Finał NBA. Pierwszy mecz dla Warriors. W rezerwowych siła

Golden State Warriors wygrali 104:89 z Cleveland Cavaliers w pierwszym meczu finału NBA, choć Stephen Curry zagrał jeden z najsłabszych meczów w sezonie. W głównych rolach wystąpili rezerwowi obrońców tytułu.

Stephen Curry trafił tylko cztery z 15 rzutów z gry i uciułał 11 punktów. Klay Thompson lepszy nie był - dziewięć punktów przy skuteczności 4/12 z gry to nie jest wynik jakiego można oczekiwać od drugiego strzelca najlepszej drużyny NBA. Z liderów na swoim poziomie zagrał tylko Draymond Green, który do 16 punktów dołożył 11 zbiórek, siedem asyst i cztery przechwyty.

Mimo słabszej formy strzeleckiej swoich liderów Golden State Warriors pierwszy mecz finałowy z Cleveland Cavaliers wygrali pewnie i spokojnie. Pomogli w tym rezerwowi, którzy rzucili w tym meczu aż 35 punktów. Cavs na zmienników liczyć nie mogli, od rezerwowych dostali w sumie 10 punktów. Różnica była ogromna.

Obrońcy tytułu mieli delikatną przewagę niemal przez całe spotkanie, ale szybsze tempo narzucili na przełomie trzeciej i czwartej kwarty. Wtedy rzucili 21 punktów tracąc ledwie cztery i zbudowali bezpieczną przewagę, której do końca spotkania już nie roztrwonili. Ostatecznie skończyło się na 15-punktowej różnicy. Warriors zwyciężyli 104:89.

Największa w tym zasługa Shauna Livingstona. Rozgrywający, który w serii z Oklahoma City Thunder był niemal nieobecny, świetnie wykorzystywał swoją przewagę wzrostu nad niższymi obrońcami Cavs i spryt. Trafił 8 z 10 rzutów z gry, uzbierał w sumie 20 punktów, dodał do tego cztery zbiórki i trzy asysty. Trafiał wtedy, gdy zespół tego najbardziej potrzebował.

Cavaliers zaskoczył także Leonardo Barbosa, który w poprzednich rundach rzadko podnosił się z ławki rezerwowych - w czwartek trafił pięć z pięciu rzutów, miał w sumie 11 punktów. Dobrą zmianę dał też Andre Iguodala. MVP poprzednich finałów znów uprzykrzał życie LeBronowi Jamesowi, ale był też aktywny w ataku. Trafił ważną trójkę, dobrze dogrywał do partnerów, był aktywny w walce o zbiórki. W sumie miał 12 punktów, siedem zbiórek i sześć asyst.

Liderzy Cavs zagrali solidnie, choć można się przyczepić do ich skuteczności. Najwięcej punktów dla Cavaliers rzucił Kyrie Irving - aż 26, ale trafił tylko 7 z 22 rzutów z gry. LeBron James do 23 punktów dołożył, 12 zbiórek i dziewięć asyst, ale trafił tylko dziewięć z aż 21 rzutów z gry. Kevin Love zagrał przyzwoicie, miał 17 punktów (7/17 z gry) i 13 zbiórek.

Warriors w rywalizacji do czterech zwycięstw prowadzą 1-0. Kolejny mecz w nocy z niedzieli na poniedziałek o godz. 2 polskiego czasu.

Zobacz wideo

Złote czasy dla klubów NBA. Ile warte są najlepsze drużyny?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.