• Link został skopiowany

Pogrom w ćwierćfinale mistrzostw świata! Niepokonani jadą do domu. Wyjątkowy mecz gwiazdy

Łukasz Cegliński
Popis Serbów w meczu z Litwą w ćwierćfinale mistrzostw świata. Niepokonanego dotychczas rywala koszykarze z Serbii rozbili aż 87:68 i ponownie zagrają w strefie medalowej. Wyjątkowy mecz rozegrał ich gwiazdor, zresztą właściciel prawdziwej gwiazdy.
Fot. Michael Conroy / AP

Bogdan Bogdanović podszedł do sędziego przed pierwszym gwizdkiem. Poprosił o piłkę, delikatnie ją ucałował i wyrzucił w górę, imitując rzut. W symboliczny sposób poczuł jej zapach, skórę, rotację. Przez te kilka sekund zapoznał się z nią tak dobrze, że w pierwszej akcji meczu przechwycił podanie rywali, wyprowadził kontrę i zdobył pierwsze punkty dla Serbii. I pierwsze ze swoich 21, które zdobył prowadząc swój zespół do półfinału mistrzostw świata. Żadne statystyki nie oddadzą jednak wpływu, jaki miał na przebieg meczu.

Zobacz wideo Sochan w Polsce z NBA: W przyszłym roku na pewno będę grał w kadrze

31-letni Serb to gwiazda europejskiego basketu. Tak wielka, że kibice Fenerbahce Stambuł, w którym występował, zanim trafił do NBA, w 2016 roku nazwali jedną z gwiazd jego imieniem. Wręczyli mu specjalny certyfikat i niewątpliwie we wtorek Bogdan Bogdanović świecił mocno wprost na Manilę, wprost na Bogdana Bogdanovicia. Pod nieobecność Nikoli Jokicia, mistrza NBA i jednego z najlepszych koszykarzy świata, to zawodnik Atlanta Hawks jest liderem serbskiej reprezentacji.

Reprezentacji, która we wtorek zastopowała niepokonaną dotychczas na mundialu Litwę, pogromczynię USA. Serbowie na poprzednich mistrzostwach zajęli piąte miejsce, ale w 2014 roku byli wicemistrzami świata i teraz wracają do strefy medalowej. W półfinale zmierzą się ze zwycięzcą meczu Kanada - Słowenia.

A zmierzą się, bo Litwinów rozłożyli na łopatki. Ćwierćfinał zaczęli lepiej rywale, który trafili pierwsze cztery rzuty za trzy i prowadzili 16:10, ale potem zaczął się show Bogdanovicia, który znakomicie dyrygował zespołem. Serbom zależało na tym, by pchać piłkę pod kosz i udawało im się to na różne sposoby - dynamicznymi wejściami, podaniami do wysokich, zaskakującymi ścięciami po linii końcowej. Po pierwszej kwarcie Litwa prowadziła 25:24, ale zryw 6:0 dał Serbom prowadzenie, którego już nie oddali.

Bogdanović do przerwy miał 18 punktów i trzy asysty, trafił aż osiem z 10 rzutów. I miał piorunującą końcówkę, w której trafił z wejścia, a potem dwukrotnie za trzy. Po 20 minutach było aż 49:38 dla Serbii. I choć na początku drugiej połowy to Litwa miała zryw 9:3, to Bogdanović i spółka kontrolowali spotkanie.

Litwinom nie pomogła obrona strefowa, bo rywale mądrze rozrzucili kilka razy piłkę i trafili z dystansu. Świetny moment miał Stefan Jović, który rzucił dwie trójki i piękną asystą znalał pod koszem Nikolę, także Jovicia. Przewaga Serbów rosła z minuty na minutę, na początku czwartej kwarty było to już 20 punktów. A potem była już tylko zabawa i radość - Litwini próbowali wszystkiego, ale nie byli w stanie włożyć kija w szprychy serbskiej maszynie. Mecz, który nie miał zdecydowanego faworyta, a szanse na zwycięstwo były rozłożone dość równo, zakończył się pogromem 87:68.

Najwięcej punktów dla Serbii zdobył oczywiście Bogdanović - na jego 21 złożyło się 7/9 w rzutach za dwa, 2/4 za trzy oraz 1/2 z wolnych. Do tego "Bogi" dodał cztery asysty, trzy zbiórki oraz dwa przechwyty, a w 27 minut na boisku nie popełnił żadnej straty. Trafienia w najważniejszych momentach, mądre podania, kontrolowanie tempa ataku, nacisk w obronie - Bogdanović był wielki. A dzięki temu, że Serbowie prowadzili w końcówce wysoko i ich najlepsi gracze mogli odpocząć, 17 punktów zdobył rezerwowy Filip Petrusev.

U Litwinów, którzy żegnają się z mistrzostwami, najskuteczniejszy z 14 punktami był Tomas Sedekerskis. Środkowy Jonas Valanciunas, który zaczął mecz od szybkich pięciu punktów, ostatecznie zdobył tylko 11.

Łukasz Cegliński

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

  • Link został skopiowany
Więcej o: