NBA. Koszykarze odrzucili ofertę właścicieli. Cały sezon poważnie zagrożony

Gracze NBA ogłosili w poniedziałek w Nowym Jorku, że odrzucają ostatnią propozycję porozumienia, którą przedstawili im właściciele klubów i rozwiązują swój związek zawodowy. Negocjacje w imieniu koszykarzy będą teraz prowadzić prawnicy, rozmowy przeniosą się do sądu. Jest bardzo prawdopodobne, że odwołany zostanie cały sezon 2011/12.

My też mamy zdanie! Dzielimy się nim na Facebook/Sportpl ?

Anulowanie rozgrywek było brane pod uwagę jako najgorsza ewentualność dla ligi od miesięcy, ale w przedłużających się rozmowach koszykarzy z właścicielami klubów kilkakrotnie dochodziło do momentów, w których wydawało się, że porozumienie jest blisko. Porozumienia, które doprowadziłoby do podpisania nowej umowy zbiorowej regulującej funkcjonowanie NBA, przede wszystkim, jeśli chodzi o zasady podpisywania kontraktów.

Obie strony nie potrafią się jednak porozumieć, bo część właścicieli klubów, którzy tracą pieniądze, chce cięcia kosztów poprzez odgórne ograniczenie wysokości kontraktów dla koszykarzy. Miałby temu służyć równy podział zysków (50 na 50, a nie, tak jak w ostatnich latach, 57 do 43 proc. dla koszykarzy), a także nowe zasady podpisywania umów, które zapobiegałyby wyższym pensjom zawodników. Koszykarze chcieli utrzymania status quo, potem zgodzili się na ustępstwa (zeszli nawet do 52,5 proc. w podziale zysków), ale ostatniej propozycji właścicieli, którą liga przedstawiła jako ultimatum (50 na 50, a do tego ograniczenia zapobiegające przepłacaniu koszykarzy), nie przyjęli.

Następnym krokiem zawodników będzie rozwiązanie związku zawodowego i podanie NBA do sądu pod pretekstem łamania prawa antymonopolowego.

Wcześniej odwołano 221 spotkań zaplanowanych na listopad. Gdyby zawodnicy przyjęli ostatnią propozycję właścicieli, sezon mógłby się rozpocząć w połowie grudnia i po małych przesunięciach rozgrywek, każdy zespół mógłby rozegrać 72 zamiast 82 spotkań.

Pierwszy w historii mecz koszykówki na lotniskowcu

 

Ile Ameryka traci bez NBA ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.