NBA. Beal i Green się pobili. Wizards znów przegrali, choć wysoko prowadzili

Porwane koszulki, wielki chaos na parkiecie, dwóch koszykarzy wyrzuconych z boiska i możliwe zawieszenia - to krótki bilans starcia Bradley'a Beala z Draymondem Greenem w trakcie meczu Golden State Warriors - Washington Wizards. Mistrzowie NBA zwyciężyli 120:117. Marcin Gortat rzucił 18 punktów.

Na parkiecie naprawdę gorąco zrobiło się pod koniec drugiej kwarty. Draymond Green zablokował wchodzącego pod kosz Bradley’a Beala. Wizards utrzymali posiadanie piłki, za trzy rzucał jeszcze Kelly Oubre, ale to nie miało już znaczenia. Bealowi coś się nie spodobało w zagraniu Greena i go zaatakował. Uderzył go, będąc za nim. Green go złapał i zaczęła się szarpanka pod koszem Wizards. Obaj padli na parkiet przy fotoreporterach, a do rozdzielania zabrali się inni gracze i sędziowie. Chwilę trwało opanowanie sytuacji.

Obaj prowodyrzy zostali przez sędziów usunięci z boiska. Green schodząc do szatni rzucił kibicom swoją podartą koszulkę, Beal z kolei wdał się w pyskówkę  fanami gospodarzy. Obaj mogą spodziewać się kar, bo NBA nie puszcza płazem sytuacji, w których koszykarze biją się na parkiecie.

-Nie wiem, co mam robić, gdy ktoś mnie uderzy dwukrotnie. Jako dziecko uczą, że nie wolno tak robić – mówił Green w ESPN.

-Moje zachowanie było nieakceptowane. Muszę pokazywać lepsze przywództwo i bardziej się kontrolować – stwierdził Beal

Kar mogą się spodziewać także dwaj gracze Wizards – Markieff Morris oraz Carrick Felix, którzy podczas przepychanki opuścili strefę ławki rezerwowych. Tego zawodnikom nie wolno w NBA i możliwe są zawieszenia na przynajmniej jedno spotkanie.

NBA na pewno bacznie przyjrzy się nagraniom starcia. Możliwe jest, że wyciągnie konsekwencje wobec innych koszykarzy. Na jednym z nagrań widać, jak Kelly Oubre Jr. (Wizards) uderzył w twarz Klaya Thompsona (Warriors), choć obaj pobiegli rozdzielać walczących Greena i Beala.

Podczas zajścia na parkiecie był Marcin Gortat. Polak do walki się nie włączył, brał udział w rozdzielaniu zawodników, zachowywał się spokojnie, więc w jego przypadku o żadnej kary mowy być nie może.

Wydarzenie z końcówki drugiej kwarty kompletnie przykryło to, co się działo na parkiecie. Wizards zaczęli mecz z Warriors bardzo dobrze, na początku trzeciej kwarty mieli nawet 18-punktową zaliczkę, ale znów , tak jak dwa dni wcześniej przeciwko Lakers, ją roztrwonili, a końcówka meczu należała do mistrzów NBA. Na cztery sekundy przed końcem do dogrywki mógł doprowadzić John Wall, ale spudłował rzut z dystansu. Poprawka Jodiego Meeksa nawet nie otarłą się o obręcz. Wizards przegrali 117:120.

31 punktów, 11 zbiórek i sześć asyst miał najlepszy tego wieczora Kevin Durant. Stephen Curry dorzucił 20 punktów, w tym ważne „trójki” pod koniec trzeciej kwarty. 18 punktów miał Klay Thompson, który był skuteczny zwłaszcza na początku czwartej kwarty, gdy Warriors zmniejszali dystans do Wizards. Solidne wejście z ławki zaliczył David West (16 punktów w kwadrans).

29 punktów, w tym aż siedem celnych rzutów za trzy punkty, oraz 10 zbiórek miał Otto Porter, który był najlepszym strzelcem Wizards. John Wall rozdał 14 asyst,  spotkanie zakończył z 20 punktami, ale znów był nieskuteczny, spudłował 13 z 20 rzutów z gry. 19 punktów dorzucił Oubre Jr.

Marcin Gortat grał przez 33 minuty. Polak trafił połowę ze swoich 16 rzutów, dorzucił dwa punkty z linii rzutów wolnych i zakończył spotkanie z 18 punktami. Miał też cztery zbiórki, cztery asysty dwa bloki, a także jedną stratę.

Wizards zaczęli sezon od trzech zwycięstw z rzędu, ale dwa ostatnie mecze przegrali, choć w nich prowadzili bardzo wysoko. Z bilansem 3-2 zajmują drugie miejsce na Wschodzie. W niedzielę zagrają na wyjeździe z Sacramento Kings. Warriors (4-2) są piątym miejscu na Zachodzie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.