Anwil przeszedł do historii, ale w pucharach odbijamy się od ściany. Tragiczny bilans

Łukasz Cegliński
Świętując sukces Anwilu Włocławek i historyczne osiągnięcie polskiej koszykówki trzeba pamiętać, że Puchar Europy FIBA to najniższy poziom kontynentalnych rozgrywek. Wyżej od Anwilu grało w tym sezonie aż 70 europejskich drużyn i zwycięstwo włocławian to ważny, ale tylko pierwszy kroczek w budowie pozycji polskich klubów.

- Dziękujemy! Dziękujemy! - niosły się okrzyki w hali w Cholet, gdy pięć tysięcy oniemiałych francuskich kibiców gospodarzy w milczeniu obserwowało radość koszykarzy Anwilu, którzy skakali do góry w rytm euforycznych wrzasków kilkudziesięcioosobowej grupy fanów z Włocławka. – Anwil! Anwil! – krzyczeli kibice, gdy ich ulubieńcy odcinali siatkę z obręczy, co jest symbolem koszykarskiej wiktorii. Anwil wygrał w Cholet 80:78, w finałowym dwumeczu Pucharu Europy FIBA zwyciężył trzeci obecnie zespół silnej ligi francuskiej sześcioma punktami. I rozpoczął taniec radości!

Zobacz wideo Pudzianowski: Tylko głupi nie odklepuje. Po walce jest życie

Włocławek świętuje i świętował będzie długo. Zasłużenie. Najbardziej zwariowane na punkcie koszykówki miasto na mapie Polski ma swoje pięć minut, Anwilowi udało się to, co w XXI wieku nie wyszło Prokomowi Treflowi Sopot i Stali Ostrów Wlkp., które przegrywały swoje finały europejskich pucharów w 2003 i 2020 roku. Sukces włocławskiego klubu jest niepodważalny, ale jednocześnie trzeba go umieścić w odpowiednim kontekście.

Euroliga, Puchar Europy, Liga Mistrzów, Puchar Europy FIBA – tak wygląda hierarchia w rozbudowanych kontynentalnych rozgrywkach, w których funkcjonują dwie konkurujące ze sobą organizacje: Euroliga i FIBA. W Eurolidze w tym sezonie gra 18 drużyn, w Pucharze Europy – 20, w fazie grupowej Ligi Mistrzów udział wzięły 32 zespoły. Upraszczając – wyżej od Anwilu w tym sezonie zagrało 70 drużyn.

Wśród nich był mistrz i wicemistrz Polski. Ten pierwszy, Śląsk Wrocław, grę w Pucharze Europy zakończył ze wstydliwym bilansem 1-17. Ten drugi, Legia Warszawa, odpadł z Ligi Mistrzów z bilansem 1-5. Elitarna Euroliga od kilku sezonów jest dla polskich klubów absolutnie poza zasięgiem, na drugim i trzecim poziomie dwie najlepsze polskie drużyny miały łączny bilans 2-22. Sukces osiągnął dopiero trzeci w poprzednim sezonie w Polsce Anwil, dopiero na czwartym poziomie rozgrywkowym.

Z kim rywalizowali w tym sezonie włocławianie? W pierwszej fazie grupowej okazali się lepsi od drużyn z Portugalii i Węgier, w drugiej awansowali kosztem ekip z Rumunii i Cypru. W ćwierćfinale wyeliminowali 14. obecnie zespół silnej ligi tureckiej, a w półfinale najlepszy zespół z Finlandii. Finał to zwycięskie 81:77 i 80:78 mecze z Cholet, trzecią w tej chwili drużyną mocnej ligi francuskiej.

Świetnie przygotowany do decydujących spotkań Anwil, który nie był faworytem nie tylko w finałowej rywalizacji z Cholet, osiągnął sukces dla polskiego basketu historyczny i ważny, ale równocześnie taki, który traktowany być powinien tylko i wyłącznie jako pierwszy krok, jako impuls do budowy renomy polskich klubów w Europie. Ostatnimi występami na mistrzostwach świata i EuroBaskecie buduje ją reprezentacja, która w 2019 roku była ósma wśród najlepszych zespołów globu, a w 2022 zajęła czwarte miejsce w Europie.

I właśnie ze względu na coraz lepsze wyniki reprezentacji, także polskie kluby powinny patrzeć wyżej. Można uznać, że zdobycie przez Anwil Pucharu Europy FIBA jest "odhaczeniem" tego poziomu rozgrywek, że najlepsze polskie zespoły powinny zrobić wszystko, by zacząć wygrywać w Lidze Mistrzów. Rozgrywkach, w których od lat odbijają się od ściany. Podobnie zresztą jak w Pucharze Europy.

Od sezonu 2015/16, kiedy Zastal Zielona Góra występował w elitarnej Eurolidze, a po odpadnięciu z niej dotarł do ćwierćfinału Pucharu Europy, polskie kluby w rozgrywkach drugiego i trzeciego poziomu – Pucharu Europy właśnie oraz Ligi Mistrzów – mają łączny bilans 29-114. Wygrały marne 25 proc. spotkań, z grupy wyszły tylko dwukrotnie – Zastal w 2018 roku, by szybko odpaść w 1/8 finału Ligi Mistrzów z AS Monaco oraz Śląsk w minionym sezonie, ale tylko dlatego, że po agresji na Ukrainę z gry wykluczono zespoły z Rosji. W 1/8 finału Pucharu Europy wrocławianie ulegli Herbalife Gran Canaria 60:87.

To jest bilans tragiczny.

Oczywiście, Puchar Europy i Liga Mistrzów to rywalizacja z klubami z większymi budżetami, lepszymi koszykarzami, bogatszym doświadczeniem, ale też zwycięstwa i awanse w nich budują prestiż klubów i ligi, są jak magnes dla lepszych koszykarzy. Śląsk i Legia do nich aspirowały, ale okazały się pod każdym względem za słabe. Anwil na niższym poziomie zaprezentował się bardzo dobrze, ale tym samym potwierdził, że polskie kluby postępu muszą szukać wyżej. Bo skoro trzeci klub poprzedniego sezonu wygrywa czwarty europejski puchar, to złoci i srebrni medaliści muszą mierzyć wyżej. 

Cieszmy się i świętujmy razem z Włocławkiem, ale pamiętajmy, że to powinien być tylko pierwszy krok.

Więcej o:
Copyright © Agora SA