Suns w ostatnich sezonach nie radzili sobie z DeMarcusem Cousinsem. Podkoszowy Kings przeciwko ekipie z Arizony rzucał średnio prawie 23 punkty na mecz, a w ostatnim starciu w poprzednim sezonie zdobył ich aż 41. W poniedziałek Suns udało się go zatrzymać i duża w tym zasługa Gortata. Polak pozwolił swojemu rywalowi na ledwie osiem punktów, Cousins trafił tylko jeden z 10 rzutów z gry, miał 10 zbiórek, ale grał krótko, bo szybko łapał faule.
Gortat z kolei odzyskuje formę z początku sezonu, gdy osiągał statystyki na poziomie double-double i siał postrach swoimi blokami. W poniedziałek zatrzymał aż sześć rzutów rywali (o jeden mniej niż jego rekord kariery), dorzucił 14 punktów (6/12 z gry, 2/3 z wolnych) i miał 13 zbiórek. To jego drugie double-double z rzędu i czwarty kolejny mecz, w którym zdobywa ponad 10 punktów.
Polski środkowy miał bardzo dobry moment w końcówce pierwszej połowy, gdy rzucił siedem kolejnych punktów dla Suns, a jego zespół zmniejszył straty z 19 do 14 punktów. - Byłem dobrze przygotowany. Od samego początku byłem skupiony na tym, co miałem do zrobienia - powiedział po meczu Gortat.
Jego zespół aż tak przygotowany nie był. Suns po raz kolejny pozwolili rywalom w pierwszej połowie zbudować wysoką przewagę. W drugiej kwarcie Kings prowadzili nawet 19 punktami (52:33), ale gospodarze jeszcze przed przerwą zmniejszyli straty do 11 punktów. Ekipa z Phoenix prowadzenie odzyskała w trzeciej kwarcie po serii punktowej 18:4. Jeszcze niespełna pięć minut przed końcem Suns mieli tylko trzy punkty zaliczki, ale 10 zdobytych punktów z rzędu w dwie kolejne minuty pozwoliło im spokojnie rozegrać końcówkę.
22 punkty dla Suns zdobył Shannon Brown, który świetnie zagrał zwłaszcza w trzeciej kwarcie, gdy jego zespół odzyskał prowadzenie. 20 punktów dorzucił Jared Dudley, a 14 punktów i rekordowe 10 asyst miał Luis Scola.
Najwięcej punktów dla Kings zdobył rezerwowy Jimmer Fredette - 22, a jeszcze tylko Aaronowi Brooksowi udało się rzucić więcej niż dziesięć punktów - 12. Ekipa z Sacramento zagrała bez dwóch z trzech najlepszych strzelców - Tyreke Evansa i Marcusa Thorntona i przegrała czwarty mecz z rzędu.
Dla Suns to trzecia kolejna wygrana - tak długiej serii zwycięstw zespół Gortata w tym sezonie jeszcze nie miał, a w środę będzie miał szansę na kolejną wygraną - do Phoenix przyjeżdżają Charlotte Bobcats, którzy przegrali 11 ostatnich meczów. Suns zaczęli wygrywać, gdy trener Alvin Gentry dokonał roszad w pierwszej piątce - rozczarowującego Michaela Beasleya zastąpił Dudleyem, a młodego Markieffa Morrisa doświadczonym Luisem Scolą.
Ekipa z Arizony z bilansem 10-15 zajmuje jednak nadal 13. miejsce na zachodzie.