NBA. LeBron James i Cleveland Cavaliers już czekają na rywala w finale wschodu

Cleveland Cavaliers po raz drugi z rzędu awansowali do finału Konferencji Wschodniej. W niedzielę zespół LeBrona Jamesa pokonał Atlanta Hawks 100:99 i zwyciężył w serii 4-0. Rywalem będzie zwycięska drużyna z pojedynku Toronto Raptors - Miami Heat.

Cavaliers w tych play-off jeszcze nie przegrali meczu. Są jedyną drużyną, której ta sztuka ciągle się udaje. W II rundzie play-off wyeliminowali Atlanta Hawks bez porażki, ale nie można powiedzieć, że wygrane przychodziły im łatwo. Tak też było w czwartym meczu. Cavaliers o wynik drżeli do ostatnich sekund.

Przy prowadzeniu 100:99 rozgrywający Hawks Dennis Schroeder zdecydował się na brawurowe wejście pod kosz, ale został zatrzymany przez LeBrona Jamesa. Na nieco ponad dwie sekundy przed końcem James wygrał też rzut sędziowski pod własnym koszem, Hawks tym samym kolejnej szansy na zmianę wyniku już nie dostali.

- We właściwym momencie zaczęliśmy grać tak, jak potrafimy najlepiej. Wszystko zaczęło się w końcówce sezonu zasadniczego i nadal trwa - podsumował Tyronn Lue, trener Cavaliers.

Cavs wygrywają, bo bronią więcej niż przyzwoicie, a w ataku mogą liczyć na tercet swoich liderów. LeBron James w niedzielę miał 21 punktów, 10 zbiórek i dziewięć asyst. Kevin Love zakończył mecz z 27 punktami (trafił osiem rzutów z dystansu), a Kyrie Irving miał21 punktów i osiem asyst.

Ubiegłorocznym finalistom grało się z Hawks łatwiej także dlatego, że raz za razem trafiali z dystansu. W niedzielnym meczu "trójek" trafili 16, a w sumie w trzech ostatnich meczach serii aż 62. - Złapaliśmy świetny rytm. Doskonale odnajdujemy się na parkiecie, każdy jest dokładnie w tym miejscu, w którym być powinien - tłumaczy James.

- Moi gracze zrobili wszystko, o co ich prosiłem na bardzo wysokim poziomie. Cavaliers to trudny rywal, umieją wykorzystywać swoje przewagi i robią to bezlitośnie - stwierdził Mike Budenholzer, trener Hawks.

W meczu numer cztery jego zespół prowadził w drugiej kwarcie nawet 12 punktami, ale ani przez moment nie wydawało się, żeby gracze Hawks mieli mecz pod kontrolą. W zasadzie powtórzył się scenariusz z meczu numer trzy, gdzie Hawks także prowadzili, ale końcówka należała do Cavaliers. W niedzielę gracze z Cleveland do gry wrócili szybciej, ale i Hawks walczyli do samego końca. Zabrakło im niewiele. 21 punktów dla zespołu z Atlanty rzucił Schroeder, 19 punktów dołożył Paul Millsap.

Cavaliers mają już awans w kieszeni i mogą odpoczywać przed meczami o wielki finał NBA. Na rywala będą musieli nieco poczekać, bo w serii Toronto Raptors - Miami Heat jest dopiero 2-1. Rywalizacja w tej parze jest bardzo zacięta, oba zespoły straciły ważnych graczy z powodu kontuzji i nic nie jest jeszcze przesądzone.

Zerwane więzadła i Achillesy, połamane ręce i nogi - drastyczne kontuzje, które uziemiły wielkie gwiazdy NBA

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA