Hoover zyskało sławę za sprawą koszykarskiej drużyny dziewcząt. Nie była to, jak to jest zwykle w USA, reprezentacja szkoły, ale zespół dzieci, które chciały sobie pograć w kosza rekreacyjnie po lekcjach. Przez trzy lata drużyna grała w lidze dziewcząt. Potem jednak rodzice dziewczynek dowiedzieli się, że nie będą mogli korzystać z sali gimnastycznej Hoover High School, jeśli nie dołączą do miejskiej rekreacyjnej ligi koszykówki. Miały grać z chłopcami w tym samym wieku. Dziewczynkom powiedziano, że dzięki temu będą miały szansę na poprawę swojej gry.
I rzeczywiście tak się stało. Dziewczynki raz wygrywały, raz przegrywały, często minimalnie. "Gra z chłopcami była wyzwaniem, któremu sprostały. Dzięki temu stały się lepszymi koszykarkami i lepszą drużyną" - napisała na Facebooku Jayme Mashayekh, jedna z matek dziewczynek. To ona napisała post, który stał się viralem w amerykańskim internecie.
Przed ostatnim meczem sezonu zasadniczego dziewczynki dowiedziały się, że owszem, mogą się zakwalifikować do fazy gry o mistrzostwo, ale, nawet jeśli wygrają finał, to nie mają co liczyć na główne trofeum. Rodzice nie mogli zrozumieć, o co tak naprawdę chodzi: "Przepraszam bardzo, co? Dlaczego one zostały zdyskwalifikowane? Czyżby nie płaciły składek? Czyżby ich gra nie dorastała do poziomu rozgrywek? Och, nie. Po prostu dlatego, że są DZIEWCZYNAMI?" - napisała oburzona Mashayekh.
Dziewczyny wygrały mistrzostwo, ale po meczu trofeum za zwycięstwo otrzymali ich rywale: "Jestem taka dumna z Rylie i jej zespołu. Dziś odebrały twardą lekcję. Wygrały ligę piątoklasistów, ale nie dostały nagrody. Tu nie chodzi o to trofeum, ale o to, jaką naukę przekazujemy w ten sposób chłopcom czy dziewczynkom w obecnych czasach. Zostawiły swoje serca na boisku, walczyły z chłopcami tylko po to, żeby usłyszeć: przykro nam, ale się nie liczycie" - napisała Mashayekh.
Sprawa wywołała wielką wrzawę. Miejscy urzędnicy odpowiedzialni za organizację turnieju postanowili naprawić swój błąd i zaprosili dziewczynki do ratusza i tam wręczyli im ich trofeum. Równocześnie miejski departament do spraw sportu w Hoover wyjaśnił w oświadczeniu przesłanym "Newsweekowi", że odmowa wręczenia nagrody podczas turnieju nie miała nic wspólnego z płcią. Była podyktowana polityką, według której "elitarne" drużyny zgłaszające się do rozgrywek "ponad swoją kategorię" już na wstępie informowane są, że uczestniczą w grze niejako poza konkursem. Elitarne, czyli takie, które prowadzone są jak mały klub sportowy – z selekcją kandydatów i regularnymi treningami. Właśnie taką drużyną miał być kobiecy zespół, który wygrał rywalizację piątoklasistów w Hoover. Problem w tym, że nikt nie wyjaśnił tego rodzicom. Zawiodła komunikacja.
"W tym samym turnieju chłopięca drużyna »elitarna« również wygrała mecz mistrzowski [w innej kategorii wiekowej - red.], ale nie została uznana za mistrzów, ponieważ rywalizowała poza grupą zaszeregowania. W skład tej drużyny wchodził syn urzędnika miasta Hoover. To wyraźnie wskazuje, że te same zasady są stosowane do wszystkich drużyn bez względu na płeć" - napisano w oświadczeniu.