Sezon zasadniczy NBA zbliża się do końca. Na tym etapie część zespołów walczy o to, aby mieć jak najlepszą pozycję przed play-offami albo w ogóle się do nich zakwalifikować, część natomiast gra już tylko o poprawienie bilansu. Emocji nie brakuje.
W minioną środę czasu miejscowego New York Knicks rywalizowali z Indianą Pacers. Nowojorczycy byli już pewni awansu do play-offów, natomiast zespół z Indianapolis nie miał już nawet szans na awans do play-inów.
Knicks wygrali 138:129, lecz nie to sprawiło, że mecz odbił się szerokim echem w świecie sportu. Świetnie zagrało nowojorskie trio Immanuel Quickley (39 punktów, w tym siedem trójek), Quentin Grimes (36 pkt, pięć trójek) i Obi Toppin (32 pkt, w tym pięć trójek), które zapisało się w historii NBA. Po raz pierwszy bowiem zdarzyło się, że trzech zawodników z jednego zespołu zdobyło w spotkaniu co najmniej 30 punktów, a przy tym każdy z nich trafił co najmniej pięć rzutów za trzy.
Zawodnicy Knicks nie musieli długo czekać, aż ktoś powtórzy ich wyczyn. Jeszcze tego samego dnia dokonali tego gracze New Orleans Pelicans: Herbert Jones (35 pkt, pięć trójek), CJ McCollum (31 pkt, sześć trójek) i Trey Murphy III (30 punktów, siedem trójek) w spotkaniu z Memphis Grizzlies. W dużej mierze dzięki nim Pelicans wygrali 138:131 (po dogrywce) z zespołem, który walczy o drugie miejsce w Konferencji Zachodniej.
Więcej podobnych treści sportowych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Wygrana Knicks sprawiła, że poznaliśmy pierwszą parę tegorocznych play-offów. Nowojorczycy zakończą sezon zasadniczy na piątym miejscu i w kolejnej fazie zmierzy się z Cleveland Cavaliers, którzy są już pewni czwartej pozycji na Wschodzie. Natomiast Pelicans są na ósmym miejscu na Zachodzie i na pewno zagrają w play-inach, ale mogą jeszcze powalczyć o bezpośredni awans do play-offów. W najbliższą sobotę nad ranem czasu polskiego Pelicans podejmą u siebie Knicks.