Spośród trzech polskich drużyn występujących w FIBA Europe Cup zdecydowanie najlepiej spisuje się Legia Warszawa. Drużyna ze stolicy pewnie wygrała dwa pierwsze mecze w tych rozgrywkach, a w środę rywalizowała u siebie z rumuńskim klubem CSM CSU Oradea.
W środowy wieczór w hali Bemowo Legia Warszawa potwierdziła, że jest najlepszą drużyną w grupie J. Legia pokonała rywala z Rumunii 90:79, choć to wcale nie był tak łatwy mecz, jak wskazywałby na to wynik.
Owszem, Legia w nim prowadziła od początku do końca, ale przez trzy kwarty nie umiała za bardzo odskoczyć swoim przeciwnikom. Dopiero w ostatniej odsłonie spotkania zespół Wojciecha Kamińskiego zdołał ustabilizować swoją przewagę w okolicach 10 punktów i pewnie dowieźć ją do końcowej syreny.
Kolejny bardzo dobry mecz zaliczył rozgrywający Christian Vital. 26-letni rozgrywający po rzuceniu 17 punktów tydzień temu na Słowacji, tym razem zaliczył aż 30 "oczek", trafiając ze skutecznością 58 proc. z gry. 16 punktów dla Legii dołożył P.J. Pipes, a po 12 Marcel Ponitka i Michał Kolenda. U gości granicę 20 punktów zdołali osiągnąć Donatas Tarolis (23) oraz Nijal Pearson (20).
Pierwsze zwycięstwo w tegorocznych rozgrywkach wywalczył broniący tytułu Anwil Włocławek. On także zmierzył się z zespołem z Rumunii, którym było CSU Sibiu. Na parkiecie rywala Anwil nie miał litości dla swojego przeciwnika, gromiąc go aż 79:41.
W Anwilu punkty w tym meczu zdobywało wszystkich 11 zawodników, którzy w nim wystąpili (Victor Sanders spędził cały mecz na ławce rezerwowych), a najwięcej Jakub Schenk (13) i Janari Joesaar (12).
W przypadku włocławian kwestia wyjścia z grupy rozstrzygnie się w rewanżowym meczu ze szkockim Caledonia Gladiators, z którym tydzień temu Anwil minimalnie przegrał na wyjeździe 63:66. Ten mecz we Włocławku odbędzie się 15 listopada. Pierwsze miejsce w grupie B z kolei najpewniej zajmie hiszpański Bilbao Basket.
Poczucie niewykorzystanej szansy będzie miała PGE Spójnia Stargard. Kosowska KB Peja to zespół, z którym Polacy mieli walczyć o drugie miejsce w grupie H, tymczasem już w Stargardzie to Kosowianie zwyciężyli 83:79.
Spójnia dobrze zaczęła ten mecz, bo od prowadzenia 9:3, ale później rywale odpowiedzieli serią 23:10 i to oni po pierwszej kwarcie mieli siedem punktów przewagi. Gospodarzom udało się ją zniwelować w drugiej kwarcie, dzięki czemu na przerwę schodzili z wynikiem 41:40.
Zespół ze Stargardu wydawał się zyskiwać kontrolę na parkiecie. Pod koniec trzeciej kwarty miał nawet dziesięć punktów przewagi (62:52), ale czwartą kwartę wygrała Peja i to aż 27:17, dzięki czemu goście ostatecznie zwyciężyli 83:79.
Po trzech meczach Spójnia ma na swoim koncie jedno zwycięstwo i dwie porażki. Spójnia przegrała, mimo że miała w swoim składzie aż trzech zawodników, którzy rzucili po przynajmniej 20 punktów. Arguster Daniels i Stephen Brown uzyskali 21, a Benjamin Simons 20 punktów. U gości za to aż pięciu zawodników miało dwucyfrową zdobycz punktową, a najwięcej punktów rzucił Tervell Beck - 21.