NBA. Z piekła do nieba w dwa tygodnie. Jak Boston Celtics znaleźli się na szczycie Wschodu?

Sezon dla Celtics zaczął się koszmarnie, ale o tym już nikt w Bostonie nie pamiętam. Po dwóch tygodniach sezonu już są najlepszą drużyną Konferencji Wschodniej.

Po lecie pełnym pozytywnej energii, gdy udało się sprowadzić nie jedną, a dwie wielkie gwiazdy i przebudować zespół tak, by dawał nadzieję na pokonanie dominatorów Konferencji Wschodniej, czyli Cleveland Cavaliers z LeBronem Jamesem w składzie, kibice Celtics przeżyli chwile niczym z koszmarów. W piątej minucie swojego pierwszego oficjalnego meczu dla ekipy z Bostonu poważnie nogę połamał Gordon Hayward, jeden z nowych liderów drużyny. Nie zagra do końca sezonu.

Rozbici Celtics przegrali prestiżowy pojedynek z Cavaliers na otwarcie sezonu, następnie dostali bęcki od Giannisa Antetokounmpo i Milwaukee Bucks, a potem... otrząsnęli się i po dwóch tygodniach sezonu NBA z bilansem 5-2 prowadzą na Wschodzie. W tym czasie wygrali pięć kolejnych meczów: pokonali Philadelphię 76ers, New York Knicks i Miami Heat, zrewanżowali się Bucks, a w poniedziałek wysoko ograli jedną z najlepszych drużyn zachodu.

Kontuzja Haywarda nie jest dla Celtics końcem świata, bo zespół latem dokonał tylu zmian w składzie, żeby nie tylko bić się o miejsce w finale z Cavaliers dziś, ale i zadbać o swoje jutro.

Kyrie Irving powoli przejmuje kontrolę nad drużyną, tak jak sobie tego życzył, domagając się transferu z Cavaliers latem. Bez kompleksów grają drugoroczniak Jaylen Brown i debiutant Jayson Tatum, a nad wszystkim czuwa doświadczony i najstarszy w drużynie Al Horford.

Letnie zmiany w składzie ułatwiły też Celtics grę w obronie. W porównaniu z poprzednim sezonem niemal na każdej pozycji mają graczy wyższych i o większym zasięgu ramion. Efekt? Jedna z najlepszych defensyw w całej lidze. Celtics są drudzy w zatrzymywaniu ataku pozycyjnego w NBA, trzeci w zatrzymywaniu kontr rywali, nie pozwalają przeciwnikom na zbyt wiele rzutów z dystansu, a do tego są na trzecim miejscu pod względem skutecznych wybić piłki i dziewiątym pod względem wymuszonych strat. A do tego dochodzi Al Horford, który pod koszem pozwolił rywalom w tym sezonie trafiać z 31-procentową skutecznością. Tak dobra obrona jest zaskakująca jak na zespół, w którym średnia wieku nie przekracza 25 lat.

- Po kontuzji Haywarda nie wiedzieliśmy, co dalej z nami będzie. Ale wiele wskazywało na to, że to nas zbliżyło do siebie. Słuchamy się trenera i idziemy w jednym kierunku - powiedział Horford.

Trener Brad Stevens wydaje się być kluczową postacią, która nie pozwoliła się rozlecieć Celtics po koszmarze z pierwszego spotkania. Celtics latem wymienili pół drużyny, muszą uczyć się gry ze sobą od nowa, ale dzięki trenerowi ta nauka idzie im nadspodziewanie łatwo. Dostrzegają to rywale.

- To bardzo wyjątkowa osoba, nie tylko na parkiecie. To inteligentny, ale i dojrzały gość, a to nie zdarza się często. To widać po tym, jak zarządza ludźmi, jak prowadzi swoją drużynę. Będzie jednym z największych trenerów w historii, a już teraz to kawał trenera - komplementował 41-letniego szkoleniowca sam Gregg Popovich, pięciokrotny mistrz NBA z San Antonio Spurs po poniedziałkowej porażce swoje drużyny z Celtics.

Więcej o:
Copyright © Agora SA