W Stanach Zjednoczonych popularne są konkursy dla kibiców w przerwach meczów. Głównie chodzi w nich o to, żeby trafić do kosza z połowy boiska. Fani mogą w ten sposób wygrać całkiem spore pieniądze. Zazwyczaj, bo jak się okazuje, nie dotyczy to wszystkich.
Amerykańskie serwisy odnotowały przypadek z meczu uniwersyteckiego. Pewien kibic drużyny z Tennessee wziął udział w konkursie na oczach licznie zgromadzonej widowni. Wykonał dwutakt, wykorzystał rzut osobisty, rzucił też za trzy punkty. W końcu nadszedł czas na najtrudniejsze wyzwanie, czyli rzut do kosza z połowy kortu. I kibic spisał się fantastycznie, ku uciesze kibiców. Trafił idealnie, piłka nawet nie odbiła się od tablicy, tylko od razu wpadła do kosza. W hali zapanowała euforia, a chłopak mógł odebrać swoją nagrodę.
I to ona wzbudziła pewne kontrowersje. Była bowiem warta raptem 600 dolarów (około 2600 złotych). "Była warta" nie jest użyte przypadkowo, bo szczęśliwiec nie otrzymał gotówki, tylko bon do wykorzystania w jednym ze sklepów. Ktoś może stwierdzić, że takie pieniądze piechotą nie chodzą. Ale odnotowujące to media oraz komentujący na Twitterze są zgodni, że kwota jest co najmniej śmieszna. W komentarzach możemy przeczytać, że podobny wyczyn w przeszłości albo w innych miejscach był lub jest wyceniany na aż 5 tysięcy dolarów, albo więcej.
To rozgrywki uniwersyteckie, których nijak nie można porównywać z NBA, ale jesienią 2022 roku w podobnym konkursie udział wziął kibic Los Angeles Lakers. Trafił i w nagrodę klub przekazał mu aż 75 tysięcy dolarów. W przeszłości klub potrafił wypłacać też sześciocyfrowe kwoty.
Z drugiej jednak strony, na początku stycznia mały skandal wywołali Indiana Pacers. Zaprosili kibica na parkiet, a ten zdołał wykorzystać rzut osobisty, rzut za trzy punkty i trafił z połowy. Dostał… 500 dolarów. Biorąc pod uwagę, że Pacers również grają w NBA, tak niska nagroda nie ma już w zasadzie usprawiedliwienia.