NBA. LeBron James z triple-double, Cavaliers wyszarpali wygraną z Warriors

CO ZA FINAŁY! LeBron James zagrał 51 minut, rzucił 39 punktów, miał 16 zbiórek i 11 asyst, a jego Cleveland Cavaliers wygrali po dogrywce z Golden State Warriors 95:93 i w finale NBA jest remis 1-1. Mecz numer trzy w nocy z wtorku na środę, transmisja TV w Canal + Sport.

Dla takich finałów warto zarywać noce! Znów Warriors i Cavaliers wynagrodzili nam wory pod oczami przez cały dzień i nadprogramowe kubki z kawą. Znów dostaliśmy Wielkie Meczysko: kolejny popis najlepszego koszykarza świata, ogromne problemy Warriors i fantastyczną pogoń w ostatnich minutach czwartej kwarty, niesamowite zwroty akcji. Aż chciałoby się krzyknąć: finale, trwaj w nieskończoność!

W tej serii nie warto wysnuwać zbyt wczesnych wniosków. Cavaliers mieli się rozsypać po kontuzji Kyrie Irvinga, a pokazali, że skreślać ich nie należy. Na rozgrzewce Stephen Curry trafił do kosza z korytarza prowadzącego na parkiet, a LeBron James nie dorzucił do kosza zza linii trzypunktowej. W meczu Curry aż do samej końcówki nie znalazł swojego rytmu, James dominował niemal przez cały czas, gdy był na parkiecie.

W finałowej serii oglądamy popis najlepszego koszykarza świata. W niedzielę starał się jak najlepiej wykorzystywać swoje atuty - siłę, którą przedostawał się pod kosz, ogromną pewność siebie, która go nie zawodziła w rzutach z dystansu i niesamowity przegląd pola, dzięki któremu dostrzegał lepiej ustawionych kolegów. James zagrał aż 51 minut i w końcówce było widać, że paliwa w baku ma niewiele, pudłował rzuty, które mogły dać jego drużynie zwycięstwo jeszcze w czwartej kwarcie, ale w końcu najważniejszy rzut wolny w meczu trafił. W sumie miał 39 punktów, 16 zbiórek i 11 asyst. Miał udział w 22 z 29 celnych rzutów drużyny.

- Wszyscy skreślili nas w momencie, gdy okazało się, że Kyrie nie zagra już w tych finałach, my daliśmy z siebie wszystko, pokazaliśmy ogromne serce i będziemy tak robić w każdym meczu finałowym - powiedział po meczu James.

Po kontuzji Kyrie'ego Irvinga (uszkodził rzepkę w lewym kolanie, nie zagra do końca serii) wielu ekspertów nie dawało szans Cavaliers na wygranie serii z Warriors. W meczu numer dwa drużyna z Cleveland pokazała kawał świetnej obrony, na nieco ponad trzy minuty przed końcem prowadziła nawet 11 punktami po trójce Jamesa (83:72), ale Warriors się podnieśli: po trójce trafili Andre Iguodala i Stephen Curry, gospodarze zaczęli taktycznie faulować rywali i korzystać na bezmyślnych przewinieniach J.R. Smitha, który najpierw po zbiórce sfaulował Curry'ego i sprezentował mu dwa rzuty wolne, a potem nieudolnie próbował zatrzymać wsad Harrisona Barnesa - skrzydłowy Warriors piłkę do kosza zapakował, a potem jeszcze dorzucił punkt z linii rzutów wolnych. Do dogrywki doprowadził Curry, który trafił po wejściu pod kosz. Cavaliers mieli jeszcze osiem sekund i szansę na wygraną, ale Warriors wybronili szturmującego kosz Jamesa, a dobitka Tristana Thompsona była niecelna.

W doliczonym czasie gry z Cavaliers powietrze tym razem nie zeszło. Nawet gdy po kolejnym głupim faulu J.R. Smitha, Curry trafił dwa rzuty wolne i wyprowadził swój zespół na punkt przewagi na 29 sekund przed końcem. Nawet gdy Draymond Green zablokował wchodzącego pod kosz Jamesa. Bohaterem okazał się zastępca kontuzjowanego Irvinga - Mathew Dellavedova. Australijski rozgrywający przez cały wieczór dobrze krył Curry'ego, ale w końcówce błysnął sprytem w walce o zbiórkę w ataku i wymusił faul, po którym trafił dwa rzuty wolne. A w kolejnej akcji zmusił Curry'ego do trudnego rzutu z półdystansu. Rywal fatalnie przestrzelił. Faulowany na 4,4 sekund przed końcem James wykorzystał jeden rzut wolny, Cavaliers odskoczyli na dwa punkty (95:93). Warriors mieli jeszcze piłkę, ale Shumpert do spółki z Thompsonem przechwycili podanie Curry'ego.

W Cavaliers oprócz Jamesa granicę 10 punktów przekroczyli jeszcze Timofiej Mozgow (17 punktów i 11 zbiórek) i J.R. Smith (13 punktów). Tristan Thompson, choć nie trafił żadnego rzutu z gry i zdobył tylko dwa punkty, wyróżniał się solidną grą w obronie i walką o zbiórki (14).

W Warriors zawiódł Curry. MVP sezonu zasadniczego przez cały mecz nie mógł odnaleźć rytmu. Trafił tylko pięć z 23 rzutów z gry, w sumie uciułał 19 punktów. W końcówce miał dwie skuteczne akcje, ale wcześniej decydował się na wiele szalonych i niepotrzebnych rzutów. Najlepszym strzelcem Warriors był Klay Thompson, zdobywca 34 punktów, a tym razem zbytnio nie pomogli rezerwowi, którzy dorzucili ledwie 17 punktów (21 mieli zmiennicy Cavs).

Po raz pierwszy w historii finałów NBA dwa pierwsze mecze zakończyły się dogrywką. Po meczach w Oakland jest remis 1-1. Teraz rywalizacja przenosi się do Cleveland. Kolejne spotkanie w nocy z wtorku na środę. Transmisja TV w Canal+ Sport.

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Agora SA