O NBA tweetuje Michał Owczarek - obserwuj @mikelwwa
To mogła być historia jak z bajki. Przed sezonem skazywani przez wielu, w tym autora tekstu, na sromotną klęskę i ostatnie miejsca na zachodzie Phoenix Suns, byli o krok od awansu do play-off. Przez cały sezon fantastycznie walczyli, swoim efektownym stylem gry zyskali wielu fanów, wielokrotnie ucierali nosy faworytom, długo byli w czołówce zachodu. Finisz jednak im nie wyszedł. Tuż przed metą potknęli się w najważniejszych meczach z bezpośrednimi rywalami w walce o play-off.
Jeszcze tydzień temu wydawało się, że Suns uda się obronić miejsce w play-off. Marzec zakończyli bilansem 8-3, na początku kwietnia pokonali faworyzowanych Oklahoma City Thunder i Portland Trail Blazers. Ale terminarz ostatnich dni sezonu regularnego mieli piekielnie trudny - cztery z pięciu meczów na wyjazdach, w tym starcia z bezpośrednimi rywalami w walce o play-off (Dallas Mavericks i Memphis Grizzlies) oraz wielkim faworytem San Antonio Spurs.
Zaczęli od wygranej w Nowym Orleanie z Pelicans, ale potem przegrali wyraźnie ze Spurs, ulegli w końcówce Mavericks, a w poniedziałek nie byli w stanie pokonać Grizzlies. I jak w trzech ostatnich sezonach rozgrywki sezonowe będą oglądać w telewizji.
Mimo ostatecznej porażki w Phoenix nikt smucić się nie powinien. Przed sezonem stawiano ich w gronie zespołów w przebudowie, myślących o tegorocznym drafcie, a nie o walce o tytuł. Nowy generalny menedżer Ryan McDonough latem wykonał kilka mądrych ruchów w budowie zespołu, pozbywając się weteranów (w tym Marcina Gortata), ściągając młodych, ambitnych, acz nie zawsze docenianych lub pokazujących pełnię swoich możliwości zawodników, jak Eric Bledsoe. A trener debiutant Jeff Hornacek z tego, co miał, stworzył efektownie oraz skutecznie grający zespół, zawsze walczący o wygraną. Suns zaskoczyli wszystkich.
- Nikt nie oczekiwał, że będziemy grać tak dobrze. Stworzyliśmy fantastyczną atmosferę w zespole. Wiele nowych twarzy, młodzi gracze, nowy sztab trenerski, nowy generalny menedżer. Idziemy w dobrym kierunku - mówił Goran Dragić, rozgrywający Suns.
Suns mają powody, by ze spokojem myśleć o przyszłości. Oprócz uporządkowanej sytuacji budżetowej, korzystnych wyborów w drafcie i utalentowanej ławki trenerskiej w tym sezonie zbudowali fundamenty: Słoweniec Dragić był jednym z graczy, którzy przez NBA zostali odkryci na nowo. W tym sezonie wdarł się do grona czołowych zawodników na swojej pozycji. Bledsoe potwierdził, że warto wokół niego budować zespół, Gerald Green pokazał, że umie coś więcej niż tylko efektowne wsady, a w swoich rolach spełniali się, lepiej niż tego od nich oczekiwano, Channing Frye, Markieff Morris czy Miles Plumlee.
W tym sezonie Suns zaskoczyli wszystkich. W przyszłym nikt ich zbyt szybko nie przekreśli.