To już koniec! Piesiewicz przestaje być prezesem. Nadchodzi rewolucja

Łukasz Cegliński
Nadchodzi rewolucja w Polskim Związku Koszykówki. Radosław Piesiewicz, będący także szefem Polskiego Komitetu Olimpijskiego, przestanie być prezesem federacji - dowiedział się Sport.pl. Zarząd koszykarskiego związku planuje nowe wybory, które odbędą się 21 października. - Chcemy uciec do przodu - mówi nam jeden z działaczy.

To informacja nieoczekiwana, a dla środowiska koszykarskiego szokująca. 43-letni Radosław Piesiewicz, który w baskecie pojawił się na początku 2018 r., gdy został prezesem Polskiej Ligi Koszykówki, a niedługo później Polskiego Związku Koszykówki, w ostatnich latach był jednoosobowym decydentem w sprawach dotyczących dyscypliny. Wybory na drugą kadencję w PZKosz wygrał niemal jednogłośnie, zdobył 79 z 81 głosów. Zgodnie ze statutem związku na trzecią w 2026 roku nie mógłby już kandydować, ale dobrowolne rozpisanie przedterminowych wyborów w połowie kadencji jest zaskakujące.

Zobacz wideo Szeremeta zdobyła srebrny medal na IO. "Walczyłam o marzenia"

Ale właśnie do tego doszło. Z informacji Sport.pl wynika, że na poniedziałkowym posiedzeniu zarządu PZKosz postanowiono, że nowe wybory odbędą się w pierwszym możliwym terminie, czyli 21 października.

Decyzję na Piesiewiczu w pewnym sensie wymusiły kluby, które stworzyły opozycyjny front. – W szerszym gronie prezesi klubów zgodzili się, że Piesiewicz jest w tej chwili niewygodnym balastem dla koszykówki. Że w wojnie, którą toczy z ministrem sportu, zamknął się w oblężonej twierdzy, którą jest PKOl, a koszykówka na tym traci – słyszymy od jednej z dobrze poinformowanych osób ze środowiska koszykarskiego. Z tych słów wynika, że stało się to, co przez lata wydawało się nierealne - Piesiewicz stracił zaufanie i poparcie ludzi basketu. 

Doszło do tego, bo zamieszanie wokół Piesiewicza w ostatnich tygodniach jest potężne. Po nieudanych dla polskiej reprezentacji igrzyskach w Paryżu, prezesa PKOl zaatakował minister sportu Sławomir Nitras. Zarzuca mu niegospodarność, trwonienie publicznych środków, niewyjaśnione kwestie umów pomiędzy spółkami skarbu państwa a związkami sportowymi, w których pośredniczył Piesiewicz. Lista pytań bez odpowiedzi jest długa, a ze sponsorowania PKOl wycofywały się w ostatnich dniach kolejne spółki skarbu państwa.

Koszykówka, która dla Piesiewicza była tylko trampoliną do większej kariery i zwycięskich wyborów na szefa PKOl w kwietniu 2023 r., jako prywatny folwark prezesa na tym zamieszaniu traci. Wizerunkowo, ale nie tylko, bo od 5 września w PZKosz trwa już kontrola Krajowej Administracji Skarbowej. A w środowisku jest obawa, że straty mogą dotknąć także finansów.

Sponsorem strategicznym związku, a także tytularnym w ekstraklasach kobiet i mężczyzn, jest Orlen. Paliwowy gigant, który przeznacza na koszykówkę kilkanaście milionów złotych rocznie, niedawno zawiesił współpracę z PKOl, stąd koszykarski nacisk na Piesiewicza, aby ten zrezygnował z prezesury w związku w trakcie kadencji. – Chcemy uciec do przodu – mówi nam jeden z członków zarządu PZKosz. Chodzi o to, aby trwanie Piesiewicza w koszykówce nie spowodowało wycofania się Orlenu.

Wybory zaplanowane na 21 października są pewne, pozostaje kwestia kandydatów. Z informacji Sport.pl wynika, że w tej chwili jest ich trzech: Łukasz Koszarek, były kapitan reprezentacji Polski, obecnie prezes ligi, którego w kuluarowych rozmowach Piesiewicz wskazuje jako kandydata na szefa PZKosz, Grzegorz Bachański, wieloletni działacz, także były prezes PZKosz, a w tej chwili wiceprezes związku, oraz Jacek Jakubowski, były prezes PLK i sekretarz PZKosz. Lista nie jest jednak zamknięta. W formie plotki mówi się o potencjalnej kandydaturze Romana Ludwiczuka, kolejnego byłego prezesa PZKosz, a my słyszymy także, że na liście znaleźć może się także jedna z byłych koszykarek, którą wspiera obóz Marcina Gortata.

Były reprezentant Polski i gracz NBA jest jedną z postaci, która od tygodni oblega twierdzę Piesiewicza. Gortat od lat jest skłócony z prezesem związku, obaj nie szczędzą sobie przytyków, uszczypliwości, oskarżeń. Aktywny w mediach społecznościowych Gortat od dawna nawołuje do wymazania Piesiewicza ze sportowej mapy kraju, a jednocześnie ma ambicje, by mieć wpływ na polską koszykówkę. Nie bezpośrednio, bo sam nie jest zainteresowany kandydowaniem na prezesa PZKosz, ale na pewno chciałby mieć w tej roli zaufanego człowieka.

Jedno jest pewne – 21 października związek będzie miał nowego prezesa, Piesiewicz odchodzi z urzędu. – Opcja wyborcza jest najlepsza, bo wyczyści pewne sprawy – mówi nam jeden z członków zarządu związku. Dla nowego prezesa największymi wyzwaniami będą zapewnienie ciągłości finansowania federacji, zorganizowanie rozgrywek jednej z grup EuroBasketu 2025 w Katowicach oraz oddanie klubom ligowej spółki, której większościowym właścicielem jest obecnie PZKosz.

Więcej o: