Finał NBA. Oklahoma City Thunder czy Miami Heat?

Najlepszy strzelec sezonu Kevin Durant kontra najlepszy zawodnik rozgrywek LeBron James. W nocy rusza finał NBA, w którym zagrają Oklahoma City Thunder i Miami Heat.

Obecność tych drużyn w finale niespodzianką nie jest, choć jeszcze kilkanaście dni temu wydawało się, że o tytuł zagrają weterani z San Antonio Spurs i Boston Celtics. Pierwsi, po znakomitej serii 20 wygranych, prowadzili z Thunder 2-0. Drudzy, nadludzkim wysiłkiem z 0-2 wyszli na 3-2 i do wyeliminowania Heat brakowało im jednej wygranej u siebie...

- Nic z tego! - powiedział jednak James, rzucając aż 45 pkt w Bostonie, a potem prowadząc Heat do zwycięstwa i awansu w Miami. - Teraz nasza kolej! - wtórował mu na Zachodzie Durant, który prezentował świetną skuteczność i był liderem Thunder w czterech kolejnych wygranych ze Spurs. Teraz największe gwiazdy ligi staną naprzeciw siebie.

Pojedynek będzie pasjonujący, nawet jeśli grający na tej samej pozycji James i Durant nie będą się pilnować nawzajem. Obaj są wyjątkowi, na takich jak oni w defensywie wykorzystuje się specjalne zastępy. I Thunder, i Heat mają fachowców od obrony, którzy mogą przeszkodzić liderom rywali.

Ale czy przeszkodzą? 24-letni Durant to smukły, mierzący 206 cm strzelec, którego rzut z wyskoku jest zmorą przeciwników. Niższego przeskoczy, wyższego wyprzedzi, przy wybitnie nieustępliwym rzuci z odchylenia. I prawdopodobnie trafi, jak na trzykrotnego najlepszego strzelca ligi przystało.

28-letni James jest o 3 cm niższy od Duranta, ale niesamowite połączenie muskułów, skoczności i dynamiki sprawia, że pod względem fizycznym uważany jest za najmocniejszego w lidze. Jeśli w geniuszu Duranta górę bierze technika i precyzja, to o wielkości Jamesa świadczy czysta siła.

W finale presja będzie na Jamesie i Heat - Durant i Thunder awansem do finału wykonali już kolejny krok naprzód. Klub, który w 2008 r. został przeniesiony ze Seattle, gdzie przez 40 lat grał jako Supersonics, właśnie cztery lata temu sięgnął dna. Z bilansem 20 zwycięstw, 62 porażki był najgorszy na Zachodzie, w lidze niżej byli tylko... Heat.

Thunder, jak większość amerykańskich klubów z małych miast, budował zespół, opierając się ma młodych talentach. Zasada jest prosta - im słabszy wynik, tym większe szanse na przyszłą gwiazdę. Początkowo wyniki były słabe, więc do Duranta dołączali Russell Westbrook, James Harden i Serge Ibaka. To dzięki nim zespół tak się rozwinął w ciągu czterech lat.

Równoczesne dno Heat, mistrza ligi z 2006 r., było mylące, bo kontuzję leczył wówczas Dwyane Wade. Klub z Florydy na szczyt się jednak nie wspinał, od razu na niego wskoczył - w 2010 r. sprowadził Jamesa i Chrisa Bosha. Zespół obwołano ligowym dream teamem.

Rok temu na ziemię sprowadzili ich weterani z Dallas Mavericks, którzy zdobyli mistrzostwo, wygrywając 4-2. James, który w kluczowych momentach rywalizacji był zagubiony, wpadł ponoć w dwutygodniową depresję. Nie golił się, nie rozmawiał ze znajomymi, nie patrzył na piłkę.

Teraz przeszedł przemianę. Zgłosił się na słynne w NBA indywidualne zajęcia u Hakeema Olajuwona, w czasie lokautu zorganizował treningi wytrzymałościowe dla zawodników Heat na plaży, w play-off odciął się od Twittera, nie składa żadnych deklaracji. W trudnych momentach prowadził zespół do zwycięstw.

Czy powtórzy to w finale z Thunder? Drużyna z Oklahoma City ma przewagę boiska i jedną z najlepszych ofensyw w lidze. Heat wiedzą, że atut własnej hali nie ma znaczenia - w poprzednim sezonie go nie wykorzystali. A na dodatek są czołowym zespołem ligi w obronie.

Mistrzem zostanie zespół, który wygra cztery mecze.

Kiedy grają:

Thunder - Heat, 13.06, od 2.50 w Canal+ Sport;

Thunder - Heat, 15.06, od 2.50 w C+ Sport;

Heat - Thunder, 18.06, od 1.50 w C+ Sport;

Heat - Thunder, 20.06, od 2.50 w C+ Sport;

Heat - Thunder*, 22.06, od 2.50 w C+ Sport;

Thunder - Heat*, 25.06, od 1.50 w C+ Sport;

Thunder - Heat*, 27.06, od 2.50 w C+ Sport

*jeśli będą konieczne

Mistrzostwo NBA zdobędą...
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.