- Gortat został pominięty, a miał wspaniały rok. Wiem, co czujesz, brachu - komentował Shaquille O’Neal wybory rezerwowych graczy na Mecz Gwiazd w 2015 r. W głosowaniu kibiców Marcin Gortat był wówczas czwarty wśród wysokich, zdobył 570 tys. głosów. Miejsce w pierwszej piątce Wschodu środkowy Washington Wizards przegrał o 80 tys. z Carmelo Anthonym, potem nie znalazł uznania w oczach trenerów wybierających zmienników. I to był właściwie jedyny raz, kiedy polski koszykarz miał realną szansę na udział w Weekendzie Gwiazd NBA. Cezary Trybański i Maciej Lampe byli zdecydowanie poza tą galaktyką, Gortat ani wcześniej, ani później już się do niej nie zbliżył.
Teraz wśród gwiazd może znaleźć się Jeremy Sochan. 19-letni debiutant nie ma oczywiście szans, by zagrać w zaplanowanym na niedzielę 19 lutego Meczu Gwiazd, ale podczas weekendu w Salt Lake City może odegrać swoją rolę. Dwa dni wcześniej, w piątek 17 lutego, odbędzie się Rising Stars Challenge, czyli turniej wschodzących gwiazd. I Sochan ma szansę wśród nich się znaleźć.
Mecze ligowej młodzieży przy okazji Weekendu Gwiazd rozgrywane są od 1994 r., w trakcie niespełna dwóch dekad format spotkania zmieniano czterokrotnie. Od poprzedniego roku zamiast meczu odbywa się turniej czterech zespołów – najpierw rozgrywane są półfinały, a potem finał. Każda z drużyn ma w składzie siedmiu graczy, których wybiorą legendy NBA.
Nazwiska byłych gwiazd, które zbudują i poprowadzą drużyny, nie są jeszcze znane, ale wiadomo za to, że wśród 28 koszykarzy będzie 12 debiutantów, 12 zawodników grających w NBA drugi sezon oraz czterech z jej zaplecza, czyli G League. Sochan, mierzący 203 cm wzrostu skrzydłowy San Antonio Spurs, mieści się oczywiście w tej pierwszej kategorii.
Czy zmieści się w gronie wybranych? Pod względem najbardziej typowych statystyk reprezentant Polski od początku sezonu znajduje się w szerokiej czołówce debiutantów:
Nie są to liczby olśniewające, ale solidne - na pewno. W gronie pierwszoroczniaków Sochan mieści się też w pierwszych dziesiątkach pod względem przechwytów (0,8) i bloków (0,5), a podsumowując krótką wyliczankę, można powiedzieć, że pod względem statystyk Polak jest mniej więcej tam, gdzie był w drafcie – Spurs wybrali go w czerwcu z dziewiątym numerem.
Teraz, w połowie sezonu, w rozmaitych rankingach i zestawieniach pierwszoroczniaków Sochan umieszczany jest właśnie na granicy pierwszej i drugiej dziesiątki. Błyszczą natomiast ci, którzy mieli błyszczeć – najlepszym debiutantem jest na razie wybrany z pierwszym numerem draftu Paolo Banchero z Orlando Magic (21,1 punktu oraz 6,6 zbiórki), wysoko oceniani są także Bennedict Mathurin z Indiana Pacers (17,1 punktu, w drafcie był szósty) czy Jaden Ivey z Detroit Pistons (15,1 punktu oraz 4,3 asysty, piąty w drafcie), a także Jabari Smith z Houston Rockets czy Keegan Murray z Sacramento Kings wybierani odpowiednio z numerem trzecim i czwartym.
Ich udział w meczu wschodzących gwiazd podczas Weekendu Gwiazd jest przesądzony, o ile nie przeszkodzą im kontuzje. Ale i Sochan ma na to duże szanse. – Jeremy powinien być pewniakiem – uważa Tom Orsborn, dziennikarz "San Antonio Express News". – To jeden z najlepszych debiutantów w lidze i trzeba podkreślić, że jego wkład w grę jest większy niż widać to w statystykach.
- Sochan praktycznie mecz w mecz pilnuje czołowych graczy rywali i często gra jako rozgrywający, a to nie są łatwe zadania dla debiutanta. Dość oczywiste jest, że z biegiem czasu Jeremy rozwinie się na gracza pokroju Draymonda Greena [skrzydłowy mistrzowskich Golden State Warriors – red.], czyli gracza, który dobrze broni, podaje, zbiera i może rozciągać defensywę rywala dzięki zagrożeniu rzutem za trzy. Już poprawił skuteczność z wolnych, od kiedy zaczął rzucać jedną ręką, kwestią czasu jest, gdy poprawi trójki. Reasumując: Sochan spisuje się naprawdę dobrze jak na 19-latka, który tylko rok grał na uczelni – mówi Orsborn.
Sochan od początku sezonu gra dość równo, ale jednocześnie widać delikatny postęp. Jego 38 dotychczasowych występów można podzielić na 20 spotkań przed listopadową kontuzją mięśnia uda i 18 meczów, które rozegrał po jej wyleczeniu. W najbardziej widocznych statystykach widać między tymi niemal równymi częściami różnice:
Ale, jak mówi Orsborn, statystyki to nie wszystko. Sochan to najbardziej efektowny gracz Spurs, który regularnie podrywa kibiców imponującymi wsadami. Tymi z powietrza, gdy ładuje z góry piłki rzucane nad obręcz, ale też akcjami, w których skacze nad głowami przeciwników. Wiedzą coś o tym Domantas Sabonis z Sacramento Kings czy Jaren Jackson z Memphis Grizzlies, wyróżniający się wysocy gracze ligi, których Sochan "wziął na plakat".
Reprezentant Polski gra efektownie, a do tego jest rozpoznawalny i wyrazisty. Kilka tygodni temu zmienił technikę wykonywania rzutów wolnych – odstawił lewą rękę podtrzymującą piłkę, został przy samej prawej. Niecodzienna rewolucja poprawiła skuteczność, ale też dała mu trochę rozgłosu. Podobnie jak regularnie zmieniany kolor włosów, który w połączeniu z numerem 10 na koszulce Spurs upodabnia go do Dennisa Rodmana. Właściwie nie ma transmisji, w której nie byłoby porównań Sochana do ekscentrycznego "Robaka", króla zbiórek w NBA. Ostatnio Polak zaprezentował blond z niebieskimi i fioletowymi kwiatami, i niewątpliwie przygotowałby coś równie oryginalnego na tak wyjątkowe wydarzenie, jak Weekend Gwiazd.
O tym, czy ostatecznie się tam pojawi, zadecydują ligowe legendy - rok temu drużyny wybierali Rick Barry, Gary Payton, Isiah Thomas i James Worthy. Teraz, niezależnie od tego, kto się pojawi w tym gronie, trudno sobie wyobrazić, by Sochan nie był brany pod uwagę. Fani NBA kochają dobrą koszykówkę, ale też niebanalny show, a Polak jest w stanie pokazać i jedno, i drugie. - Chcąc być profesjonalistą, zawodowym koszykarzem, chcę jednocześnie jak najlepiej się bawić, czuć jak największą radość - mówił Sport.pl Sochan miesiąc przed tym, jak Spurs wybrali go w drafcie.
- Kocham tę grę, mam wielką pasję. Ale chcę też mieć z niej jak najwięcej radości i chcę ją pokazywać – tak, żeby dzieciaki czy nawet inni gracze to czuli i widzieli, że można się nią cieszyć, będąc naturalnym - tłumaczył Sochan. I z takim nastawieniem też pasuje do Weekendu Gwiazd.