Spurs od lat mają nosa do transferów koszykarzy mniej znanych, których potem znakomicie potrafią wykorzystać w zespołowej grze, ale tym razem zagrali na rynku transferowym o pełną pulę. Zrezygnowali z Tiago Splittera, Arona Baynesa, Marco Belinellego oraz Cory'ego Josepha - graczy średnio lub mało istotnych - dzięki czemu zrobili miejsce w budżecie na czteroletni, wart 80 mln dol., kontrakt dla LaMarcusa Aldridge'a.
A ten 30-letni wysoki skrzydłowy to jeden z najlepszych graczy na swojej pozycji w NBA, dla którego miniony, dziewiąty sezon w Portland Trail Blazers, był najlepszym w karierze. Aldridge zdobywał w nim średnio 23,4 punktu, miał po 10,2 zbiórki na mecz, został wybrany do drugiej najlepszej piątki ligi.
Sam transfer Aldridge'a wydawał się ogromnym wzmocnieniem Spurs, szczególnie, że karierę o kolejny rok przedłużył 39-letni Duncan. Ani on, ani Aldridge nie są co prawda typowymi środkowymi, po odejściu Splittera i Baynesa takiego gracza w Spurs w tej chwili brakuje, ale Duncan i Aldridge mają tyle atutów - niezły rzut z kilku metrów, umiejętność sprytnego podania, inteligencję i doświadczenie - że w świetnym systemie gry Popovicha podział na pozycje może nie mieć dużego znaczenia.
Tym bardziej, że poniedziałek przyniósł kolejny bardzo dobry transfer do podkoszowej formacji. Niemal równolegle z decyzją Ginobilego, który ogłosił, że - podobnie jak Duncan - zostaje w Spurs na kolejny rok, okazało się, że klub z San Antonio porozumiał się z Davidem Westem - 35-letnim wysokim skrzydłowym, który w ostatnich latach rzucał dla Indiana Pacers po kilkanaście punktów w meczu.
Obaj nowi gracze Spurs odrzucili oferty lub nie odpowiedzieli na zainteresowanie m.in. Los Angeles Lakers i New York Knicks. Szczególnie zależało im na obecności w San Antonio, z którego drużyna od końca lat 90. wygrywa ponad 60 proc. meczów w sezonie, sześć razy doszła do finału, pięć razy była mistrzem. West dla perspektywy walki o tytuł poświęcił mnóstwo pieniędzy - w Pacers mógł zarobić w następnym sezonie 12,2 mln dol., ale wybrał 1,4 mln w Spurs plus gwarancję walki o mistrzostwo.
Bo ta wydaje się w tej chwili oczywista. Wzmocnieni Spurs w przyszłym sezonie będą nie tylko mocarzem Konferencji Zachodniej obok broniących tytułu Golden State Warriors, silnych Memphis Grizzlies, Los Angeles Clippers i Houston Rockets oraz zdrowego Oklahoma City Thunder, ale także jednym z najpoważniejszych faworytów do mistrzostwa NBA.
I dlatego w sieci furorę robi już kadr z nagranego na wzór serialu "Gry o tron" filmiku o walce o mistrzostwo. Weterani z San Antonio przedstawiani są nieumarli, którzy sieją popłoch. Po doklejeniu do obrazka Aldridge'a, tabliczka z napisem "Nadchodzi mistrzostwo" w rękach Popovicha znów ma rację bytu.