NBA. Los Angeles Lakers jak zespół z meczu gwiazd

Spotkanie drużyny, które miało oczyścić atmosferę, na nic. Los Angeles Lakers przegrali kolejny mecz w fatalnym stylu, tym razem z Memphis Grizzlies 93:106, do tego urazu barku doznał Dwight Howard. Zespół, który miał walczyć o tytuł, ma coraz mniejsze szanse na miejsce w play-off.

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na smartfony

Po środowych meczach Lakers są na 12. miejscu na zachodzie z ledwie trzema wygranymi więcej niż najsłabsi Suns i Hornets. Koszykarze z LA przegrali cztery ostatnie mecze, siedem z rzędu na wyjeździe i 10 z ostatnich 12 spotkań. Takiego scenariusza nikt w LA nie brał pod uwagę nawet na po fatalnym początku sezonu, gdy zespół przegrał cztery z pięciu meczów.

Nie dość, że wyniki Lakers są fatalne, to zespół gra tragicznie, zwłaszcza w obronie. Traci średnio 101,5 punktu na mecz, to szósty najgorszy wynik w NBA. Grizzlies do środy w sześciu poprzednich meczach nie rzucali więcej niż 85 punktów, przeciwko drużynie z LA zdobyli ich aż 106. Debiutant Tony Wroten, który na parkiet wchodzi od wielkiego dzwonu, w środę rzucił dziewięć punktów i ustanowił nowy rekord kariery.

Doszli do ściany

16-krotnym mistrzom NBA brakuje szybkości, siły i skuteczności w walce nawet z ligowymi średniakami. Okazuje się, że hitowe wydawałoby się letnie transfery nie są tym, czego potrzebował zespół. Do jednego worka wrzucono kilka gwiazd, które nie do końca do siebie pasują. Przyznał to nawet trener Mike D'Antoni.

- Mamy zespół jak z meczu gwiazd. Widzieliście kiedyś mecz gwiazd? Jest okropny, bo każdy bierze piłkę i próbuje grać jeden na jeden, nie ma obrony. Taki jest nasz zespół - wypalił w środę D'Antoni, ale rozwiązania problemów nie ma. Odkąd przejął zespół, Lakers wygrali tylko 12 z 20 meczów. W styczniu przegrali 10 z 12 meczów.

Trener i zawodnicy nie wiedzą już, co mają mówić po kolejnych porażkach. Przed środowym meczem z Grizzlies odbyło się spotkanie drużyny, które miało oczyścić atmosferę. Na razie efektów nie widać.

- Doszliśmy do ściany i albo pomożemy sobie nawzajem i przeskoczymy ją, albo się od niej odbijemy - stwierdził weteran Antawn Jamison.

Dziennik "LA Times" donosił, że Kobe Bryant naskoczył na Dwighta Howarda i spytał wprost, czy ma problem z tym, jak Kobe gra. Howard, według relacji dziennika, nie udzielił jasnej odpowiedzi, ale później w rozmowie z dziennikarzami mówił o tym, co musi w swojej grze zmienić.

- Muszę dać tej drużynie więcej. Ciąży na mnie wielka odpowiedzialność i muszę temu sprostać. Muszę dominować, w ten sposób zaczniemy wygrywać - stwierdził Howard.

Będzie zmiana w systemie czy w zespole?

- To bardzo trudna sytuacja, jestem sfrustrowany, ale staram się zachowywać spokój - powiedział Bryant, który ostatnio spokoju szukał w grze na fortepianie. Zapytany jednak, czy to najgorszy zespół, w jakim grał, po raz pierwszy nie zaprzeczył. - Zbliżamy się do tego momentu. Zespół Rudy'ego T. też był słaby - odparł Kobe. Mówił o sezonie 2004/2005, gdy Lakers nie awansowali do play-off, a sezon zakończyli serią 2-19.

Bryant stwierdził też ostatnio, że czas na zmiany. - Musimy grać więcej pod kosz, zwolnić nieco tempo.

Dziennik "Los Angeles Times" przypomina, że D'Antoni nigdy nie korzystał zbytnio z gry klasycznych podkoszowych i cytuje wypowiedź trenera sprzed miesiąca. "Nie lubię tradycyjnej gry. Będziemy biegać, szybko dogrywać piłkę i wykańczać rywali" - powiedział wtedy trener. Nic takiego w grze nie nastąpiło.

- Albo zmieniam system, albo robię transfer - uważa Kenny Smith, dwukrotny mistrz NBA, a obecnie komentator stacji TNT. - Pomiędzy gwiazdami musi być komunikacja i zaufanie, nie potrzeba im zagrywek trenera. Oni sami powinni rozgryźć defensywę rywala - mówi Chris Webber, także komentator TNT. - Jeśli w zespole jest czterech przyszłych członków galerii sław, to oczekuję, że oni wiedzą, jak wygrywać. Czasami musisz wyjść poza nakreślone schematy - dodaje Shaquille O'Neal.

Czy D'Antoni zdecyduje się na zmianę systemu, nie wiadomo. Bardziej prawdopodobne, że Lakersi spróbują dokonać wymiany. Pierwszym na liście transferowej od miesięcy jest Pau Gasol, ale w ostatnich dniach zaczęło się mówić także o tym, że zespół może opuścić Howard, któremu w czerwcu kończy się kontrakt, a zawodnik nie przedłużył umowy na kolejne lata. Na razie Mitch Kupchak, generalny menedżer klubu, wszystkiemu zaprzecza.

Lokalne media coraz bardziej domagają się zmiany trenera. "LA Times" zastanawia się, czy trenerowi w ogóle zależy na drużynie: "Kiedyś stwierdził, że nie potrzebuje tej roboty, bo może grać w golfa. Dlaczego on nic nie robi? Widzieliście kiedyś bardziej zamroczonego trenera? Obiecał "Showtime", ale kto mógł się spodziewać, że to rywale tak będą grać przeciwko nam? Prawdę mówiąc, to wiele naobiecywał, ale nic nie zrobił". Ale kolejna zmiana na ławce w tym sezonie wydaje się mało prawdopodobna.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.