39 991 - tyle punktów zdobytych w sezonie zasadniczym miał LeBron James przed domową rywalizacją z mistrzami NBA Denver Nuggets. W niej potrzebował kilkunastu minut, aby po raz kolejny zapisać się w historii ligi.
Na początku drugiej kwarty zawodnik Los Angeles Lakers sprytnie ograł Michaela Portera Juniora, wbiegł pod kosz i layupem zdobył punkty numer osiem i dziewięć w tym spotkaniu. W ten sposób jako pierwszy zawodnik dobił do granicy 40 tysięcy punktów zdobytych w sezonie zasadniczym.
W trakcie następnej przerwy na żądanie James otrzymał od kibiców owację na stojąco. W hali odbyła się prezentacja wideo, przed i po której zawodnik triumfalnie unosił piłkę nad głową. - Bycie graczem, który jako pierwszy osiągnął jakąś rzecz w tej lidze, to całkiem fajne uczucie. Znasz jej historię i świetnych zawodników, którzy w niej grali, a potem widzisz niektórych z nich na parkiecie tego wieczoru. Wspaniale było z nimi rywalizować - powiedział, cytowany przez stronę nba.com. A z widowni jego popisy oglądał m.in. Novak Djoković.
39-latek występuje w lidze od 2003 r., zatem miał okazję grać przeciwko wielu gwiazdom. Chociaż w przeciwieństwie do z nich oszukuje czas i w 21. sezonie w NBA dokonuje historycznych rzeczy. Kilka miesięcy wcześniej poprowadził Lakers do triumfu w pierwszej edycji In-Season Tournament.
W obecnym sezonie James średnio zdobywa w meczu 25,3 pkt, 7 zbiórek oraz 7,9 asysty. Jego dorobek z meczu z Nuggets to 26 pkt, cztery zbiórki oraz dziewięć asysty. Był najlepszym strzelcem zespołu, lecz to nie wystarczyło do pokonania mistrzów NBA (114:124). - Dla mnie zawsze najważniejsze jest zwycięstwo i nie podoba mi się, że musiało się to (dobicie do granicy 40 tys. punktów - red.) wydarzyć w przegranym meczu - żałował.
Lakers mają powody do niezadowolenia, gdyż po tej porażce mają bilans 33-29 i zajmują dopiero 10. miejsce w Konferencji Zachodniej. Ich występ w turnieju play-in jest raczej niezagrożony, ale jako 10. drużyna nie będą mogli sobie pozwolić w nim na błąd.