Brooklyn Nets i Washington Wizards, z którymi w pewnym momencie przegrywali różnicą nawet 22 punktów.

Co się zmieniło w Phoenix po zmianie trenera? Przede wszystkim obrona. W trzech pierwszych spotkaniach Suns dali sobie rzucać średnio 128,7 punktu na mecz - niewiele drużyn w historii miało gorszą defensywę. W pięciu kolejnych spotkaniach Suns tracili średnio 108 punktów na mecz. Progres jest ewidentny, bo Suns już nie pozwalają rywalom na tyle rzutów z dystansu (zmienili sposób bronienia na zasłonach), zawodnicy mają więcej pomagać z tzw. słabej strony, mniej jest też podwojeń.

Triano pozmieniał też rotację - do pierwszej piątki wprowadził Marquese Chrisa w miejsce debiutanta Josha Jacksona, który był karcony przez silniejszych rywali, gdy musiał grać jako silny skrzydłowy. T.J. Warren w środę z Wizards rzucił 40 punktów, miał też 27 z Jazz, gdy nie dublował się pozycjami z Jacksonem. Furorę robi też 27-letni debiutant Mike James, który po odsunięciu Bledsoe’a został pełni rolę pierwszego rozgrywającego. Odżył też superstrzelec Devin Booker, któremu w górę poszła i średnia zdobywanych punktów i skuteczność z gry.

Jak długo może potrwać passa Suns trudno stwierdzić, bo w terminarzu mają rywali z wyżyn i nizin NBA. Dwa najbliższe mecze zagrają na wyjeździe - piątek mierzą się ze słabymi New York Knicks, potem z silnymi San Antonio Spurs, a dziewięć z kolejnych dziesięciu spotkań zagrają przed własną publicznością.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.