Ostatnie minuty trzeciej kwarty były dla Hiszpanów popisowe – obrońcy tytułu ze stanu 59:58 uciekli na 12 punktów przewagi, znakomite minuty rozgrywał rezerwowy podkoszowy Santi Aldama, który trafiał i z dystansu, i spod kosza. Wydawało się, że odmłodzony, ale i tak doświadczony już na największych światowych imprezach zespół rozpędził się na tyle, że wyrzuci z turnieju naszpikowanych graczami NBA Kanadyjczyków.
Jeszcze cztery i pół minuty przed końcem Hiszpanie prowadzili 76:69 po rzucie wolnym Willy’ego Hernangomeza i wszystko szło zgodnie z planem mistrzów świata. Wtedy jednak obudziły się kanadyjskie gwiazdy – Dillon Brooks i Shai Gilgeous-Alexander. Pierwszy, który właśnie zamienił Memphis Grizzlies na Houston Rockets, zaczął dwoić się i troić w każdym miejscu boiska – zdobył punkty z wejścia, aktywnie i skutecznie grał w obronie, jego trójka dała remis 80:80.
Równolegle z nim rozkręcał się Gilgeous-Alexander, lider Oklahoma City Thunder, gracz wybrany do najlepszej piątki NBA w minionym sezonie. 44 sekundy przed końcem po znakomitym zwodzie trafił z półdystansu na 82:80, dając Kanadzie pierwsze prowadzenie od pierwszej kwarty. A potem miał 6/6 z wolnych w ostatnich sekundach. W sumie zdobył 30 punktów i zaliczył siedem asyst, Brooks dodał 22 punkty.
Hiszpanie na kilka sekund przed końcem przegrywali 85:88, ale mieli piłkę. Daleką trójkę na remis rzucał Alex Abrines, ale spudłował. I tak Kanada, dzięki swoim wielkim indywidualnościom, wyrzuciła mistrzów świata z turnieju. Niekoniecznie sensacyjnie, bo od początku była w gronie kandydatów do złota, ale to jednak duża historia i wielki krok dla kanadyjskiej koszykówki.
Wielki, bo choć liczba Kanadyjczyków w NBA wzrasta od lat, obecny sezon zaczynało w tej lidze aż 22 graczy z tego kraju, to sukcesów w reprezentacyjnym graniu od dawna w Kanadzie nie było. W ostatnich latach drużyna z Ameryki Północnej zagrała tylko w dwóch światowych turniejach – w 2010 roku była 22., a w 2019 – 21. w mistrzostwach świata. Teraz jest w ósemce, w ćwierćfinale spotka się ze Słowenią prowadzoną przez wielkiego Lukę Doncicia. Przed turniejem w rankingach wyżej stawiano Kanadę i to ją należy upatrywać w roli kandydata.
Dla Hiszpanii brak awansu do ćwierćfinału to wielka porażka i zawód. Zespół znakomitego trenera Sergio Scariolo to, niezależnie od zmian pokoleniowych, zawsze kandydat do medalu - dość powiedzieć, że w XXI wieku wracał z nim z większości igrzysk, mundiali i EuroBasketów, zawsze w tym czasie dochodził do ćwierćfinału. Jeśli nie miał akurat wielkich indywidualności lub gwiazd, to imponował zespołowością i doświadczeniem. Tym razem jakości jednak zabrakło – po trzech zwycięstwach w pierwszej fazie grupowej Hiszpanie sensacyjnie ulegli Łotwie, co skomplikowało ich sytuację i doprowadziło do meczu być albo nie być z Kanadą. I wyszło na to, że w tym turnieju Hiszpanów już nie zobaczymy.
A w ćwierćfinałach, poza Kanadą i Słowenią, zagrają: Włochy – USA, Litwa – Serbia oraz Niemcy – Łotwa. Faza finałowa rozegrana zostanie w filipińskiej Manili, finał odbędzie się w niedzielę.