To był trzeci mecz San Antonio Spurs z Los Angeles Clippers w tym sezonie NBA. Tym razem "Ostrogi" były najbliżej sprawienia niespodzianki, bowiem miały niewielką przewagę po pierwszej połowie, ale roztrwoniły ją w trzeciej kwarcie. Jeremy Sochan znowu zagrał na dobrym poziomie. Teksańczykom zabrakło jednak zawodnika, który dominowałby w zbiórkach i rzucałby jak natchniony, a tacy grali właśnie w Clippers.
Jeremy Sochan był na parkiecie przez 31 i pół minuty. Pod tym względem to drugi wynik w San Antonio, dłużej grał tylko Keldon Johnson (35 i pół minuty). W tym czasie Polak rzucił 16 punktów, czym powtórzył wynik z poprzedniego meczu Spurs (z Brooklyn Nets, który wygrali 106:98). Zdobył dwucyfrową liczbę punktów szósty raz w ciągu ostatnich ośmiu spotkań. Zanotował sześć zbiórek, najwięcej w Spurs. Tyle samo mieli też u gospodarzy Romeo Langford i Jakob Poeltl. Sochan do tego zaliczył dwie asysty. Ewidentnie złapał dobrą i stabilną formę.
Polski koszykarz trafił sześć z dziesięciu rzutów z gry, w tym dwie "trójki". W rzutach z dystansu miał stuprocentową skuteczność. Dorzucił do tego dwa celne rzuty osobiste. Na linii rzutów wolnych także był bezbłędny.
Sochan zabłysnął szczególnie w jednej akcji na początku pierwszej kwarty, kiedy ściągnął prawie wszystkich koszykarzy Clippers pod kosz, zamarkował swój rzut i stworzył świetną pozycję Tre Jonesowi na zamknięcie akcji. Zagrał do niego, gubiąc całą obronę. Jones skrócił dystans do kosza, ale nie trafił. Wtedy Polak nabiegł agresywnie na kosz i dobił piłkę, popisując się efektownym wsadem.
Sochan zagrał już 40 spotkań w NBA. Średnio spędza na parkiecie 26 minut, rzuca dziewięć punktów na mecz, notuje pięć zbiórek i dwie asysty.
Pierwsza kwarta to był popis gry ofensywnej po obu stronach. Zabójcza skuteczność doprowadziła do wyniku 41:36 dla ekipy z Los Angeles. W drugiej kwarcie lepiej wyglądali koszykarze z San Antonio. Wygrali ją różnicą 12 punktów i do przerwy prowadzili 72:65.
W trzeciej odsłonie spotkania Teksańczycy nie poszli za ciosem, zaczęli zbierać znacznie mniej piłek i stracili prowadzenie krótko przed syreną końcową. Ostatnia kwarta zapowiadała się zatem naprawdę ciekawie, Spurs musieli odrobić jedynie trzy punkty, ale ostatecznie nie zmniejszyli strat. Clippers powiększyli przewagę o dwa punkty, dzięki czemu wygrali 131:126.
Najskuteczniejszym koszykarzem meczu był Kawhi Leonard. Lider ekipy z Kalifornii rzucił aż 36 punktów. Kroku starał się mu dotrzymać klubowy kolega, Norman Poweel (26 punktów). Z kolei w szeregach Spurs najwięcej punktów zdobył Keldon Johnson (23 pkt).
Kluczowa w tym meczu była postawa Chorwata Ivicy Zubaca, który dominował pod tablicą, notując aż 16 zbiórek. Swoje przysłowiowe trzy grosze dorzucił Paul George, zaliczając 12 asyst.
W tabeli Konferencji Zachodniej NBA Clippers zajmują siódme miejsce z równym bilansem 24 zwycięstw i porażek. Ta pozycja daje im prawo do gry w fazie play-in. Z kolei "tankujący" w tym sezonie Spurs są na 14., przedostatnim miejscu (14 wygranych i 32 przegrane). Wyprzedzają jedynie Houston Rockets (10-35), a bezpośrednio przed nimi są Los Angeles Lakers (21-25). Liderami są koszykarze Denver Nuggets (33-13). Z kolei na Wschodzie prowadzą Boston Celtics (34-12).