38-letni obecnie Iverson oficjalnie karierę zakończył w październiku 2013 roku, ale w NBA nie grał już od trzech lat. Jako koszykarz Sixers czterokrotnie był najlepszym strzelcem sezonu, w 2001 roku został wybrany na MVP sezonu regularnego i poprowadził zespół do finałów NBA (przegranych z Lakers 1:4). Mistrzowskiego tytułu nigdy nie zdobył, ale może być pewny, że za kilka lat zostanie włączony do Galerii Sław.
Wybrany w drafcie 1996 roku z numerem pierwszym Iverson grał 10 sezonów w Sixers. Grał też dla Denver Nuggets, Detroit Pistons i Memphis Grizzlies, ale karierę zakończył jako zawodnik ekipy z Filadelfii - w sezonie 2009-2010 zagrał w 25 meczach Sixers. Swoich ostatnich w NBA.
W sumie zagrał w 914 meczach, w których rzucił 24368 punktów, co daje mu 21. miejsce na liście strzelców wszech czasów. 345 razy rzucał przynajmniej 30 punktów w meczu. 11 razy był wybierany do Meczów Gwiazd.
- Chcieli, żebym mówił, jak bardzo mnie kochaliście, ale wiedzcie, że odwzajemniałem to uczucie - powiedział Iverson. Gdy w charakterystyczny dla siebie sposób przyłożył dłoń do ucha, dostał od 20 tysięcy kibiców głośną owację na stojąco. Filadelfia nadal kocha Iversona, ale fanów miał na całym świecie.
Był jednym z najbardziej wyrazistych koszykarzy przełomu wieków. Jego koszulka z numerem trzy była hitem sprzedaży na całym świecie, to on spopularyzował opaski na głowie i rękawy. Kibice na całym świecie chcieli mieć tatuaże jak Iverson, warkoczyki na głowie jak Iverson i nosić spodenki o rozmiar za duże jak Iverson. Mieszał kulturę hip-hopową z koszykówką. Był jednym z powodów, dla którego NBA w 2005 roku wprowadziła dress code.
Ale fani kochali go przede wszystkim za to, kim był na parkiecie. Mierzący nieco ponad 180 cm Iverson nie bał się starć z większymi i silniejszymi fizycznie rywalami. Zwody, efektowne wsady i asysty, a przede wszystkim niesamowita łatwość zdobywania punktów. Strzelec, który od pierwszych sezonów rzucał wyzwanie największym gwiazdom ligi. Zwód, którym w swoim debiutanckim sezonie oszukał Michaela Jordana, jest jednym z najbardziej charakterystycznych momentów jego kariery.
- Jesteś powodem, dla którego zacząłem nosić opaskę na głowie i zrobiłem sobie tatuaże - napisał na Twitterze LeBron James, najlepszy obecnie koszykarz świata. W październikowym wywiadzie dla ESPN James powiedział, że Iverson był obok Jordana jednym z graczy, na których się wzorował. - Imponowało mi jego zaangażowanie. To jeden z najlepszych strzelców, jakich kiedykolwiek widziałem. Zawsze dawał z siebie wszystko. Po Jordanie to mój ulubiony gracz.
- Twój wpływ na grę będzie oddziaływał na kolejne generacje - napisał Kobe Bryant, który do NBA przyszedł w tym samym roku co Iverson.
- Wzorowałem się na nim. Podpatrywałem jego zagrania. To miasto pokochało go i pozwoliło mu być sobą, a on zawsze dawał z siebie wszystko - powiedział John Wall, rozgrywający Wizards, który wyszedł w przerwie z szatni, by obejrzeć wyjątkową ceremonię swojego idola. Jego Wizards pokonali 76ers 122:103, ale dla nikogo na trybunach Wells Fargo Center nie miało to znaczenia. Wieczór należał do Iversona.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!