W rywalizacji do czterech zwycięstw jest remis 3-3. Decydujące spotkanie w nocy z czwartku na piątek polskiego czasu. Transmisja w Canal+ Sport HD od godz. 3, a już od godz. 6 w Sport.pl relacja, komentarze, ciekawostki o meczu numer siedem. Ale zanim koszykarze wybiegną na parkiet na ostatnie starcie przypominamy najlepsze momenty z dotychczasowych meczów finałowych.
Tony Parker trafił niesamowity rzut na 5,2 sekundy przed końcem pierwszego meczu finałowego z Miami Heat i zapewnił San Antonio Spurs wygraną 92:88.
Parker stracił równowagę, podparł się kolanem, ale nie przestał kozłować. Obrócił się i rzucił obok wyskakującego do bloku LeBrona Jamesa równo z syreną kończącą akcję. Jak pokazały telewizyjne powtórki, piłka opuściła rękę francuskiego rozgrywającego ułamek sekundy, zanim zapaliły się czerwone lampki na tablicy. Celny rzut Parkera dał Spurs czteropunktowe prowadzenie na 5,2 sekundy przed końcem. Heat celnego rzutu już nie oddali.
Blok Jamesa na Splitterze był kulminacyjnym momentem wściekłego ataku Heat, którzy na przełomie trzeciej i czwartej kwarty niedzielnego meczu rzucili 33 punkty rywalom, pozwalając na ledwie pięć, i cały mecz wygrali 103:84.
Na nieco ponad osiem minut przed końcem meczu Tony Parker rozegrał dwójkową akcję ze Splitterem. Brazylijczyk dostał doskonałe podanie, wyszedł w górę i tuż przed samą obręczą natrafił na rękę LeBrona Jamesa.
Po tym bloku Heat wyprowadzili kontrę, w której James podał do niekrytego w rogu Raya Allena, a ten trafił za trzy punkty. Kilkanaście sekund później James w kontrze sam zapakował piłkę do kosza, a trybuny w Miami oszalały .
Rekordowe 16 rzutów za trzy punkty trafili koszykarze San Antonio Spurs w wygranym aż 113:77 trzecim meczu finałów NBA z Miami Heat. Spurs do zwycięstwa poprowadzili Danny Green i Gary Neal. Na co dzień gracze drugoplanowi, w meczu numer trzy rzucili w sumie 51 punktów.
Green z dystansu trafił siedmiokrotnie, Neal miał jedną trójkę mniej, ale to jego rzut z końcówki pierwszej połowy pamiętamy do dziś.
Dwyane Wade był motorem napędowym Heat. Rzucający przez trzy ostatnie miesiące zmagał się z kontuzją, przez całą fazę play-off grał jakby na zwolnionych obrotach, miał rzadkie momenty przebłysków, ale w żadnym z meczów nie dominował jak kiedyś. Do meczu numer cztery.
Wtedy Wade pokazał, że jeszcze nie należy spisywać go na straty. Rzucił 32 punkty, miał sześć zbiórek, sześć przechwytów i cztery asysty. Aż 18 punktów zdobył w drugiej połowie, gdy Heat zaczęli odskakiwać rywalom. Ostatecznie wygrali 109:93, a Wade popisał się m.in. takim wsadem:
W niedzielę ze steranego weterana zmienił się w superstrzelca - Manu Ginóbili pchnął Spurs do wygranej 114:104 z Miami w piątym meczu finałów. Rzucił 24 pkt, miał 10 asyst, popisywał się giętkim ciałem i umysłem, który pozwalał przewidywać zagrania rywali z wyprzedzeniem.
Dziennikarz Sport.pl Łukasz Cegliński o szóstym starciu Heat - Spurs napisał, że to najlepszy mecz finałowy, jaki kiedykolwiek oglądał . - Szukam, chcę znaleźć w pamięci lepsze spotkanie finału NBA, ale go nie znajduję. W szóstym meczu było wszystko, czego tylko można chcieć - pisał.
I rzeczywiście wspaniałych akcji nie brakowało. W pierwszej połowie niesamowitym wsadem nad głową Mike'a Millera popisał się Kawhi Leonard.
W czwartej kwarcie, gdy Heat odrabiali 13-punktową stratę, Miller trafił rzut z dystansu grając w jednym bucie.
Na 5,2 sekundy przed końcem Ray Allen trafił najważniejszy mecz tegorocznych finałów i być może najważnieszy rzut w swojej karierze. Po niecelnej trójce Jamesa, piłkę pod koszem zebrał Chris Bosh i oddał w róg boiska do Allena, a ten zrobił krok w tył, wyszedł w powietrze i trafił z dystansu na dogrywkę nad Tonym Parkerem.
Ray Allen na dogrywkę
Zwycięstwo Heat 113:100 przypieczętował blokiem na Greenie Chris Bosh.