NBA. Gortat Howarda znów nie pokonał

Phoenix Suns przegrali z Los Angeles Lakers 102:114, a Marcin Gortat ciągle nie może wygrać bezpośredniego starcia ze swoim byłym kolegą z Orlando Magic Dwightem Howardem.

W piątek Gortat rzucił sześć punktów (3/8 z gry), miał osiem zbiórek (cztery w ataku) i dwa bloki. Bezpośrednie starcie z Howardem przegrał (18 punktów, 12 zbiórek, cztery bloki), choć ten nie miał rewelacyjnego meczu. Polak nie potrafił aż trzykrotnie skończyć akcji wsadem, choć przy dwóch próbach był pod koszem sam. Walczył, starał się, ale w jego grze brakowało błysku i dokładności, takiej jak w pierwszych meczach sezonu.

Więcej problemów Howardowi sprawił weteran Jermaine O'Neal, który zagrał najlepszy mecz w sezonie. W 20 minut rzucił 12 punktów, miał pięć zbiórek i trzy bloki i pokazał, że może być wartościowym zmiennikiem dla Gortata.

Suns z Lakers postanowili pójść na wymianę ciosów. Gracze z Arizony szybko przechodzili z obrony do ataku i przy pierwszej możliwości starali się kończyć akcję rzutem. Starali się wykorzystywać każdą okazję do kontry i zdobywać punkty szybkim atakiem. Świetnie w takiej grze czuł się Goran Dragić, który rzucił 22 punkty, ale Suns nie potrafili przejąć kontroli nad meczem.

Lakers, którzy także nieco podkręcili tempo w porównaniu z poprzednimi meczami sezonu, także dobrze czuli się w szybszej koszykówce, dość łatwo rozrzucali obronę Suns. Dużo miejsca na obwodzie miał World Metta Peace, który trafił pięć razy z dystansu. Pau Gasol trafiał niekryty z szóstego metra. Obrońcy Suns nie potrafili sobie poradzić, jak zwykle, z Kobe Bryantem, który mecz zakończył z 31 punktami.

Lakers punkty zdobywali falami, potrafili odskoczyć na kilkanaście punktów (największa przewaga to 16 punktów), ale przez ich błędy w obronie i głupie straty Suns potrafili niwelować przewagę. Jeszcze dwie minuty przed końcem trzeciej kwarty po punktach Gortata był remis po 84, ale wtedy Lakers zadali ostateczny cios. Na przełomie trzeciej i czwartej kwarty rzucili 17 punktów, tracąc zaledwie dwa, znów osiągnęli dwucyfrową przewagę, której już nie roztrwonili.

W Suns oprócz Dragicia przyzwoicie zagrał też Luis Scola (14 punktów, osiem zbiórek), a Michael Beasley do 14 punktów dołożył rekordowe dziewięć asyst.

Dla Suns była to już szósta porażka w sezonie, Lakers wygrali dopiero czwarty mecz, ale dzięki zwycięstwu przeskoczyli drużynę Gortata w tabeli Pacific Division. Lakers prowadził trener tymczasowy Bernie Bickerstaff, pod wodzą którego zespół wygrał trzy z czterech meczów, ale nowy szkoleniowiec Mike D'Anotni obserwował mecz z szatni.

W sobotę Suns zagrają kolejny mecz z faworytem do tytułu - u siebie podejmą kończących wyjazdową serię po konferencji zachodniej Miami Heat. Będzie to ich drugie i zarazem ostatnie starcie w sezonie - 5 listopada mistrzowie NBA zwyciężyli aż 124:99.

Copyright © Agora SA