Jeremy Sochan wrócił kilka dni temu do gry po krótkiej pauzie spowodowanej urazem pleców i od razu świetnie zaprezentował się przeciwko Atlancie Hawks, ale wyjazdowego spotkania przeciwko Charlotte Hornets nie zaliczy do udanych. Jego drużyna San Antonio Spurs przegrała 110:120, a sam Polak nie był zbyt skuteczny. To czternasta porażka z rzędu ekipy z Teksasu, co jest pobiciem niechlubnego klubowego rekordu.
Spotkanie miało bardzo wyrównany przebieg, a żadna z drużyn nie potrafiła odskoczyć rywalowi. Największa różnica punktowa wynosiła raptem dwanaście punktów, na korzyść Hornets. Było to w końcowych minutach trzeciej kwarty, choć zespół z Teksasu i tak zdążył ją zniwelować. O losach pojedynku naturalnie zadecydowała więc sama końcówka. W ostatnich sześciu minutach gracze Spurs jednak sporo pudłowali. W tym Sochan, który wówczas pomylił się trzy razy.
19-latek oddał dwanaście rzutów, ale tylko trzy z nich były celne. Przyniosło to sześć punktów. Do tego dorzucił pięć zbiórek oraz dwie asysty. Zagrał aż 32 minuty. Skuteczność była dużą bolączką drużyny Gregga Popovicha tej nocy. Trafili oni raptem 38% rzutów z pola. Lider zespołu Keldon Johnson udanie zakończył tylko sześć z dwudziestu prób. Z ekipy gości najskuteczniejszym zawodnikiem był Malaki Branham. Zdobył 23 punkty.
Sochan z minionej nocy może pochwalić się jednak dwoma efektownymi blokami. W trakcie drugiej kwarty zatrzymał pod koszem Nicka Richardsa, centra Charlotte Hornets.
Drużynę gospodarzy do triumfu poprowadził LaMelo Ball. 21-latek osiągnął triple-double i jako drugi najmłodszy zawodnik w historii NBA przekroczył barierę tysiąca punktów, zbiórek oraz asyst.
Teraz koszykarskiej lidze NBA nastąpi chwila przerwy na rozrywkę, jaką jest Weekend Gwiazd. Wystąpi w nim również Jeremy Sochan, który weźmie udział w prestiżowym turnieju wschodzących gwiazd. Do rozgrywek ligowych San Antonio Spurs wróci 23 lutego. Ich przeciwnikiem będzie Dallas Mavericks.